Firmy windykacyjne nie pomagają dłużnikom wyjść z długów

W ciągu trzech lat pan Krzysztof pozbył się 12 długów. Ma plan, jak pozbyć się dwóch pozostałych, ale na drodze stanęła... firma windykacyjna. W podobnej sytuacji mogą być tysiące innych osób próbujących wyjść z finansowych tarapatów

"Naszą spółkę wyróżnia indywidualne traktowanie dłużnika, dostosowanie spłat do jego możliwości wieńczone elastycznie uzgodnionym harmonogramem spłat" - to wzruszający cytat znajdujący się na stronie internetowej jednej z firm windykacyjnych. A to motto innego windykatora: "Jeżeli twoje finanse nie pozwalają na spłacenie zadłużenia w całości, zawsze proponujemy dogodne rozłożenie należności na raty, w taki sposób, aby spłata była możliwa i dostosowana do twojej aktualnej sytuacji materialnej".

Podobne zapewnienia znajdziemy na większości stron internetowych firm windykacyjnych, które od lat starają się ocieplać swój wizerunek. Ulotki, a nawet reklamy w telewizji, mają nas przekonać, że windykator to nie twój wróg przychodzący po pieniądze z kijem baseballowym w ręku, lecz przyjaciel, który wysłucha, zrozumie i się z tobą dogada, nawet jeśli nie masz pieniędzy. Wystarczy dobra wola do spłacania długów.

Jak jest w praktyce? Historia pana Krzysztofa pokazuje, że zupełnie nie tak, jak w reklamach.

Nasz czytelnik jest emerytem, kilka lat temu zadłużył się po uszy. Jednak inaczej niż większość z ponad 2 mln Polaków tonących w długach i zalegających ze spłatami swoich zobowiązań. Pan Krzysztof postanowił spróbować wyjść na prostą. Jeszcze dwa-trzy lata temu miał na głowie 14 kredytów. Pożyczki, limity na koncie, karty kredytowe... Pieniądze pożyczyły mu SKOK Stefczyka, Deutsche Bank, Lukas, AIG, Eurobank, Getin Bank, mBank i Citi Handlowy. W pewnym momencie zadłużony był na ponad 120 tys. zł.

- Brałem kredyty, bo banki je dawały i nie pytały o inne długi - przyznaje.

Nie chce jednak zwalać winy za swoje problemy finansowe na banki. Wie, że to on nawarzył piwa i musi je wypić.

Proszę przyjść z żyrantem

Przez ostatnie kilka lat spłacił większość kredytów, dzisiaj zostały mu tylko dwa: w Deutsche Banku (na ten dług wszedł komornik, ale w wyniku ugody pan Krzysztof spłaca ok. 1 tys. zł miesięcznie bezpośrednio do kasy banku) oraz w notowanej na giełdzie firmie windykacyjnej Fast Finance, która kupiła wierzytelność od Eurobanku.

Windykatorowi musi oddawać po blisko 2 tys. zł miesięcznie jeszcze przez niecałe dwa lata. Do niedawna spłacał wszystkie raty w terminie. Teraz też płaci, ale tylko połowę raty.

- Nie mam z czego. Kilka miesięcy temu straciłem pracę. Obie raty zjadają całą emeryturę - tłumaczy pan Krzysztof.

Rozważał zaciągnięcie kredytu konsolidacyjnego. W ten sposób mógłby spłacić bank i windykatora, płacąc jedną niższą ratę (dzięki rozłożeniu długu na kilka lat). Nic z tego nie wyszło. Banki odprawiły go z kwitkiem, bo mają zakaz udzielania kredytów osobom z negatywną historią kredytową.

Ogłoszenie tzw. upadłości konsumenckiej też nie wchodzi w grę, bo dzisiejsze przepisy nie pozwalają zbankrutować osobie, która wpadła w długi z własnej winy. Teoretycznie mógłby pójść do firmy pożyczkowej, ale zdaje sobie sprawę, że to finansowe samobójstwo.

Pan Krzysztof postanowił więc dogadać się z Fast Finance. W kwietniu poprosił windykatora o takie rozłożenie długu, by przez rok mógł spłacać o połowę niższą ratę. W tym czasie spłaciłby bank, po czym wróciłby do pierwotnego harmonogramu. Taka operacja wiązałaby się z wydłużeniem o kilka miesięcy okresu spłaty.

W Fast Finance powiedzieli, że się zgadzają, ale pod warunkiem, że pan Krzysztof znajdzie żyranta. - Nie znalazłem. Nikt nie jest taki głupi, żeby podżyrować mi kredyt - mówi. W maju drugi raz poprosił o czasowe obniżenie raty bez poręczyciela. Efekt? Odmowa.

- Już nie wiem, co robić. Przecież ja chcę ten dług spłacić, tylko w tym momencie nie daję rady. To już chyba lepiej się powiesić, nikt nic nie odzyska - żali się.

Jesteśmy elastyczni, ale...

Zacytowany w pierwszym zdaniu niniejszego tekstu slogan, zapewniający o elastycznym podejściu do dłużnika, pochodzi ze strony internetowej... Fast Finance. "Gazeta" kilka razy pytała spółkę, dlaczego nie chce pójść klientowi na rękę. Na e-maile nie dostaliśmy odpowiedzi. - Nie udzielamy komentarza w tej sprawie - usłyszeliśmy przez telefon.

Czy w sytuacji, w jakiej znalazł się pan Krzysztof, windykator powinien obniżyć raty?

Firmy windykacyjne podkreślają, że ich celem jest przede wszystkim odzyskanie długu. - Zdarzają się raty nawet symbolicznej wartości. Uzgadniamy wtedy z osobami zadłużonymi, że wrócą do nas, jak tylko ich sytuacja życiowa i finansowa ulegnie poprawie, aby ustalić nową wysokość raty pozwalającą na spłatę zadłużenia w rozsądnym okresie - przekonuje Michał Pułka z Grupy Kruk.

Windykatorzy nie mają jednak prawnego obowiązku renegocjowania umów, wydłużania terminu spłat itd.

Zdaniem prezesa innej dużej firmy windykacyjnej zrozumiałe jest to, że Fast Finance uzależnił zmianę umowy od znalezienia żyranta. - Ze względu na wiek dłużnika przy wydłużeniu okres spłaty wierzyciel naraża się na ryzyko nieodzyskania całej kwoty - tłumaczy.

Uparty windykator jednak więcej może stracić, bo dłużnik jest w stanie w ogóle przestać spłacać raty - mówi nasz rozmówca. Dłużnikowi, który przestaje płacić raty albo płaci je w niepełnej wysokości, firma windykacyjna może wypowiedzieć umowę. - To niekorzystna sytuacja. Do czasu uzyskania tytułu egzekucyjnego i wszczęcia egzekucji, a w konsekwencji zajęcia przez komornika świadczenia emerytalnego w ZUS, wierzyciel nie będzie przez kilka miesięcy otrzymywać żadnej wpłaty. Tymczasem teraz dłużnik deklaruje wpłaty, tyle że niższej wysokości - mówi przedstawiciel branży.

I dodaje: - Odmowne stanowisko wierzyciela i uzależnienie od poręczenia jest zgodne z przepisami prawa, ale z punktu widzenia ekonomicznego wręcz niekorzystne dla tegoż wierzyciela. W tej konkretnej sytuacji prawdopodobnie decyzja nie została oparta na rachunku ekonomicznym, ale na procedurach.

Czytaj też: Pomysł windykatora, czyli ściągnąć z klienta dług, a potem ubrać go w kredyt na... 40 proc.

Czytaj też: Kosztowna skleroza, czyli zapomniane konto i windykator na karku

Więcej o: