Zakaz handlu tylko w jedną niedzielę w roku? Rząd ma problem z projektem ustawy

Rząd Beaty Szydło ma twardy orzech do zgryzienia w kwestii zakazu handlu w niedziele. Ustawa Solidarności jest problematyczna, ale nie można jej jawnie utrącić, ponieważ związek jest ważnym partnerem PiS, a sam projekt jest obywatelski. Taka diagnoza nasuwa się po analizie komunikatów płynących na temat zakazu handlu z kręgów rządowych.

W kwestii handlu w niedzielę polski rząd kolejny raz pokazuje, że "chce być trochę w ciąży". Rada ministrów przyjęła w czwartek stanowisko w sprawie handlu w niedzielę - uwaga - nie określając liczby niedziel, w których powinien być zakaz - powiedział w w rozmowie z TV Republika, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. Wypunktowaliśmy niektóre rzeczy, np. zbyt ostre kary za złamanie zakazu - dodał.

Takie stanowisko oznacza, że zakaz może de facto obwiązywać we wszystkie niedziele, ale równie dobrze mogą być to wybrane niedziele, a nawet tylko jeden dzień w roku.

- Jesteśmy za dalszymi pracami. Część ministrów była za stopniowym zwiększaniem, ja jestem za tym, aby we wszystkich był zakaz - wskazał też minister Kowalczyk.

- Dobrym rozwiązaniem wydaje się wprowadzenie zakazu w dwie niedziele w miesiącu - uważa z kolei wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki.

Zgodnie z obywatelskim projektem, zakaz handlu w niedzielę miałby dotyczyć większości placówek handlowych. W projekcie przewidziano jednak szereg odstępstw od tego zakazu. Handel mógłby się odbywać m.in. w dwie kolejne niedziele poprzedzające święta Bożego Narodzenia, w ostatnią niedzielę przed Wielkanocą, w ostatnią niedzielę stycznia, czerwca, sierpnia oraz w pierwszą niedzielę lipca

Odstępstwa dotyczyłyby też m.in.: sklepów, gdzie handel prowadzi wyłącznie przedsiębiorca prowadzący indywidualną działalność gospodarczą (z wyłączeniem franczyzobiorców i ajentów), stacji benzynowych (z pewnymi obostrzeniami), sklepików z pamiątkami i dewocjonaliami, piekarni zlokalizowanych przy zakładach produkcyjnych prowadzących sprzedaż własnych produktów - do godz. 13. Handel w niedzielę mógłby też się odbywać m.in. w aptekach i punktach aptecznych.

Wyjęte spod zakazu byłyby też m.in.: placówki handlowe, których powierzchnia nie przekracza 25 mkw., usytuowane w obiektach do obsługi pasażerów; kwiaciarnie o powierzchni nieprzekraczającej 50 mkw., w których sprzedaż kwiatów stanowi minimum 30 proc. miesięcznego obrotu placówki.

W myśl projektu, nieprzestrzeganie zakazu podlegałoby "grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch". Projekt przeszedł już pierwsze czytanie w Sejmie i trafił do komisji polityki społecznej i rodziny.

Czy Solidarność zgodzi się na ustępstwa? Pewnie na jakieś się zgodzi, byle projekt był przyjęty szybko. - Jeżeli prace nad zakazem handlu w niedzielę nie ruszą z miejsca, zaczniemy działać - zagroził już w grudniu Alfred Bujara, współautor projektu.

Problemem są też coraz poważniejsze argumenty centrów handlowych, które nie chcą zakazu. Sejmowa komisja do spraw petycji nie uwzględniła co prawda ich wniosku o zaprzestanie prac nad obywatelskim projektem ustawy ograniczającej pracę w handlu w niedzielę. Podpisana przez 75 tys. osób petycja stowarzyszenie Polska Rada Centrów Handlowych nie trafiła jednak do kosza. Posłowie zdecydowali, że petycja trafi do komisji, która zajmuje się projektem. Tam będzie rozpatrywana jako głos w dyskusji.

Zobacz także WIDEO: "S" chce ograniczyć handel w niedziele. "Można mówić o kilkudziesięciu tysiącach ludzi, którzy stracą pracę"

"S" chce ograniczyć handel w niedziele. "Można mówić o kilkudziesięciu tysiącach ludzi, którzy stracą pracę"

Więcej o: