Lokaty dają zarobić. Kluczem jest niska inflacja

Po ostatniej obniżce stóp oprocentowanie bankowych lokat zapewne jeszcze bardziej się obniży. Mimo to da się na nich zarobić. Kluczem jest niska inflacja.

W ubiegłym tygodniu Rada Polityki Pieniężnej zaserwowała nam ósmą od listopada obniżkę stóp procentowych. Ta decyzja ucieszyła osoby spłacające kredyty, bo uszczupli im miesięczne raty. Zdenerwowała tych, którzy preferują bezpieczne oszczędzanie, a więc na bankowych lokatach. Kolejne cięcie stóp zapewne skłoni banki do obniżenia i tak już skromnego oprocentowania depozytów, które spadło średnio poniżej 3 proc.

Część niezadowolonych z bankowej oferty już przerzuca pieniądze z lokat do funduszy inwestycyjnych, którym co miesiąc przybywa po kilka miliardów złotych. Na koniec maja Polacy trzymali w funduszach 164 mld zł, czyli o 38 mld zł więcej niż rok temu (wzrost aktywów funduszy wynika zarówno z nowych wpłat, jak też z tego, że fundusze pomnażają oszczędności).

Jest jednak spora grupa niezdecydowanych, którym wygasły lokaty założone w ubiegłym roku na przyzwoity procent. Teraz zastanawiają się, co zrobić z oszczędnościami. Pieniądze z lokat terminowych nie wypłynęły jednak z banków. Na razie przerzuciliśmy je na konta osobiste lub oszczędnościowe. Od lutego z lokat "zniknęło" blisko 15 mld zł, w tym samym czasie mniej więcej tyle samo przybyło na rachunkach bieżących.

Ale czy lokata to dzisiaj kiepska inwestycja? Niekoniecznie. Jeżeli znajdziemy jedną z lepiej oprocentowanych, możemy na niej zarobić realnie więcej niż na depozytach oferowanych rok temu, mimo że wówczas banki płaciły nawet 5-6 proc. odsetek rocznie. Kluczem jest niska inflacja.

Eksperci BGŻ Optima (to oszczędnościowe ramię Banku BGŻ) sprawdzili, ile realnie możemy zarobić na kontach oszczędnościowych oraz lokatach trzymiesięcznych, półrocznych i rocznych. Realnie, czyli uwzględniając 19 proc. podatku od zysków z tych lokat oraz wzrost cen (inflację).

3,61 proc. zysku

Potencjalne zyski policzono na podstawie średniej arytmetycznej z pięciu aktualnie najwyżej oprocentowanych lokat. Co ważne, wzięto pod uwagę depozyty bez gwiazdek, czyli bez dodatkowej odsetkowej premii tych klientów, którzy w pakiecie z lokatą założą też konto osobiste. Te dane zestawiono następnie z prognozami inflacji zebranymi wśród analityków przez agencję Reuters.

Gdzie zatem warto ulokować pieniądze? Według ekspertów BGŻ Optima - na kontach oszczędnościowych. Średnie oprocentowanie najlepszych pięciu rachunków (zakładając, że na koncie leży 10 tys. zł) wynosi 3,92 proc., co po odjęciu podatku i uwzględnieniu inflacji powinno przynieść 3,61 proc. realnego zysku w skali roku.

W przypadku lokat terminowych - im krótsze, tym lepsze. Prognozowany rzeczywisty zysk z pięciu najlepszych depozytów kwartalnych wyniesie 3,47 proc. w skali roku.

Lokaty półroczne przyniosą już tylko 1,32 proc. realnego zysku, a depozyty roczne - 0,72 proc. Na pierwszy rzut oka to niewiele, ale cel bezpiecznego oszczędzania, a więc ochrona wartości pieniądza w czasie, zostanie osiągnięty z niewielką nadwyżką.

- Wystarczy wybierać najlepsze oferty na rynku, aby realnie zarabiać na bankowych depozytach nawet w środowisku niskich stóp procentowych - przekonuje Michał Banach, ekspert BGŻ Optima. - Często klienci zwracają uwagę tylko na nominalne oprocentowanie, które rzeczywiście jest coraz niższe. Warto jednak uwzględnić podatek i inflację - dodaje.

Co masz w koszyku?

Nawet trafna prognoza inflacji nie powie nam precyzyjnie, ile zarobimy bądź stracimy na lokatach. Wskaźnik podawany przez GUS pokazuje bowiem wzrost cen określonego koszyka towarów i usług. Jeśli ktoś nie ma samochodu, odczuwa inflację inaczej niż osoba zmotoryzowana.

Przykład? Osoba, która w maju 2012 r. założyła roczną lokatę na 4,09 proc., po uwzględnieniu podatku oraz inflacji realnie zarobiła 3,29 proc. Jeśli jednak w tym czasie nie miała samochodu (nie wydawała na paliwo), rzeczywisty zysk z lokaty wyniósł minus 5,63 proc.

Dlaczego? - Nie skorzystała na spadku cen paliw, który w znacznej mierze przyczynił się do gwałtownego wyhamowania dynamiki wzrostu cen - tłumaczy Michał Banach, zaznaczając, że jest to pewne uogólnienie, bowiem koszt paliwa ma duży wpływ na ceny innych kupowanych przez nas towarów i usług.

Więcej o: