Są ludzie, którzy od najmłodszych lat ciężko pracowali, bardzo często fizycznie. To dla nich chcemy wprowadzić emerytury stażowe. To realizacja oczekiwań ciężko pracujących milionów Polaków. 38 lat okresów składkowych dla kobiet i 43 dla mężczyzn. To wyraz naszej wdzięczności za waszą ciężką pracę
- mówi w opublikowanym w czwartek rano nagraniu premier Mateusz Morawiecki.
Nagranie oczywiście idzie w parze z najnowszą obietnicą wyborczą PiS - emeryturami stażowymi. Chodzi o to, że prawo do emerytury przysługiwałoby przed ukończeniem 60 lat przez kobietę i 65 lat przez mężczyznę, o ile "wyrobił" już w swoim życiu odpowiednią liczbę okresów składkowych i wystarczająco dużo składek wpłacił do systemu.
Oczywiście dopóki nie zobaczymy projektu, trudno tę ideę oceniał kategorycznie. Na marginesie - projekty w Sejmie są od lat - obywatelski, prezydencki, autorstwa PSL. Dziwnym trafem PiS przypomniał sobie o emeryturach stażowych jednak dopiero na miesiąc przed wyborami. Prezydent Duda emerytury stażowe obiecywał już w 2015 r.
Pierwsze sygnały wskazują jednak, że w najnowszej zapowiedzi PiS możemy mieć do czynienia z humbugiem wyborczym i te naprawdę ciężko pracujące osoby mogą się srogo rozczarować, gdy kiedyś przyjdą do ZUS po swoją "stażówkę".
Pierwszy kluczowy punkt to właśnie te "okresy składkowe", o których wyraźnie powiedział w czwartkowym nagraniu premier. Tymczasem w okresie kilkudziesięciu lat naszej pracy zdarzają się i tzw. okresy nieskładkowe. Do okresów nieskładkowych wlicza się np. bezpłatne urlopy, studia (pod warunkiem ich ukończenia), zwolnienia lekarskie (tzn. okres pobierania zasiłku chorobowego lub opiekuńczego albo świadczenia rehabilitacyjnego). Wśród okresów składkowych mamy z kolei nie tylko pracę czy czas pobierania zasiłku macierzyńskiego, ale także m.in. zasiadanie w radzie nadzorczej, bycie wspólnikiem w spółce, duchownym czy posłem.
Tu już mamy więc pierwszą obawę. Dla kogo ryzyko nieskładkowego zwolnienia lekarskiego np. przez rok w kilkudziesięcioletnim okresie aktywności zawodowej jest wyższe - redaktora pracującego przed komputerem czy np. budowlańca, który (jak mówi sam Morawiecki) "wstaje przed świtem i buduje naszą ojczyznę"? Redaktorowi grozi pewnie co najwyżej cieśń nadgarstka, budowlańcowi - że spadnie z rusztowania i cały się połamie. A która kobieta w ciąży prędzej pójdzie na zwolnienie lekarskie - pielęgniarka na oddziale intensywnej terapii (która musi podnosić ciężkich pacjentów, nierzadko rozpoczynać reanimację, pracuje w noce i święta) czy sekretarka na tym oddziale (nie umniejszając oczywiście wagi jej pracy!)?
Do okresów składkowych nie wlicza się także np. ulga na start, czyli możliwość nieopłacania przez pierwsze pół roku prowadzenia działalności gospodarczej składek na ubezpieczenie społeczne.
Jak zauważa w rozmowie z Gazeta.pl ekspert emerytalny, dr Tomasz Lasocki, adiunkt z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, przedstawione przez Morawieckiego 38/43 wyłącznie okresów składkowych to najbardziej restrykcyjne warunki z wszystkich pomysłów na emerytury stażowe w XXI w. Owszem, choćby prezydencki projekt zakłada "stażówkę" po 39 latach dla kobiet i 44 dla mężczyzn, ale tu uwzględniane byłyby zarówno okresy składkowe, jak i nieskładkowe.
Kolejna wątpliwość to kwestia składek zaewidencjonowanych w ZUS. Ministerka rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg wyjaśniała w radiowej Jedynce, że prawo do emerytury stażowej miałaby osoba, której na podstawie wpłaconych do ZUS składek wychodzi przynajmniej emerytura minimalna (czyli dziś 1588,44 zł brutto). To wcale nie musi być taki prosty do spełnienia warunek, szczególnie dla kobiet.
Policzyłem to. W tym roku, żeby kobieta w wieku 55 lat przeszła na emeryturę stażową, musiałaby mieć zgromadzone w ZUS 480 tys. zł. A mężczyzna w wieku 60 lat już tylko nieco ponad 400 tys. zł. Żeby kobieta zgromadziła 480 tys. zł, musiałaby miesiąc w miesiąc przez 25 lat odprowadzać składki od przeciętnego wynagrodzenia
- wylicza Lasocki. Nie wszystkim uda się zgromadzić taką sumę. Takie osoby będą musiały na emeryturę czekać, licząc na kolejne waloryzacje kapitału w ZUS oraz ewentualnie kolejne odprowadzane składki.
Większe szanse na szybszą emeryturę stażową będzie miała - teoretycznie - menedżerka, która przez całe życie zarabia dobrze (i odprowadzała wysokie składki), niż np. sprzątaczka, woźna czy pracownica przy taśmie w sortowni śmieci, która raczej kokosów nie zarabiała, a część wynagrodzenia mogła nawet otrzymywać "pod stołem". Paradoksalnie, to przecież najniżej opłacani przez lata pracownicy muszą się godzić się najczęściej na nieoskładkowaną pracę, bo ich umiejętności są najłatwiej zastępowalne.
Musisz mieć bardzo "ładną" historię ubezpieczenia, pracować elegancko cały czas
- wyjaśnia Lasocki.
Kolejne pytanie dotyczy rolników i domowników ubezpieczonych w KRUS. Rząd na razie nie wyjaśnił, czy oni również będą objęci przepisami o emeryturach stażowych, (choć w poprzednich projektach byli uwzględniani). Dla nich rozwiązanie byłoby bardzo korzystne (pod względem szybkości osiągnięcia wieku emerytalnego).
W KRUS do ubezpieczenia jako domownika można zgłosić już 16-latka (i zwykle tak się dzieje, bo wówczas otrzymuje się uprawnienie np. do ubezpieczenia zdrowotnego), a na brak możliwości zweryfikowania czy ktoś rzeczywiście jest domownikiem, czy mieszka na drugim końcu wsi, zwraca od lat uwagę prof. Damian Walczak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dodatkowo, w ubezpieczeniu rolników nie ma podziału na okresy składkowe i nieskładkowe, jest po prostu okres ubezpieczenia. Jednocześnie sposób wyliczania emerytur rolniczych jest taki, że nie może im wyjść emerytura niższa od minimalnej.
Wniosek? Gdyby przedstawiane przez PiS pomysły dotyczyły też rolników z KRUS, mężczyźni mieliby prawo do emerytury w wieku 59 lat, a kobiety 54 lat, czyli sześć lat przed ustawowym wiekiem emerytalnym.
Jeśli sprawy opisane w tym artykule (a pewnie jest ich jeszcze więcej) nie zostaną uwzględnione i "załatwione" przy wdrażaniu emerytur stażowych w życie (jeśli oczywiście PiS utrzyma się przy władzy), może się okazać, że po wyborach zamiast chwały czeka PiS kryzys wizerunkowy, a "miliony ciężko pracujących Polaków" rozczarowanie i figa z makiem, a nie zasłużony odpoczynek.
Nie będzie milionów uprawnionych, o których mówi Morawiecki. Miliony czekają, a dziesiątki tysięcy, może sto tysięcy, dostanie
- ocenia dr Lasocki. Ministerka Maląg szacuje grupę uprawnionych na 70 tys. w pierwszym roku.
Inna sprawa, że dr Lasocki jednoznacznie stwierdza, że uzależnienie dla wszystkich wieku emerytalnego od liczby lat składkowych, to marny sposób na wyłuskanie tych najbardziej wyeksploatowanych pracą osób, którym szybsza emerytura rzeczywiście byłaby potrzebna. Tych, którzy są dziś na sztandarach rządu i apologetów emerytur stażowych. - Ani okresy składkowe, ani nieskładkowe, nie nadają się do określenia, kto jest spracowany - ocenia dr Lasocki.
Zamiast dawać staż składkowy 43 lata wszystkim jak leci, można by zrobić szersze katalogi "ciężkich prac", np. wywóz śmieci, sortowanie odpadów, praca w pozycji wymuszonej (np. konieczność długiego stania przy maszynie) itd. i zaoferować emeryturę stażową po np. 30 latach. Wtedy robotnik się prędzej załapie, a menedżer i dyrektor nie
- radzi ekspert.
Innym pomysłem jest coś na kształt świadczenia przedemerytalnego dla osób wykonujących najcięższe prace.
Świadczenie, które powinno zostać wprowadzone, powinno być obok systemu emerytalnego, jak świadczenie przedemerytalne i być uzależnione od wykazania specjalnego stażu polegającego na wykonywaniu pracy uznanej za uciążliwą czy eksploatującą. Powinno opiewać na kwotę niezależną od odprowadzonych składek, ale powiązaną z posiadanym stażem. Powinno pozwalać na łączenie emerytury stażowej z pracą tylko w marginalnym stopniu
- proponował dr Lasocki w rozmowie z Gazeta.pl już w 2021 r., gdy do Sejmu trafiły dwa projekty (prezydencki i obywatelski) ustaw o emeryturach stażowych.
Chodzi o to, żeby na emeryturę stażową przechodziły faktycznie osoby, które nie mają innego wyboru, czują się spracowane. Tymczasem zrobimy jakieś eldorado dla osób z klasy średniej - zachęcając w ten sposób do zamiany kolejnych etatów na pozorną działalność gospodarczą, a nie pomagamy tym, którzy są rzeczywiście sterani
- wyjaśniał.
***
Zapraszamy do wysłuchania rozmów ze "Studia Biznes" Gazeta.pl w dużych serwisach streamingowych, np. tu: