Wyborcza.pl na przykładzie tego przedsiębiorcy podaje, jak wygląda "wsparcie" dla firm w wykonaniu służb podległych rządowi Mateusza Morawieckiego. Firma Ardsel Meble była solidna i nie narzekała na brak klientów. Początkowo zatrudniała 20 pracowników, teraz jest ich 10, a firmie grozi bankructwo. Wszystko przez absurdalne działania Podlaskiego Urząd Celno-Skarbowy w Białymstoku.
Urząd domaga się od Ardsel Meble "zaległego podatku za… 2020 r. Przy czym ani w 2020, ani w 2021, ani w 2022 r. urząd nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń co do rozliczeń firmy" - czytamy na wyborcza.pl. Na czym polega absurd w wykonaniu urzędników? Sprawa dotyczy pierwszych trzech kwartałów 2020 r., kiedy to firma rozliczała VAT za import mebli i odprowadziła do urzędu skarbowego ponad pół miliona złotych. Urząd z Białegostoku zdecydował jednak, że Ardsel Meble ma zapłacić jeszcze raz ten sam podatek. Dlaczego? Bo mimo że właściciele firmy złożyli odpowiednią deklarację do urzędu skarbowego oraz zapłacili należny podatek, to nie dostarczyli... papierowej kopii deklaracji do urzędu celno-skarbowego. - Przepisy, na które powołuje się Podlaski Urząd Celno-Skarbowy w Białymstoku o obowiązku dostarczenia deklaracji potwierdzającej rozliczenie podatku VAT, nie określają jednoznacznie sposobu dostarczenia deklaracji. Należy przy tym zaznaczyć, iż na podstawie przepisów ustawy o KAS każdy naczelnik urzędu celno-skarbowego ma dostęp do wszystkich deklaracji podatkowych podatników w Polsce na podstawie art. 45 ust. 1 ustawy o KAS. Podkreślenia wymaga fakt, iż ustawa o VAT została finalnie zmieniona i od 1 października 2020 r. wykreślono ów obowiązek. Mimo to urząd uznał, że firma nie dopełniła obowiązków, i każe jej po raz drugi płacić ten sam podatek - mówi Elżbieta Remiesz, właścicielki agencji celnej inTRem, która obsługuje firmę Ardsel Meble. Absurdalne w całej sytuacji jest to, że nawet Ministerstwo Finansów uznało, że dostarczanie papierowych deklaracji w dobie powszechnej elektronizacji jest bzdurą, i zniosło ten wymóg w październiku 2020 r.
Tomasz Radloff nie kryje oburzenia. Podkreśla, że mimo tego skarbówka chce go ścigać za brak "jednego papierowego kwitka, który nie ma żadnego znaczenia". Co na to wszystko urząd skarbowy? "Ze względu na obowiązujące nas przepisy o tajemnicy skarbowej nie możemy przekazywać informacji dot. postępowań podatkowych prowadzonych wobec konkretnych podatników" - napisał Maciej Czarnecki, oficer prasowy podlaskiej Krajowej Administracji Skarbowej.
- Zostałem przez państwo polskie potraktowany jak złodziej, cała machina państwa się na mnie rzuciła i potraktowała jak śmiecia. Pogardy i stłamszenia, jakie odczułem od kontrolerów, nie życzę najgorszemu wrogowi
- mówi Radloff.
Jego zdaniem, to co go spotkało, pokazuje, jak "w Polsce wspiera się przedsiębiorców". - Jak uczciwego człowieka, który nigdy nie zalegał w podatkach i składkach ani złotówki, można doprowadzić do nędzy - dodaje.