StateWatch, ukraińska organizacja pozarządowa, oraz Bloomberg opublikowali zdjęcia znalezionej rosyjskiej rakiety z niezwykle późną datą produkcji. Znaczniki obudowy wskazują, że pocisk wyprodukowano 19 maja 2023 r., czyli zaledwie miesiąc po tym, jak został znaleziony. Oznacza to, że prawdopodobnie nie przeszedł kilkumiesięcznych testów, które zazwyczaj przeprowadza się, zanim pociski zostaną użyte w warunkach wojennych. Co więcej, rakieta miała na obudowanie zapisaną bardzo bliską datę "przydatności do użycia" - 12 września tego roku.
To może wskazywać, że rosyjscy producenci idą na skróty, aby szybko dostarczyć pociski na linię frontu
- opisuje Bloomberg. Potwierdzają to również badania specjalistów ze StateWatch, które opisuje portal. Z racji tego, że znaleziona rakieta nie eksplodowała, można było przyjrzeć się dokładnie jej budowie. Okazało się, że komponenty nie miały gotowej specyfikacji, a niektóre części zostały przylutowane ręcznie.
"Rosyjskie firmy zbrojeniowe przystosowały się do nowej rzeczywistości, w której często muszą obniżać swoje standardy techniczne i stosować taktyki w celu uniknięcia sankcji" - mówiła w rozmowie z Bloombergiem Maria Shagina, ekspertka ds. sankcji gospodarczych w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych. Natomiast anonimowy członek wywiadu wytłumaczył portalowi, że nie można wyciągać tak daleko idących wniosków na podstawie tego pocisku, ponieważ podejście Rosji do standardów było mało rygorystyczne, nawet w warunkach pokoju.