Realizacja obietnic rządu PiS obciąża finanse państwa, ale ratuje je perspektywa poprawy wzrostu PKB. "Sądzimy, że przyspieszenie wzrostu w 2017 roku uchroni finanse rządu polskiego przed znacznym pogorszeniem, pomimo wysokich wydatków socjalnych, obniżenia wieku emerytalnego i utrzymującej się niepewności politycznej" - tłumaczy w komunikacie agencja S&P swoją dzisiejszą decyzję.
Decyzja S&P ws. ratingu Polski / Źródło: komunikat S&P
S&P spodziewa się, że w tym roku gospodarka przyspieszy i urośnie o 3,3 proc. - to prognoza minimalnie wyższa, niż poprzednio (w styczniu S&P mówił o 3,2 proc.), choć niższa od oczekiwanej przez wicepremiera Morawieckiego (niedawno mówił o ponad 3,5 proc.) czy wielu ekonomistów (na przykład mBank spodziewa się w tym roku 4 proc. wzrostu).
Według S&P, w przyspieszeniu gospodarczym w 2017 r. pomóc ma między innymi powrót inwestycji, głównie współfinansowanych ze środków z UE oraz utrzymująca się na wysokim poziomie konsumpcja, wspierana przez dobrą sytuację na rynku pracy. Chociaż S&P zauważa jednocześnie, że tę konsumpcję może nieco powstrzymać - jeśli zostanie wprowadzony - zakaz handlu w niedziele.
W średnim terminie gospodarce może być już trudniej tak szybko rosnąć, a rynek pracy obciąży starzenie się społeczeństwa oraz obniżenie wieku emerytalnego.
Rating z jednej strony wspiera niezależna i wiarygodna polityka monetarna Narodowego Banku Polskiego, z drugiej - według S&P - obciąża go niski poziom dochodów i zamożności oraz osłabienie ram instytucjonalnych państwa w rezultacie "rządowych działań osłabiających zdolność kluczowych instytucji do funkcjonowania".
Odniesień do polityki jest zresztą w tym komunikacie więcej. S&P wymienia je pisząc o ryzykach dla odbicia inwestycji prywatnych. Według analityków agencji to konflikt Polski z UE dotyczący Trybunału Konstytucyjnego, głos rządu przeciwko reelekcji Donalda Tuska, a w kraju napięcie między partią rządzącą a opozycją (tutaj S&P opisuje styczniowy protest w Sejmie).
Decyzja S&P ws. ratingu Polski / Źródło: komunikat S&P
Budżet obciąża program 500 plus, do tego dołoży się jeszcze wejście w życie niższego wieku emerytalnego. S&P spodziewa się więc, że deficyt sięgnie 3 proc. w tym roku, choć potem stopniowo będzie się zmniejszać. Agencja zauważyła poprawę po stronie przychodów do budżetu, jednak ocenia, że rządowe plany w tej kwestii mogą okazać się zbyt ambitne. Jeśli zbliżymy się do progu deficytu na poziomie 3 proc. PKB, rząd może być zmuszony ściąć wydatki albo wprowadzić dodatkowe podatki, takie jak odłożony na razie na półkę podatek handlowy - pisze S&P.
S&P pisze, że może podnieść nam rating, jeśli ograniczymy zadłużenie albo szybciej będziemy zmniejszać deficyt. Z kolei obniżkę mogłoby spowodować pogorszenie się finansów publicznych lub osłabiła się niezależność NBP.
S&P to jak na razie jedyna z trzech głównych agencji ratingowych, która w ogóle obniżyła nam ocenę wiarygodności kredytowej – czyli rating właśnie. Zrobiła to zupełnie niespodziewanie w styczniu ubiegłego roku, zaskakując inwestorów. Potem, w grudniu, ocena analityków S&P się poprawiła – wprawdzie nie podnieśli samego ratingu, ale podwyższyli nam za to jego perspektywę, z negatywnej do stabilnej. Teraz została utrzymana.
Ratingi, nadawane przez wyspecjalizowane agencje państwom, uważnie śledzą inwestorzy kupujący obligacje skarbowe. Im wyższy rating, tym większa wiarygodność kredytowa państwa, czyli tym mniejsze prawdopodobieństwo, że nie spłaci ono swoich zobowiązań. Krajom, które mają niskie ratingi, trudniej jest się zadłużać i finansować w ten sposób swoje wydatki.
+++
Zobacz też: Andrzej K. Koźmiński: Pracodawcy to nie są małe dzieci. To ludzie, którzy powinni dawać sobie radę