Fanning, Shawn. Założyciel Napstera
Fanning, Shawn. Założyciel Napstera
07.08.2000 Miliony internautów odetchnęły z ulgą. Dzięki decyzji sądu apelacyjnego mogą nadal - korzystając z Napstera - kopiować na dyski swoich komputerów ulubione piosenki. Jak długo jeszcze?
Federalny sąd apelacyjny w San Francisco tymczasowo uchylił decyzję sądu niższej instancji, na mocy której firma internetowa Napster miała uniemożliwić 22 mln swoich użytkowników darmowe kopiowanie plików muzycznych chronionych prawem autorskim. Jednak taka decyzja, mimo że na razie pozwala internautom kontynuować piracki proceder, wcale nie oznacza, że sędziowie apelacyjni są fanami darmowej muzyki w Internecie i zostawią Napster w spokoju.
Następny etap walki o darmową muzykę w Internecie ma się rozpocząć w połowie sierpnia. Sprawa oskarżonego przez Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego (RIAA) Napstera będzie rozpatrywana w trybie przyspieszonym, a decyzję sądu apelacyjnego powinniśmy poznać za mniej więcej dwa miesiące. Jednak ci, którzy choć trochę znają amerykański system prawny, z łatwością zgadną, że nie będzie ona oznaczać końca batalii. Proces najpewniej znajdzie swój finał w sądzie najwyższym.
Napster górą
Na razie jednak to Napster jest górą i bije rekordy popularności, umożliwiając internautom dostęp do imponującej kolekcji utworów zapisanych w formacie MP3. Aby z niej korzystać, wystarczy zainstalować na swoim komputerze niewielki programik i wpisać tytuł lub wykonawcę żądanego utworu. Napster sam go nam wyszuka i wskaże odpowiedni adres, pod który możemy się "zgłosić", aby skopiować piosenkę. Według danych ekspertów z firmy Keynote Systems, która monitoruje ruch w sieci, ostatnio liczba korzystających z Napstera zwiększyła się pięciokrotnie. Rozgłos, jaki towarzyszy całej sprawie, z pewnością przyciągnie kolejnych internautów, którzy nawet nie mieli pojęcia o czekającej ich w Napsterze gratce. Wielkie wytwórnie, które w panice tworzą własne elektroniczne serwisy z odpłatnymi nagraniami, z pewnością nie będą zachwycone liczbą odwiedzających.
Internauci myszkami "zagłosowali" na Napstera, demonstrując, co myślą o wirtualnym "monstrum". Tak działalność firmy określiła sędzia federalny Marilyn Hall Patel, gdy nakazywała przerwanie procederu.
Większość prawników zdaje się jednak podzielać opinię sędzi Patel i uważa, że "dura lex sed lex" - racja leży po stronie koncernów muzycznych. Na razie Napster zyskał cenny czas na przygotowania do skomplikowanej batalii sądowej.
Chcąc uniknąć spektakularnej porażki - jak oczekuje wielu obserwatorów - Napster może jednak pójść na pewne ustępstwa i dogadać się z przedstawicielami przemysłu nagraniowego poza salą sądową. Wiadomo, że Napster współpracuje z firmami opracowującymi technologie, które pozwalają na ochronę praw autorskich w sieci. Firma mogłaby przyrzec, że - pozostając darmowym serwisem dla internautów - płaciłaby jednak tantiemy właścicielom praw autorskich. Sceptyczni przedstawiciele potężnych wytwórni ironizują jednak: a cóż może nam zaoferować firma powstała zaledwie kilkanaście miesięcy temu, która nie ma nawet biznesplanu z prawdziwego zdarzenia?
Napster może i nie ma biznesplanu, ale - jak zauważają bardziej przenikliwi - dysponuje skarbem, o jakim marzą wszystkie e-spółki: 22 milionami użytkowników i domeną, czyli internetowym adresem, znaną po ostatnich wydarzeniach chyba każdemu internaucie. To kapitał, o który warto stoczyć zaciętą walkę. Dlatego nawet jeśli Napster zejdzie ze "złej drogi" i skończy z działalnością, która narusza prawa autorskie, to wytwórnie muzyczne nie muszą zostawić go w spokoju. Mogą przecież argumentować, że firma zbudowała swoją markę i zdobyła ogromną popularność na ich krzywdzie - będą więc domagać się ogromnych odszkodowań.
Jeśli Napsterowi nie uda się jednak dogadać z Amerykańskim Stowarzyszeniem Przemysłu Nagraniowego, musi przygotować się na najgorsze - w jego ofercie zabraknie największych przebojów. Eksperci przewidują, że wówczas może skupić się na promowaniu nagrań "garażowych" zespołów, których muzyka nie znalazła uznania w wielkich wytwórniach, lub nawiązać współpracę z innym dot comem parającym się "legalnym" biznesem muzycznym. Według informacji "Wall Street Journal", jedna z firm oferujących pliki muzyczne za opłatą - Emusic.com - ostrzy sobie zęby na bezcenny adres internetowy Napstera, na razie bez rezultatu.
Specjaliści twierdzą, że "syndrom" Napstera dotyczy nie tylko muzyki. Hollywoodzkie wytwórnie filmowe podejrzliwie patrzą na technologie, które umożliwiają internautom wymianę cyfrowych wersji filmów. Dzięki zwiększaniu przepustowości sieci ich "obieg" w Internecie staje się coraz szybszy. Efekt: kilka tygodni temu przedstawiciele ponad 20 firm - w tym takich gigantów, jak Sony Pictures, Time Warner Entertainment, 20th Century Fox i The Walt Disney Co. - złożyli w nowojorskim sądzie pozew przeciwko spółce Scour.com, w którym oskarżają ją o naruszenie praw autorskich do będących ich własnością filmów i muzyki. Dzięki dostępnej na stronie Scour wyszukiwarce internauci mogą odnaleźć w internetowych zasobach pliki zawierające filmy wideo, muzykę oraz fotografie.
Jak bronią się wytwórnie?
Eksperci podkreślają, że wielkie koncerny nagraniowe spóźniły się na początek ery Internetu. Teraz muszą szybko nadrabiać zaległości i przekonać internautów, by zaczęli płacić za to, co do tej pory mieli za darmo. Ostatnio coraz więcej z nich otwiera własne serwisy internetowe. Rozważają możliwość wprowadzenia subskrypcji, która po opłaceniu stosownej opłaty miesięcznej dawałaby użytkownikowi dostęp do menu z plikami muzycznymi. Jednak technologie, które z jednej strony pozwalałyby na odtwarzanie piosenek, ale już nie na ich kopiowanie, są niezwykle złożone.
A może wielkie koncerny, oskarżając Napstera, strzelają gola do własnej bramki? Jak wynika z niedawno opublikowanych badań amerykańskiego Stowarzyszenia Mediów Elektronicznych, internauci, którzy za darmo ściągają muzykę z sieci, i tak płacą później za możliwość jej słuchania. Otóż według ankiety jedna trzecia z tych, którzy ściągnęli pliki muzyczne z Internetu, przyznała, że chętniej kupuje płyty kompaktowe, 61 proc. twierdzi, że dostęp do muzyki w Internecie nie zmniejszył ich zainteresowania tradycyjnymi nośnikami muzyki, a tylko 6 proc. zrezygnowało z zakupów. Wielu zwolenników darmowej "wirtualnej" muzyki uważa, że dla wytwórni to świetna forma bezpłatnej promocji nowych wydawnictw i sposób na zachęcenie do kupna płyt mniej popularnych zespołów.
Kwestia darmowych plików muzycznych podzieliła też środowisko muzyczne. Niektórzy artyści - m.in. Metallica, Madonna czy Dr Dre - zareagowali ostro i wytoczyli Napserowi procesy. Są jednak tacy, którzy uważają, że działalność firmy przyczynia się do zwiększenia popularności ich nagrań.
Walka z wiatrakami
Wielu ekspertów jest zdania, że próby walki z działalnością Napstera są krótkowzroczne i na dłuższą metę szkodliwe dla koncernów. Stephen Bradley, analityk z Gartner Group, firmy doradczej specjalizującej się w e-biznesie, twierdzi, że jeśli sąd zdecyduje o zamknięciu Napstera, miliony jego użytkowników znajdą inne sposoby na wymianę plików. Tym razem jednak będą się posługiwać prawdziwym "monstrum", którego nikt nie będzie w stanie kontrolować. Na przykład programy Freenet lub Gnutella umożliwiają wymianę dowolnych typów plików, nie tylko muzycznych. Takie programy nie wykorzystują jednego serwera, który nakaz sądowy mógłby zamknąć. Niektórzy mówią, że zapewniają "absolutną anarchię".
Napster natomiast jest jawnie działającą firmą z ustaloną siedzibą i zarządem. W jego przypadku przynajmniej jasne było, gdzie dostarczyć pozew sądowy. Jeżeli sytuacja zmieni się diametralnie, jeśli internauci zaczną wymieniać się pirackimi nagraniami, wykorzystując takie narzędzia jak np. wspomniany Gnutella, to kogo wtedy oskarżą wielkie koncerny muzyczne? Ciebie, internauto?
Historia jednego procesu
styczeń '99 - Shawn Fanning - 19-letni strudent pierwszego roku Northeastern University - wpada na pomysł, by internauci wymieniali się miedzy sobą plikami muzycznymi w formacie MP3 i tworzy do tego odpowiedni program;
maj '99 - powstaje firma Napster;
sierpień '99 - firma zdobywa 2 mln dol. kapitału;
październik '99 - Oregon State University, jako pierwsza uczelnia w USA, zabrania swoim studentom korzystać z Napstera;
8 grudnia '99 - Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego (RIAA) składa pozew sądowy przeciwko Napsterowi;
27 lipca 2000 - sędzia Marilyn Hall Patel wydaje firmie Napster tymczasowy zakaz umożliwiania kopiowania chronionych prawami autorskimi kompozycji muzycznych;
28 lipca 2000 - sąd apelacyjny tymczasowo uchyla decyzję sędzi Patel.
-
Macron mówił o emeryturach, zdjął zegarek pod stołem. Widzom to nie umknęło
-
Przełom ws. zakazu sprzedaży aut spalinowych
-
Polacy ruszają do boju o ME 2024 pod wodzą nowego trenera. Biało-czerwone szaliki w górę!MATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Niemcy. Tanieją domy i mieszkania. Takiej sytuacji nie było od kilkunastu lat
-
Zaskoczenie na rynku paliw. Widać spadek cen. Spójrzcie tylko na diesla
- Wielki europejski bank zatrząsł się w posadach. Analityk ocenia skutki
- Nie będzie już "L4 przez internet"? "Chcemy to zmienić"
- Ogromna asteroida przeleci w sobotę blisko Ziemi. Rzadkie zjawisko
- Gaz łzawiący i płonące radiowozy. Kolejne starcia we Francji
- Sondaż. Polacy widzą związek między agresją młodzieży a społecznościówkami