Walter Huang zginął w wypadku w swojej Tesli w 2018 roku na drodze US-101 koło Mountain View, w Kalifornii. Samochód jechał z prędkością 112 km/h w trybie "autopilota", gdy nagle skręcił i rozbił się na barierkach. Huang trafił do szpitala, gdzie zmarł kilka godzin później - miał 38 lat. Był inżynierem w Apple. Śledztwo w sprawie prowadziła Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB), która w zeszłym tygodniu ujawniła jego wyniki.
>>> Tesla wybudowała swoją gigafabrykę w Szanghaju
Jak podają zagraniczne media, m.in. "The Guardian" i The Verge, które powołują się na wyniki ze postępowania NTSB, Walter Huang podczas wypadku grał na smartfonie i nie patrzył na drogę. Obecna technologia i prawo nie pozwalają jeszcze na wprowadzenie do ruchu w pełni autonomicznych samochodów.
Samochody są tylko częściowo zautomatyzowane, co oznacza, że jeśli się poruszasz takim pojazdem to nie możesz spać, czytać książki, oglądać telewizji. Nie możesz też grać w gry wideo, co robił kierowca, jak udało nam się ustalić
- mówi szef Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu, Robert Sumwalt.
Kierowana przez niego Agencja apeluje jednocześnie, by stworzyć zabezpieczenia blokujące możliwość korzystania z telefonu w samochodzie, który jest w trybie "autonomicznym". Technologia ta wciąż wymaga, by kierowca był skupiony na jeździe i reagował na wydarzenia na drodze. Ponadto śledztwo NTSB wykazało, że barierki nie zostały naprawione po wypadku, który miał tam miejsce 11 dni wcześniej. Wdowa po Huangu twierdzi, że tego samego dnia, jej mąż poinformował ją, że rano w trakcie drogi do pracy jego Tesla SUV X w tym samym miejscu skręciła w stronę barierek.
Prawnik rodziny napisał, że Walter Huang wiedział o pewnym problemie "nawigacyjnym" w aucie i udał się do serwisu w celu naprawy. Mechanicy nie byli jednak w stanie tego zrobić, informuje FR24 News. Żona Huanga pozywa teraz Teslę i kalifornijski departament transportu.