Ostatni rok powinien był dać nam do myślenia. Najpierw wulkan pokazał jak nieznaczne są osiągnięcia technologiczne w obliczu sił natury i jacy sami przy nich jesteśmy nieznaczni, później przypomniała nam o tym powódź. Co jeszcze może nas czekać, o czym nie pomyśleliśmy?
Wyobraźmy sobie, że...
Wzrasta aktywność Słońca. Dochodzi do wybuchów materii a cząsteczki plazmy wystrzelają w kierunku Ziemi. Nie przebijają się przez chroniącą nas atmosferę, za to skutecznie unieszkodliwiają satelity krążące po naszej orbicie. Co się wówczas dzieje?
Przestają działać telefony komórkowe oraz nadajniki GPS. Zaczyna panować chaos - komórki mamy zawsze przy sobie, dają nam poczucie bezpieczeństwa oraz ciągłego kontaktu ze światem. Są pierwszym urządzeniem po które sięgniemy w poszukiwaniu pomocy. Teraz zaś przestają działać.
Na początku sądzimy, że to przejściowe, jakieś zakłócenia jak podczas masowych imprez albo Sylwestra. Gdy nie mijają jednak po kilku godzinach, zaczyna się chaos. Rodzice pełni niepokoju usiłują się dodzwonić do swoich dzieci, które kilka godzin ponad normę nie wracają do domu. Uniemożliwiona zostaje praca kilku, kilkudziesięciu tysięcy osób.
Połączenia wykonywane via VoIP także nie dochodzą do skutku, ponieważ satelity odpowiadają także za przesył danych internetowych. Dochodzi do zawirowań na giełdzie, ponieważ maklerzy na czas nie zdążyli wydać odpowiednich poleceń dotyczących kupna lub sprzedaży akcji. Tymczasem...
Nie działają telefony, więc nie można powiadomić odpowiednich służb o zagrożeniu związanym z liniami wysokiego napięcia. Mróz oraz kurczliwe właściwości stali doprowadzają do ich zerwania, w regionie zapada ciemność. Chaos się powiększa - o sytuacji nie można powiadomić najbliższych ze względu na kryzys GPS, lokalnie nie ma możliwości także połączenia się z Siecią.
Niektórym osobom zaczyna doskwierać chłód (elektryczne grzejniki) i głód (elektryczne piekarniki i płyty). Sparaliżowana jest komunikacja - nie działa metro, pociągi, trolejbusy. Wkrótce przestaną działać autobusy, ponieważ nie można będzie ich zatankować. Sygnalizacja świetlna w mieście to przeszłość, dochodzi do karamboli.
Wysiadają sposoby monitorowania, zarówno miejskiego (zaczyna szerzyć się anarchia) jak i na większą skalę. Rząd nie jest w stanie oszacować sytuacji, nie jest też więc w stanie przedsięwziąć środków zapobiegawczych. Przypominam - nie działają telefony, Internet oraz aparatura, więc naukowcy nie mogą przekazać odpowiednim osobom informacji o zbliżającym się trzęsieniu Ziemi.
Do trzęsienia Ziemi dochodzi w rejonie ważnego węzła energetycznego Europy. W ciemnościach nie jest już pogrążony nieznaczny region, lecz spora część Starego Kontynentu. Wstrzymana zostaje produkcja, wielkie koncerny każdej godziny tracą miliony dolarów, bez zasilania nie funkcjonują główne węzły sieciowe, Europa nie ma dostępu do Sieci.
Szwankuje wymiana informacji między Europą a pozostałymi częściami świata. Wideokonferencja między dyplomatami dwóch zwaśnionych krajów nie dochodzi do skutku; jeden z nich uznaje, że jest to lekceważące i zrywa stosunki dyplomatyczne. To jednak nie wszystko.
To samo trzęsienie Ziemi poruszyło płyty tektoniczne znajdujące się pod powierzchnią oceanu. Światłowody poprowadzone po jego dnie ulegają naruszeniu a następnie przerwaniu. Kryzys informacyjny powiększa się. Uniemożliwiony jest transport dóbr codziennego użytku, takich jak lekarstwa, żywność czy koce. W Europie zaczynają się epidemie.
Które równa z ziemią niżej położone tereny na świecie.
------
Dlaczego kreślimy tak apokaliptyczny scenariusz? Bo często życie wykracza poza obręb hollywoodzkiej wyobraźni i serwuje nam wydarzenia, których byśmy się nie spodziewali. Tak, jak na przykład tego, że wybuch islandzkiego wulkanu sprawi iż wstrzymana zostanie produkcja BMW, serwery należące do Grupy ITI staną przed realnym zagrożeniem zalania a warszawskie Zoo stanie przed decyzją o odstrzale zwierząt.
Joanna Sosnowska