Wakacje z biurem podróży będą droższe, ale bezpieczniejsze

Resort sportu chce, by od przyszłego roku klienci biur podróży zrzucali się na specjalny fundusz. Wycieczki zdrożeją, ale gdy biuro zbankrutuje, turyści nie będą musieli skracać wakacji.

Blisko 7 tys. turystów wyrzuconych z hoteli w trakcie urlopów i naprędce sprowadzanych do kraju - to ponury bilans ubiegłorocznych wyjazdów organizowanych przez biura podróży. W tym roku tylko w czerwcu oświadczenie o niewypłacalności w urzędzie marszałkowskim województwa mazowieckiego złożyły dwa biura podróży: GTI i R'Tur. Przez ich problemy 742 turystów musiało skrócić swoje wakacje.

Teoretycznie biura podróży są zabezpieczone na wypadek niewypłacalności. Każde musi mieć gwarancję bankową lub ubezpieczeniową. Gdy biuro ma kłopoty z płynnością, marszałek województwa, na terenie które siedzibę ma biuro, uruchamia środki z gwarancji.

Z tych środków w pierwszej kolejności pokrywa się koszty powrotu klientów do Polski, a jeśli coś zostanie, zwraca się pieniądze tym, którzy zapłacili za wycieczkę, ale jeszcze na nią nie pojechali. W praktyce pieniędzy ledwo starcza na pierwszy cel.

Gwarancja to za mało

Żeby zwiększyć bezpieczeństwo turystów, w połowie maja podwyższono kwoty gwarancji, jakie muszą wykupywać organizatorzy wycieczek. I tak, jeśli biuro podróży korzysta z lotów czarterowych, minimalna wysokość sumy gwarancyjnej musi wynieść 250 tys. euro, czyli ok. 1 mln zł. Jeśli nie, wówczas minimalna suma gwarancyjna to 90 tys. euro. (ok. 380 tys. zł). Wyższe gwarancje muszę mieć biura, które przyjmą zaliczki z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem.

Ministerstwo Sportu i Turystyki uważa jednak, że ten system, mimo podwyższenia kwot gwarancji, nadal nie chroni wystarczająco klientów biur podróży. Dlatego proponuje stworzenie specjalnego funduszu, na który zrzucałby się pośrednio każdy kupujący wycieczkę.

- Fundusz będzie dodatkowym buforem bezpieczeństwa na wypadek niewypłacalności biur podróży. Środki z niego będą uruchamiane dopiero wtedy, gdy zabraknie pieniędzy z gwarancji bankowych i ubezpieczeniowych, a więc z podstawowego systemu zabezpieczającego interesy klientów biur podróży - tłumaczy Elżbieta Wyrwicz, zastępca dyrektora departamentu turystyki w Ministerstwie Sportu i Turystyki.

Ile zapłacą klienci? - Składka będzie ruchoma. Jej wysokość, określona w rozporządzeniu, będzie zależała m.in. od ryzyka wykonywanej działalności. W zależności od sytuacji na rynku turystycznym wysokość składki będzie mogła zostać podniesiona lub obniżona. Na tym etapie prac nad ustawą proponujemy, by maksymalna wysokość składki wynosiła 30 zł - mówi Elżbieta Wyrwicz.

40 mln na czarną godzinę

Resort podaje, że z usług biur podróży korzysta blisko 1,5 mln Polaków rocznie. Przy założeniu, że składka wynosiłaby 12,5 zł, rocznie do funduszu trafiałoby blisko 18 mln zł. Jeśli każdego roku połowa środków z funduszu byłaby wypłacana klientom bankrutujących biur, w 2018 r. fundusz zarządzałby już kwotą 40 mln zł.

Powstanie funduszu - zdaniem resortu - wzmocni też pozycję małych touroperatorów, które tracą klientów na rzecz większych, postrzeganych przez klientów za bezpieczniejsze.

Pomysł popierają urzędy marszałkowskie. W praktyce to one - choć nie mają takiego obowiązku - brały na siebie zadanie sprowadzania zza granicy klientów bankrutujących biur podróży. - Już rok temu apelowaliśmy o stworzenie systemu, który w pełni będzie chronił interesy turystów. Fundusz zapewni środki nie tylko na wypadek sprowadzenia klientów biur podróży zza granicy. Dzięki niemu będzie można zwrócić pieniądze również tym, którzy przez niewypłacalność biura musieli skrócić wycieczkę, i tym, którzy za nią zapłacili, a jeszcze nie wyjechali - mówi Izabela Stelmańska, zastępca dyrektora departamentu kultury, promocji i turystyki w mazowieckim urzędzie marszałkowskim.

Przypomina, że w praktyce środków z gwarancji nie wystarcza nawet na sprowadzenie turystów do kraju. - Kwoty gwarancyjne zostały co prawda podniesione, ale czy to wystarczające zabezpieczenie klientów biur podróży, przekonamy się najwcześniej w przyszłym roku. Co, jeśli okaże się, że są niewystarczające? - pyta Stelmańska.

Organizacje zrzeszające biura podróży do pomysłu ministerstwa podchodzą z dystansem. Nie mówią nie, choć ich zdaniem należałoby najpierw sprawdzić, jak sprawdza się wzmocniony niedawno system gwarancji bankowych i ubezpieczeniowych. Dopiero gdyby okazał się niewystarczający, należałoby myśleć o stworzeniu dodatkowego zabezpieczenia.

Resort sportu chciałby, aby fundusz zaczął działać jeszcze przed przyszłorocznymi wakacjami.

Więcej o: