Memotechnika: 7 wspaniałych (?) na 7 lat YouTube'a

Kilka dni temu YouTube obchodził swoje 7 urodziny. Ciężko określić, o jak wielu osobach nigdy byśmy nie usłyszeli, gdyby nie ten serwis. To oczywiste, że bez większego problemu można by znaleźć tysiące takich historii. Postanowiliśmy jednak trochę się ograniczyć i na 7 lat istnienia wybraliśmy ich... siedem. Czasem dość przewrotnie.
Rebecca Black Rebecca Black

Rebecca Black

W Internecie - zresztą nie tylko tam - zawsze pełno było plebiscytów na rozmaite "najlepsze piosenki świata". A co z piosenkami najgorszymi? No właśnie: to była luka, którą trzeba było zapełnić. Na szczęście pojawiło się "Friday":

Wytłumaczmy sobie jedno: Rebecca Black była nikim. Nikt o niej nie słyszał. Nie jest spokrewniona z żadną znaną osobą. Mało znana, niezależna wytwórnia Ark Music Factory z Kalifornii zrobiła jej piosenkę i klip do niej. Wrzuciła go do sieci. Ciężko powiedzieć, dlaczego w ciągu kilku tygodni kawałek ten został ogłoszony "najgorszym na świecie", ale tak się właśnie stało. Obejrzano go dziesiątki milionów razy.

Popularność to jednak popularność, niezależnie od tego "jak o tobie mówią". Black nagrywało kolejne - już nawet całkiem znośne - kawałki, które też z ogromną chęcią oglądano. Wystąpiła gościnnie w klipie Katy Perry. Z czasem pewnie wszyscy zapomną o "Friday". A nastoletnia piosenkarka ciągle będzie ekstremalnie popularna.

Nie byłoby jej, gdyby nie YouTube.

Kony

Tak, zdaje sobie sprawę, że to kontrowersyjny wybór. Pozwólcie mi jednak udowodnić jego słuszność.

Joseph Kony to przywódca Armii Boga w Ugandzie, zbrodniarz wojenny numer jeden na liście Międzynarodowego Trybunału Karnego, człowiek odpowiedzialny - między innymi - za masowe porwania dzieci. Mimo to jeszcze kilka miesięcy temu nikt o nim nie słyszał. Sprawę postanowiła nagłośnić fundacja Invisible Children, która - na YT właśnie - opublikowała film dokumentalny na jego temat:

Film opublikowano w jednym, konkretnym celu - chciano sprawić, by świat usłyszał o Konym. By jego nazwisko było na ustach wszystkich. Założono, że jeżeli miliony ludzi na całym świecie zacznie obchodzić los tego człowieka, to prędzej czy później ktoś go znajdzie i pojma. Chciano uczynić Kony'ego "sławnym".

Czy to się udało? Cóż, teraz wiemy już kim Kony jest. Nie wiedzielibyśmy, gdyby nie YouTube. Co nie zmienia faktu, że ciągle nie udało się go pojmać.

Cała sprawa ma zresztą jedno - dość dziwne, ciężko nawet powiedzieć czy zabawne - post scriptum. Jason Russell, jeden z współzałożycieli Invisible Children, został zatrzymany 16 marca w San Diego przez policję. Powód? Masturbacja w miejsce publiczny. Russell był pijany.

Ale to tak tylko na marginesie.

Ted Williams Ted Williams Ted Williams

Ted Williams

Ted Williams dzięki YouTube'owi odzyskał życie.

Jeszcze na początku ubiegłego roku Williams był bezdomny. Żebrał na ulicach i na skrzyżowaniach. Tabliczka, którą nosił ze sobą, mówiła, że ma dar od Boga - "złoty głos". Ktoś postanowił go nagrać i, faktycznie, okazało się, że Williams naprawdę mówi niczym profesjonalny, znakomity lektor radiowy. Ten filmik swego czasu wzbudził w sieci prawdziwą furorę:

Na samym filmiku - który dość szybko wzbudził ogromne zainteresowanie w sieci - się na szczęście nie skończyło. Dość szybko znaleźli się ludzie, którzy postanowili Williamsowi pomóc i go zatrudnić. Choć miał on problemy z prawem, był uzależniony od alkoholu i narkotyków, udało mu się pokonać wszystkie te słabości.

Dziś nie jest już bezdomny, ma pracę i żyje mu się prawdopodobnie całkiem nieźle. W trzeźwości, dodajmy. Nie byłoby tak, gdyby nie YouTube.

OK Go - OK Go - "Here It Goes Again" - kadry OK Go -

OK Go

Czy ktoś usłyszałby o zespole OK Go, gdyby nie ich fenomenalnie pomysłowe teledyski? Nie chcę być brutalny ani urazić fanów tej kapeli, ale strzelam, że raczej nie. Ich muzyka nie jest na tyle chwytliwa i dobra, by na dłużej przebiła się do świadomości świata. Udało się to jednak zrobić - dzięki teledyskom. I dzięki YouTube'owi.

To był rok 2006, internauci dopiero uczyli się, jak przesyłać sobie linki do rozmaitych "śmiesznych filmików". Zespół OK Go wykorzystał to w stu procentach. Zrobił teledysk, który stał się wiralem i w ciągu tygodnia obejrzano go ponad milion razy. Dziś może nie robi to ogromnego wrażenia, ale wtedy to była bardzo duża liczba. Chodzi, rzecz jasna, o ten filmik:

Oto zespół, który dzięki YT zrobił karierę. Zresztą, panowie do dziś doskonale zdają sobie sprawę z tego, co uczyniło ich popularnymi. Do dziś każdy ich teledysk to mało dzieło internetowej sztuki. Żaden nie zapadł chyba w świadomość internautów tak mocno jak "Here It Goes Again", ale, kto wie... Może jeszcze kiedyś uda im się pobić samych siebie. Na pewno nie mieliby czego pobijać, gdyby nie YouTube.

Rick Astley Rick Astley Rick Astley

Rick Astley

OK, to pozycja przewrotna.

"Never Gonna Give You Up" to piosenka będąca solowym debiutem Ricka Atleya. Ukazała się w 1987 roku - 18 lat przed powstaniem YouTube'a. Już wtedy była popularna. Dopiero jednak w czasach wymieniania się filmikami stała się prawdziwym hitem i niemalże symbolem nowego serwisu.

Dlaczego?

Cóż, to kwestia specyfiki sieci. "Rickrolling" to specyficzna zabawa internetowa. Kiedy tylko gdzieś w Internecie toczy się dyskusja na jakiś temat, zawsze znajdzie się ktoś, kto wklei link do czegoś, co ma się odnosić do tematu. Po kliknięciu okaże się, że to "Never Gonna Give You Up". Gratulacje, właśnie zostałeś wyrolowany i zrickrollowany.

Ile osób usłyszałoby o Ricku Astleyu, gdyby nie YouTube? Pewnie zdecydowanie mniej. Teraz w końcu zna go prawie każdy internauta. Choć ciężko powiedzieć, by sam Astley w jakikolwiek sposób tę - dosyć przypadkową w sumie - popularność wykorzystał.

Justin Bieber

Oooo tak, czekaliście na tę pozycję.

Mało kto już dziś o tym pamięta, ale Bieber to, że w ogóle został odkryty, zawdzięcza YouTube'owi. Dawno temu, w roku 2007 (miał wtedy dwanaście lat), jego rodzice umieszczali na tym serwisie filmiki, na których chłopak śpiewał rozmaite piosenki, głównie oscylujące wokół RnB. To dzięki temu mógł go odkryć Scooter Braun, amerykański menadżer, który wciągnął Biebera do świata show biznesu.

Podejrzewam, że nie trzeba rozwodzić się nad tym, jaką karierę zrobił Justin Bieber. Ten chłopak ma na swoim koncie nawet film biograficzny na swój temat.

Nie byłoby Biebera, gdyby nie YouTube. Kwestią otwartą pozostaje czy powinniśmy być mu za to wdzięczni...

Noah - fot. YT Noah - fot. YT Noah - fot. YT

Noah i inni

Justin Bieber to utalentowany muzyk, którego już ktoś odkrył. Już zrobił międzynarodową karierę. A ilu na YouTube jest takich, którzy ciągle na to czekają?

Setki. Tysiące. Miliony.

Jednym z nowszych przykładów może być Noah, 18-latek, który w dość oryginalny sposób postanowił wykonać utwór "Sexy And I Know It" zespołu LMFAO:

Dzięki serwisowi YT tego typu talentów można znaleźć mnóstwo. W trzy minuty. Czy programy w stylu "talent show" mają jeszcze sens, jeżeli pod ręką mamy taką ich kopalnię?

Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie YouTube. Z okazji siódmych urodzin życzymy więc lat co najmniej stu. Kolejnych wirali, kolejnych śmiesznych filmików i kolejnych gwiazd, które właśnie tam rozpoczną swoje kariery. Najlepszego!

Memotechnika: poznaj inne memy

RPG

O ignorowaniu Hitlera

To naprawdę dziwne obrazki...

kadr z filmu Upadek

I o samym Hitlerze

I tym, jak w jego obronie stanęli internauci.


O problemach Pierwszego Świata

Tak codziennych, a tak ważkich.

Sad Keanu

O pewnym Stevie

Który tak naprawdę nazywa się Blake

Więcej o: