W kwietniu Daniel Obajtek tłumaczył, że cen paliw nie można obniżyć, ponieważ to doprowadziłoby do "całkowitego paraliżu kraju". Obecnie ceny paliw w Polsce są jednymi z najniższych w Europie. Grzegorz Maziak, redaktor naczelny portalu e-petrol, w rozmowie z Next.gazeta.pl mówił wręcz, że to zjawisko bez precedensu. - Do tej pory z czymś takim nie mieliśmy do czynienia, żeby paliwo na rynku hurtowym w Polsce było tańsze niż na rynkach europejskich - zapewniał. I pojawiają się pierwsze konsekwencje takich obniżek.
Niektóre stacje już wprowadziły limity na tankowanie. Na niektórych Shellach zatankujemy maksymalnie 100 litrów. Przy dystrybutorach do paliwa wywieszono karteczkę informujące o limicie jednorazowego tankowania. Co ciekawe dotyczy on wyłącznie oleju napędowego. Sieć zamieściła w mediach komentarz, w którym tłumaczy, dlaczego zdecydowała się na taki ruch.
"Aktualna sytuacja na rynku paliw, tj. najniższe ceny w hurcie w Unii Europejskiej, spowodowała duży popyt na paliwo krajowe. To skutkuje ograniczeniem dostępności paliwa, co jest najbardziej odczuwalne w przypadku oleju napędowego, którego dużą częścią odbiorców są klienci biznesowi. W celu zachowania ciągłości operacyjnej na stacjach i zapewnienia wszystkim naszym klientom potrzebnego paliwa dbamy o stałe zaopatrzenie i kierujemy klientów na stacje z dużą dostępnością diesla" - poinformowano. Zapewniano też, że ograniczenie do 100 litrów wprowadzono na niewielkiej części stacji i dotyczy jedynie benzyny. W mediach społecznościowych zdjęcia z kartkami informującymi o limicie zamieścili kierowcy m.in. z Warszawy, Wrocławia i Torunia. Dziennikarze money.pl, którzy byli na stacji właśnie we Wrocławiu, usłyszeli, że paliwa nie ma z powodu "braków magazynowych".