Niedługo minie rok od upadku parabanku Amber Gold. Komitet Stabilności Finansowej, powołany w kryzysie do gaszenia i zapobiegania pożarom na rynku finansowym, stara się od tego czasu ucywilizować rynek parabanków i firm pożyczkowych, które nie podlegają żadnej kontroli państwa i których nie obowiązują praktycznie żadne ograniczenia co do wysokości opłat.
Kryzys sprawił, że banki stały się ostrożniejsze. Większą ostrożność w pożyczaniu pieniędzy nakazała im też Komisja Nadzoru Finansowego. Banki zaczęły więc preferować zamożniejszych klientów.
Klientów odesłanych z kwitkiem z banku firmy pożyczkowe przyjmują z otwartymi ramionami. Tu przychodzi się po niewielkie pożyczki, a na takie w kryzysie rośnie zapotrzebowanie. Dane firm pożyczkowych pokazują, że jeszcze w 2007 r. średnia wartość pożyczki wynosiła ponad 2 tys. zł, dzisiaj połowę tego.
Nie ma precyzyjnych danych o wielkości rynku pożyczek pozabankowych, ale na tle banków to ułamek. Z danych Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych wynika, że 10 zrzeszonych w niej firm oraz największy pożyczkodawca Provident miało w ubiegłym roku blisko 1,4 mln klientów, którzy pożyczyli 2,3 mld zł. Banki i SKOK-i udzieliły w tym czasie blisko 60 mld zł kredytów gotówkowych i ratalnych.
KSF uważa, że klienci firm pożyczkowych powinni być lepiej chronieni. Proponuje np., by każda firma miała licencję na działalność pożyczkową. Największe kontrowersje wywołuje jednak pomysł limitu całkowitego kosztu pożyczki. KSF uważa, że to przez wysokie ceny pożyczek Polacy wpadają w pętlę zadłużenia.
Każdego, kto pożycza pieniądze - i bank, i firmę pożyczkową - obowiązuje limit maksymalnych odsetek, czyli czterokrotność stopy lombardowej NBP (dzisiaj to 18 proc.). Ale według Komitetu to rozwiązanie się nie sprawdza. Bo limit dotyczy tylko odsetek. Wiele firm obchodzi ten zapis, wprowadzając różne opłaty i prowizje, które limitowane już nie są. Część firm pożyczkowych w ogóle nie nalicza odsetek, żyje tylko z opłat.
Lekarstwem - według KSF - ma być wprowadzenie górnego limitu wszystkich kosztów pożyczki. Taki całkowity koszt już teraz banki i firmy pożyczkowe mają obowiązek podawać klientom. Tzw. rzeczywistą roczną stopę oprocentowania (RRSO) wylicza się na podstawie skomplikowanego wzoru, który uwzględnia odsetki, opłaty, a także okres kredytowania.
Jaki miałby być ten limit? Nieoficjalnie mówi się o dziesięciokrotności stopy lombardowej, co oznacza, że dzisiaj nie można by udzielić pożyczki, której RRSO przekracza 45 proc.
Wczoraj na konferencji prasowej przeciw takim pomysłom ostro zaprotestowała Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych. Jej zdaniem taki limit oznacza, że większość firm udzielających tzw. chwilówek, na kilka dni lub kilka tygodni, zniknie z rynku. RRSO takich pożyczek często idzie bowiem w setki, a nawet tysiące procent.
Pożyczkodawcy uważają, że wprowadzenie limitu wcale nie ucywilizuje rynku drobnych pożyczek, a wręcz obróci się przeciw najbiedniejszym. Bo, jak tłumaczono na konferencji, żeby zmieścić się w tych limitach, firmy pożyczkowe będą musiały wydłużać okresy kredytowania i ciąć ceny pożyczek. Będą więc zmuszone zmienić grupę docelową na taką o niskim profilu ryzyka, a więc o wysokich dochodach.
KPF uważa, że nadmierne zadłużenie najczęściej jest wynikiem splotu złych zdarzeń, np. choroby, śmierci żywiciela rodziny, utraty pracy, a nie tylko zaciągania zbyt wielu kredytów.
Pożyczkodawcy mogą też próbować obchodzić limit opłat, np. wprowadzając takie, które nie będą wliczane do RRSO. Przykładem może być opłata członkowska na wzór stosowanej dzisiaj przez SKOK-i.
Pożyczkodawcy uważają, że limitowanie RRSO jest absurdalne, bo ogromny wpływ na ten wskaźnik ma okres, na jaki pożyczki udzielono. Dr Piotr Białowolski ze Szkoły Głównej Handlowej podał przykład: RRSO kredytu udzielonego na 30 dni (1 tys. zł, prowizja 200 zł) w firmie pożyczkowej wyniesie 1160 proc., a takiego samego udzielonego w banku na dwa lata już tylko 22 proc.
RRSO może też wprowadzać w błąd - twierdzi KPF, powołując się na ubiegłoroczne badania Millward Brown. Wynika z nich, że 5 proc. ankietowanych gotowych jest zapłacić 60 zł za pożyczenie 200 zł na tydzień. RRSO takiej pożyczki to... 84 mln proc. - Wysokość RRSO pożyczek może wydawać się astronomiczna. Jeśli jednak koszt pożyczki podamy w formie opłaty, wiele osób je akceptuje - mówi Andrzej Roter z KFP.
Loukas Notopoulos, szef internetowej firmy pożyczkowej Vivus, jest przeciwny limitom, ale jeśli nie da się uniknąć ich prowadzenia, proponuje zastosować miesięczną roczną stopę oprocentowania, np. dla pożyczek do 30 dni. - To pozwoli realnie ocenić różnicę między pożyczkami krótkoterminowymi - mówi Notopoulos.
Największa w Polsce firma pożyczkowa Provident (udziela pożyczek na co najmniej pół roku) nie jest przeciwna limitom RRSO, ale nie uważa, że ich brak to dzisiaj największe zagrożenie dla konsumentów. - Najlepszą receptą na zabezpieczenie interesów konsumentów byłoby licencjonowanie. Przy dynamicznie rozwijającym się tym segmencie rynku byłoby to niezbędne - mówi Patrycja Rogowska-Tomaszycka z Providenta.