- Myślę, że kobiety w swoich oczekiwaniach płacowych powinny być odważniejsze. Zawsze czują się trochę bardziej zagrożone niż mężczyźni. Niesłusznie, bo w żaden sposób nie są gorszymi pracownikami. Są odpowiedzialne, lojalne, bardziej przywiązane do swoich miejsc pracy niż mężczyźni, którzy szukając lepszych zarobków, łatwiej podejmują decyzję o zmianie pracy – komentuje Rafalska.
- Mężczyzna zawsze ma trochę większe oczekiwania. Pora, żeby kobiety pozbyły się tego poczucia niepewności na rynku pracy, bo nie ma dla tego uzasadnienia. Jeżeli wykonujemy tę samą pracę i mamy ten sam zakres kompetencji, kwalifikacji, to wynagrodzenia proponowane kobietom i mężczyznom powinny być takie same. Tego płeć absolutnie nie powinna różnicować - dodaje minister. Zapewnia przy tym, że w jej resorcie przy ustalaniu wynagrodzenia, średnio minimalnie wyższego w przypadku kobiet, nie było kryterium płci.
Elżbieta Rafalska cieszy się także, że rozpiętości płacowe między kobietami i mężczyznami w Polsce zmniejszają się. Zaznacza jednak, że jest jeszcze sporo do poprawienia.
Jak wynika z Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń firmy Sedlak&Sedlak, w 2016 r. mediana wynagrodzeń brutto mężczyzn wynosiła 4295 zł (czyli połowa mężczyzn zarabiała 4295 zł lub mniej, a 4295 zł lub połowa więcej), a kobiet 3500 zł. To oznacza, że płace pań były średnio o ok. 18,6 proc. niższe od pensji panów. W tym samym badaniu w 2015 r. luka płacowa wynosiła 19,05 proc., w 2014 r. 21,7 proc., a w 2013 r. 20 proc.