Patkowski w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" mówił, że z powodu kryzysu wywołanego epidemią koronawirusa nie można wykluczyć cięcia niektórych wydatków. Zaznacza, że nie będą ograniczane wydatki na cele społeczne i inwestycyjne, ale możliwe, że wzrost zatrudnienia i pensji w administracji publicznej zostanie zahamowany. Czy możliwe są także cięcia wynagrodzeń?
Wydaje się, że obecnie nie jest to potrzebne. Jeśli jednak stabilność budżetu byłaby zagrożona, to obniżki wynagrodzeń i tak są łagodniejszą formą reakcji na kryzys niż zwolnienia
- przekonuje wiceminister finansów. Wskazuje także, że "doświadczenia choćby z kryzysu 2008-2009 pokazują, że lepiej sobie pozwolić na poluzowanie deficytu budżetowego niż trzymać się polityki zaciskania pasa".
Oszczędności w administracji publicznej zapowiadał także w kwietniu Mateusz Morawiecki. - Będziemy działali na zasadzie maksymalnych oszczędności tam, gdzie to będzie konieczne - mówił wtedy premier zaznaczając jednocześnie, że rząd będzie też "ostrożnie, ale odważnie" korzystał z deficytu budżetowego, który może w tym roku nawet przekroczyć 4 proc.
"Przedepidemiczny" budżet zakładał równowagę między wpływami a wydatkami w kasie państwa. Już wtedy jednak zwracano uwagę, że gdyby uwzględnić wszystkie instytucje publiczne, a nie tylko stan centralnej kasy, deficyt wynosiłby ok. 26 mld zł (1,2 proc. PKB). W budżecie założono także m.in. kilkanaście miliardów złotych wpływów z opłaty przekształceniowej w ramach reformy OFE - która jednakowoż została wstrzymana.
Jak informuje Patkowski, choć w pierwszym kwartale dochody podatkowe państwa były o 5,9 mld zł wyższe niż rok temu, po kwietniu z pewnością zobaczymy załamanie we wpływach do budżetu. Jaka będzie jego skala? To ma okazać się w czerwcu i to wtedy powinno dojść do nowelizacji tegorocznego budżetu.
Przypomnijmy, że według szacunków rządu zawartych w aktualizacji programu konwergencji (zawiera prognozy dotyczące gospodarki i finansów), w 2020 r. deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych wzrośnie do 8,4 proc. PKB (z 0,7 proc. PKB z 2019 r.). Dług sektora podniesie się w tym roku do 55,2 proc. PKB (z 46 proc. w 2019 r.). Z jednej strony będzie to efekt spadku dochodów budżetowych, z drugiej - wzrostu zadłużenia z pomocy działań pomocowych dla gospodarki. Według rządowej prognozy z APK, PKB Polski ma w 2020 r. spaść o 3,4 proc.