Rekord padł w sierpniu w Chile. Zorganizowano aukcję, na której tamtejsi operatorzy sieci elektrycznych chcieli możliwie najtaniej kupić energię elektryczną. Wygrała ją hiszpańska spółka Solarpack Corp. Tecnologica, która zaproponowała cenę 29,10 dol. (niecałe 125 zł) za jedną MWh prądu pochodzącego z budowanej właśnie na północy Chile nowej elektrowni słonecznej o mocy 120 MW. To oczywiście cena hurtowa, ale i tak brzmi szokująco nad Wisłą, gdzie Kowalski za jedną megawatogodzinę musi zapłacić ponad 500 zł.
W tym samym przetargu w Chile, brali również udział inni dostawcy energii. Najtańsza oferta na prąd z elektrowni wiatrowej wyniosła 38,10 dol. za jedną MWh, elektrownia opalana gazem chciała za tę samą ilość energii 47 dol., węglowa - 57, wodna - 60 dol., a geotermalna – 66 dol.
Czytaj więcej: To może być rewolucja. We Francji budują drogę, która będzie produkować prąd
Lokalizacja nowej elektrowni spółki Solarpack w Chile została wybrana bardzo starannie. Farma z panelami fotowoltaicznymi powstaje blisko równika, wysoko w Andach, na pustyni Atakama, będącej jednym z najbardziej słonecznych i bezdeszczowych miejsc na świecie. To idealne miejsce na elektrownię słoneczną.
Ale gwałtownie spadające ceny paneli fotowoltaicznych spowodowały, że opłacalne stało się budowanie farm słonecznych również w tych miejscach, gdzie słońca jest mniej. Wg wyliczeń ekspertów Bloomberga w ramach projektu Bloomberg New Energy Finance w tym roku średni koszt budowy nowych elektrowni słonecznych w 58 krajach rozwijających się spadł poniżej kosztów budowy elektrowni wiatrowych - do poziomu 1,65 mln dol. za instalację o mocy 1 MW. W wypadku elektrowni wiatrowych ten koszt wynosi teraz 1,66 mln dol. za 1 MW mocy nowej instalacji.
To przełom. I do tego tłumaczy on boom, który rozpoczął się w energetyce takich krajów jak Chile czy Chiny. To głównie tam powstają bowiem nowe instalacje słoneczne.
W tym roku wg szacunków Bloomberg New Energy Finance na świecie powstały farmy słoneczne o łącznej mocy 70 GW i wiatrowe o mocy 59 GW. Dla porównania moc wszystkich polskich elektrowni sięga 40,5 GW.
Zdaniem ekspertów Bloomberga boom w energetyce słonecznej w krajach rozwijających się będzie trwał. To najtańsze źródło nowej energii - najłatwiej więc i najszybciej można osiągnąć wzrost produkcji prądu, sięgając teraz po ogniwa fotowoltaiczne.
Bloomberg New Energy Finance podkreśla, że inaczej wygląda sytuacja w krajach OECD - w tym w Polsce. Popyt na nową energię nie rośnie w nich tak szybko, jak na rynkach rozwijających się. Poza tym nowe instalacje muszą konkurować z dużymi działającymi już elektrowniami węglowymi, gazowymi czy jądrowymi. Często dotowanymi i cieszącymi się dużym wsparciem politycznym - jak np. w Polsce.
Tak więc wiele wskazuje na to, że biedniejsze południe świata będzie miało szybciej energetykę opartą na odnawialnych źródłach energii, niż bogatsze kraje Północy. I do tego będą miały tańszy prąd, który znakomicie ułatwi im konkurowanie z bogatszymi państwami.
Tekst pochodzi z blogu "Subiektywnie o giełdzie i gospodarce"