Spadek eksportu jest dużym zaskoczeniem. Opublikowane w poniedziałek przez Federalne Biuro Statystyczne dane mocno różnią się od wcześniejszych prognoz analityków. Ankietowani przez Reutersa spodziewali się wzrostu eksportu o 0,2 proc. w ujęciu miesięcznym.
Spadł też import - w porównaniu do stycznia o 1,3 proc. Tutaj spodziewano się wzrostu o 0,3 proc.
Tym samym zmniejszyła się nadwyżka w handlu zagranicznym Niemiec - do 19,2 mld euro w lutym, z 21,5 mln euro w styczniu. To z kolei najsłabszy tego rodzaju wynik od stycznia 2017 roku.
Kolejny sygnał spowolnienia tempa wzrostu
Najnowsze dane korelują z rozczarowującymi informacjami o produkcji przemysłowej w Niemczech, które opublikowano w ubiegłym tygodniu. Ta, przypomnijmy, w porównaniu ze styczniem spadła o 1,6 proc. i był to największy miesięczny spadek od sierpnia 2015 r. Ekonomiści spodziewali się tutaj wzrostu o 0,2 proc.
Wszystko to sugeruje, że gospodarka Niemiec i szerzej europejska rozwija się teraz wolniej niż w nieodległej przeszłości - jesteśmy już za szczytem prosperity.
Ponieważ Niemcy są naszym największym partnerem gospodarczym, jest niemal pewne, że obserwowane za naszą zachodnią granicą wyhamowanie tempa wzrostu gospodarczego odbije się i na naszych wynikach gospodarczych.
Głównym problemem Niemiec teraz wydaje się przekonanie Amerykanów, aby nie wprowadzali nowych ceł. Zwłaszcza na produkty z Europy, ale nie tylko. Ograniczenia w handlu pomiędzy USA a Chinami z powodu globalnych powiązań gospodarczych również odczujemy w Europie.
Nowa cła mogą szczególnie silnie uderzyć w gospodarkę krajów nastawionych na eksport - a taka jest gospodarka Niemiec i w dużym stopniu taka jest też gospodarka Polski.
W piątek do Waszyngtonu wybiera się na rozmowy Angela Merkel. Ciekawe, czy uda się jej przekonać Donald Trumpa, by powstrzymał choć część protekcjonistycznych działań.
Tekst pochodzi z blogu „Giełda i gospodarka.pl”.