W niedzielę 19 września po godzinie 15 czasu lokalnego przebudził się kanaryjski wulkan Cumbre Vieja na wyspie La Palma. Była to jego pierwsza erupcja od 50 lat. W mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się nagrania lawy płynącej ulicami, nierzadko wdzierającej się do domów Kanaryjczyków i pochłaniającej ich dobytek.
- Kiedy dzisiaj wybuchł wulkan, byłam przerażona. Dla dziennikarzy jest to coś spektakularnego, dla nas to tragedia. Myślę, że lawa dotarła do domów niektórych krewnych - mówiła w dzień wybuchu Agencji Reutera kobieta mieszkająca w okolicy Isabel Fuentes. Kiedy poprzednio wybuchł wulkan, miała ona zaledwie pięć lat.
Podczas niedzielnej konferencji prezydent Wysp Kanaryjskich Angel Victor Torres przekazał, że ewakuowano pięć tysięcy osób i jak na razie nie zgłoszono żadnych obrażeń. W związku z przemieszczającymi się nawet 20 milionami metrów sześciennych lawy niewykluczone były jednak kolejne ewakuacje. W aktualizacji z 22 września Reuters pisze, że łącznie ewakuowano sześć tysięcy osób, a zniszczonych zostało około 166 domów.
Lawa cały czas przesuwa się jednak w kierunku morza, a kolejne straty są niemożliwe do powstrzymania. Mieszkańcy Los Llanos de Aridane, miejscowości leżącej na możliwej trasie lawy, otrzymali od ratowników godzinę na spakowanie najważniejszych rzeczy i ucieczkę. Rodziny pakują materace, lodówki, pralki i ubrania. Władze natomiast ostrzegają, że gdy lawa dotrze do morza, może wytworzyć chmurę toksycznych gazów i w wyniku gwałtownego ochłodzenia prawdopodobnie wybuchnąć.
Początkowo prognozowano, że strumień lawy dotrze do morza w poniedziałek, jednak zaczął poruszać się wolniej. Do wtorku rano lawa pokryła teren 103 hektarów. W mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się nagrania dokumentujące, jak rozżarzona masę zalewa ulicę i domy.