Chińczycy chcą zbudować polską elektrownię atomową. Oferują 250 mld zł na inwestycje

Chiny proponują Polsce sprzedaż technologii elektrowni atomowych. W ramach offsetu mieliby zainwestować nad Wisłą nawet 250 mld zł, np. w fabrykę samochodów elektrycznych.

Jednym z pomysłów na polski atom jest kupno technologii od Chin. W ub. miesiącu wiceminister energii Andrzej Piotrowski i jego chiński odpowiednik Li Fanrong podpisali w Pekinie porozumienie o współpracy ws. pokojowego wykorzystania energii jądrowej

"Dziennik Gazeta Prawna" podaje, że Chińczycy mieliby zbudować w Polsce reaktory o mocy do 10 GW w obu lokalizacjach, które są brane obecnie pod uwagę: Lubiatowo-Kopalino i Żarnowiec. Zapłacilibyśmy za nie 220-250 mld zł, a w ramach offsetu Chińczycy mieliby zainwestować w Polsce równowartość tej kwoty. Inwestycje mogłyby dotyczyć np. fabryki samochodów elektrycznych na Mazowszu lub bloki mieszkalne drukowane w technologii 3D.

Aktualnie Chiny eksploatują 36 reaktorów jądrowych i budują 20 kolejnych. Pierwszy blok jądrowy w Chinach został uruchomiony w 1991 r. a najnowszy w styczniu tego roku. Tylko trzy reaktory jądrowe zostały oddane do użytkowania w latach 90. XX wieku. Pozostałe 33 uruchomiono po 2000 r. Władze w Pekinie do 2021 r. zamierzają trzykrotnie zwiększyć moc zainstalowaną w elektrowniach jądrowych do 58 GWe osiągając 150 GWe mocy zainstalowanej do 2030  roku.

- napisano w komunikacie resortu energii

W dalszej perspektywie Chiny zamierzają zostać światowym dostawcą technologii jądrowych. Obecnie chińskie koncerny zaangażowane są w budowę elektrowni jądrowych w Pakistanie. Chiny zawarły umowy dotyczące realizacji projektów jądrowych w Argentynie, Rumunii i Wielkiej Brytanii.

Zdaniem niektórych ekspertów chińska technologia nie jest dla Polski najlepszym możliwym wyborem. Chińskie reaktory nie byłyby klasycznymi, chłodzonymi wodą, lecz wykonanymi w HTR, czyli wysokotemperaturowe, chłodzone gazem. To pozwala na szybszą ich budowę, dzięki temu pierwszy mógłby ruszyć w 2030 r. – Tej technologii na dużą skalę nikt na świecie nie używa, brzmi to więc dosyć nieprawdopodobnie – ocenia na łamach DGP prof. Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej

Więcej o: