Kolekcjonowaniem numizmatów zajmuje się w Polsce przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy osób. O ich względy walczy nie tylko Narodowy Bank Polski (NBP), mający monopol na emitowanie polskich monet, ale też prywatne spółki zajmujące się dystrybucją monet zagranicznych oraz medali pamiątkowych. Największe z nich to Mennica Polska i Mennica Wrocławska, które handlują też m.in. sztabkami złota. Jest też Skarbnica Narodowa, która specjalizuje się w sprzedawaniu medali pamiątkowych.
W sumie jest to rynek wart co najmniej kilkaset milionów złotych, choć danych o udziałach rynkowych poszczególnych graczy nikt nie zbiera. Sam tylko NBP, sprzedający monety na aukcjach internetowych, w swoich sklepach oraz za pośrednictwem zewnętrznych dystrybutorów, w tym roku planuje włożenie kolekcjonerom do kieszeni blisko 390 tys. monet srebrnych i 12,7 tys. drogich monet ze szczerego złota. Średni nakład jednej srebrnej monety to 30 tys. zł. Złote sprzedaje się w kilkuset, góra kilku tysiącach egzemplarzy.
NBP wcale nie ma dominującej pozycji na tym rynku. Prywatni dystrybutorzy rocznie mają w ofercie nawet po 200 różnych monet zagranicznych i medali pamiątkowych. Dlatego nasz narodowy emitent szykuje jednak nie lada ofensywę na rynku kolekcjonerskim. Cele są dwa: zwiększenie prestiżu polskich monet wśród rasowych kolekcjonerów i poszerzenie udziału w rynku kolekcjonerskim, a także walka o pozyskanie tych, którzy do tej pory monet w ogóle nie zbierali.
Czytaj też: Wielka awantura o kangura. Kolekcjonerzy twierdzą, że NBP zachowuje się jak monopolista
Czytaj też: Nieuczciwi sprzedawcy monet kontra NBP. Bolesna kontra!
Pomysł na zrealizowanie tego drugiego celu jest iście rewolucyjny: w maju przyszłego roku NBP przestanie bić okolicznościowe dwuzłotówki, które do tej pory były jednym z jej najpopularniejszych produktów. W kasach banku każdego roku można było uzyskać takie dwuzłotówki (bite w stopie nordic gold) w kilkunastu odmianach tematycznych. Każdy temat był bity w nakładzie 800 tys. monet. Sęk w tym, że okolicznościowe dwuzłotówki, choć są prawnym środkiem płatniczym, nie mają tzw. standardu obiegowego - inna waga, stop i wielkość niż w przypadku zwykłych dwuzłotówek sprawia, że nie wszędzie można nimi zapłacić, nie przyjmie ich też żaden wpłatomat ani parkometr.
Dlatego NBP szykuje dużą zmianę. - W przyszłym roku wprowadzamy na rynek nową serię monet, która zastąpi dwuzłotówki. Będą to monety pięciozłotowe w standardzie obiegowym - mówi "Gazecie" Barbara Jaroszek, zastępca szefa departamentu emisyjno-skarbowego w NBP. Standard obiegowy oznacza, że będą to bardzo podobne monety do klasycznych pięciozłotówek. Jedyna różnica polega na tym, że zarówno napis "5 zł", jak i orzełek będą wybite na jednej stronie - druga będzie zarezerwowana na okolicznościowy temat.
Nowe okolicznościowe pięciozłotówki będzie można otrzymać w parkometrach, bankach, na poczcie. Choć będzie ich znacznie mniej, niż bije się obecnie dwuzłotówek. - Zamierzamy emitować okolicznościowe pięciozłotówki dwa razy w roku po 1,2 mln sztuk. Cała seria będzie liczyła 16 różnych monet, co oznacza, że uzbieranie całej kolekcji zajmie osiem lat - mówi dyr. Jaroszek. Temat serii brzmi "Odkryj Polskę", co oznacza, że na kolejnych monetach będą przedstawione różne rejony Polski.
Czytaj też: Najdroższa polska moneta w historii okazją inwestycyjną
Czytaj też: System sprzedaży monet kolekcjonerskich do wymiany? Użytkownicy są wściekli
Zdaniem przedstawicielki NBP taka zmiana daje szansę, że w Polsce przybędzie mnóstwo kolekcjonerów monet. - Dziś, aby kupić monetę kolekcjonerską srebrną lub złotą czy też dwuzłotówkę okolicznościową, trzeba iść do fachowego sklepu albo do oddziału NBP. Okolicznościowe pięciozłotówki będą wpadały nam do portfeli mimochodem. Na przykład wyda nam taką ekstrapięciozłotówkę parkometr albo automat biletowy. To będą bardzo piękne monety, więc od tego dla wielu osób może się zacząć przygoda z kolekcjonowaniem - przewiduje dyr. Jaroszek.
Dodatkowo NBP przygotowuje akcje edukacyjne i popularyzujące nowe pięciozłotówki. - Będzie np. konkurs na koncepcję monety skierowany do młodzieży w wieku gimnazjalnym i ponadgimnazjalnym - mówi przedstawicielka NBP. Dlaczego bank celuje akurat w tę grupę? - W wieku kilkunastu lat zwykle powstaje potrzeba kolekcjonowania, chcemy trafić z nią do młodzieży, by złapała bakcyla. Niech zacznie od kolekcjonowania pięciozłotówek, do których dostęp będzie relatywnie łatwy, a potem może zechce zbierać też monety srebrne i złote - dodaje Jaroszek. Średni wiek kolekcjonera takich monet w Polsce to ponad 55 lat.
Czytaj też: Monety smoleńskie, czyli okazja albo... kant
NBP chce też "odbić" z rąk prywatnych konkurentów część rasowych kolekcjonerów. Poza działaniami edukacyjnymi - część osób nie odróżnia dziś monety od medalu pamiątkowego - w banku centralnym planują duże zmiany w ofercie monet. Będzie więcej akcentów "narodowych", np. zaczynająca się już w tym roku 24-monetowa seria "Historia monety polskiej". Pierwsza moneta - denar Bolesława Chrobrego - już się ukazała. Wkrótce będzie wybita kolejna, na przyszły rok planowane są trzy następne. - Nasze monety mają się kojarzyć z Polską, charakteryzują się wysoką jakością kompozycyjną, wracamy też do klasycznej formy projektowania - mówi dyr. Jaroszek.
NBP zapowiada też koniec "masówki". W przyszłym roku emisja monet srebrnych będzie zmniejszona w porównaniu z bieżącym rokiem o 45 tys. szt., monet złotych będzie tylko niespełna 9,5 tys. Po raz pierwszy w historii zostanie wyemitowany, w nakładzie 30 tys. egzemplarzy, banknot kolekcjonerski w technice polimerowej (sztywny materiał podobny do plastiku). Jego tematem będzie 100-lecie utworzenia Legionów Polskich. Liczba tematów wybitych na monetach zostanie zmniejszona do 18. Najbardziej atrakcyjnymi kąskami w planie emisyjnym na 2014 r. wydaje się komplet dwóch monet z okazji 600-lecia stosunków polsko-tureckich (jedną monetę wybije NBP, a drugą mennica turecka).
Chcesz porozmawiać z autorem tekstu? Napisz! maciej.samcik@wyborcza.biz