Szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot oficjalnie potwierdził, że odnaleziona została głowica rakiety, która spadła w lesie pod Bydgoszczą. Opisał, że jest ona "szczególna", ponieważ została "zbudowana z betonu". Z tego opisu, a także ze zdjęć, które wyciekły do mediów, wynika, że prawdopodobnie jest to radziecki pocisk manewrujący Ch-55. To potwierdza przypuszczenia dziennikarza Gazeta.pl Maciej Kucharczyka, który pisał o tym krótko po odnalezieniu szczątków sprzętu wojskowego. Jak wskazywał, na pocisk Ch-55 wskazują "zaokrąglone końcówki skrzydeł i sterów". Jeżeli to przepuszczenia się potwierdzą, to oznacza, że w Polsce spadła pocisk produkowany przez ZSRR w latach 70.
Głównym celem tych odpalanych przez samoloty (głównie bombowce strategiczne Tu-96 i Tu-160) rakiet manewrujących dalekiego zasięgu było, w sposób trudny do wykrycia dostarczenie ładunku termojądrowego na cel odległy o 2500-3000 kilometrów (w zależności od wersji). Rakieta porusza się z prędkością poddźwiękową (około 900 km/h) na małej wysokości rzędu 100 metrów. Po drodze może wykonać kilka zaprogramowanych zwrotów, aby jeszcze bardziej utrudnić wykrycie i przechwycenie. Jej główną ochroną jest jednak mała wysokość lotu, co istotnie utrudnia wykrycie przez radary stojące na ziemi. Gdy zimna wojna się skończyła, rakiety Ch-55 pozbawiono głowic jądrowych i zamontowano w nich głowice konwencjonalne z normalnymi ładunkami wybuchowymi. W ten sposób powstała wersja Ch-555.
Obie wersje są używane przez Rosjan w atakach na Ukrainę. Ch-55 są pozbawiane głowic jądrowych i wysyłane jako wabiki dla ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Awaryjność rakiet obu wersji ma być jednak wysoka ze względu na wiek i słabą jakość elektroniki. To może być powód, przez który prawdopodobnie jej szczątki znaleziono opodal Bydgoszczy. Maciej Kucharczyk wyjaśniał, że jest możliwe, że wystrzelona przez Rosjan rakieta doznała awarii, zboczyła z kursu i zamiast nad Ukrainę, poleciała nad Polskę i spadła obok Zamościa. Można również postawić hipotezę, że owszem jest to rakieta rodziny Ch-55 lub coś nieznanego stworzonego na jej bazie, ale nie rosyjska, a ukraińska. Istnieje szansa, że w sytuacji kryzysowej Ukraińcy próbowali przywrócić do życia dawno nieużywane pociski.