Pięć faktów o windach na międzynarodowy dzień windy

Winda to jedno z tych urządzeń, które oprócz swej pierwotnej funkcji posiada także inne. Ze względu na swą niewielką powierzchnię spełnia często szereg funkcji społecznych. Większość z nas już teraz codziennie korzysta z windy spędzając kilka minut wewnątrz najpierw czekając na jej przyjazd. Przez ten czas nie da się uciec ani przed uciążliwą sąsiadką "z góry" ani wzrokiem szefa.

W windzie zawieramy nowe znajomości, kurtuazyjnie podtrzymujemy stare, a niekiedy zdobywamy się na odwagę i korzystamy z chwili symbolicznego odosobnienia. Dźwig osobowy jest świadkiem wielu nietypowych wydarzeń. Jest miejscem horrorów z miejskich podań, a wielogodzinne awarie, które zdażyły się znajomemu koleżanki sąsiada kuzynki z warszawskiego Ursynowa przeszły do legendy. Co jednak wiemy o windach oprócz tego, że 23 marca każdego roku obchodzą swój dzień?

1. Pierwsze windy osobowe funkcjonowały już w starożytności

Towarzyszą ludzkości od wieków. Pierwsze wariacje stacjonarnych dźwigów znano już w starożytności i wykorzystywano do przemieszczania ciężkich materiałów budowlanych. W czasach Imperium Rzymskiego dźwigi osobowe ponoć funkcjonowały w pałacu Nerona oraz w Koloseum (ok. 50 rok n.e.), między innymi, służąc do wprowadzania uczestników wydarzeń na tamtejszą arenę. Wysokość szybów, o ile w ogóle można o nich mówić, nie była imponująca a sam mechanizm napędzany był za pomocą prostego zwolnienia przeciwwagi, czasem tylko zapośredniczonej przez krążek linowy, potocznie zwany bloczkiem. Autorstwo pierwszej windy w naszym rozumieniu przypisuje się jednak żyjącemu w I wieku p.n.e. rzymskiemu architektowi i konstruktorowi Vitruviusowi.

Zarówno w tamtych czasach jak i później starano się opracować system napędzania dźwigu, który pozwalałby na wielokrotne i nie nastręczające problemów wykorzystanie. Posługiwano się w tym celu zwierzętami pociągowymi, kołowrotami i wreszcie wielokrążkami, czyli systemami lin i krążków, które pozwalały na rozłożenie sił. Działającą replika średniowiecznej windy napędzanej siłą ludzkich mięśni znaleźć można w szwajcarskim Bernie.

2. Pierwsza współczesna winda powstała w połowie XIX wieku

Działającą windę, którą można nazwać bezpośrednim protoplastą znanych dziś urządzeń zbudował w 1852 roku amerykański konstruktor Elisha Otis. Pierwszy egzemplarz zamontowano jednak dopiero w 1857 roku. Twórca promował swój wynalazek podczas Wystawy Światowej w Nowym Jorku w 1853 roku.

Kilkadziesiąt lat później, bo w 1880 roku konstrukcję udoskonalił, dołączając do niej silnik elektryczny Werner von Siemens. Od tego momentu winda rozpoczęła swoją światową karierę.

3. Pierwsze windy nie uznawały podziału na piętra

Pierwsze powszechnie montowane windy wyposażone były w tak zwane sterowanie korbowe. Osoba decydująca o kierunku ruchu dźwigu  - windziarz - operowała korbą, przestawiając ją w pozycję "do góry" lub "w dół" aby na żądanym piętrze zatrzymać mechanizm przełożeniem uchwytu na "stop". Winda, dotarłszy na odpowiednie piętro nie zatrzymywała się samoczynnie. O komforcie podróży a szczególnie wyjścia z windy decydował zatem kunszt operatora mechanizmu - windziarza.

Podstawową wadą tego typu rozwiązania, oprócz konieczności stałej obsługi przez wyspecjalizowanego pracownika był fakt, że "przywołanie" windy było możliwe dopiero po zakończeniu przez nią kursu. Od momentu zatrzymania mechanizmu liczył się refleks - wygrywał ten, kto pierwszy wcisnął guzik przywołania.

80 osobowa winda 80 osobowa winda fot. Mitsubishi

4. Najwieksza winda osobowa na świecie

Największy dźwig osobowy na świecie, bo przeznaczony do transportu aż 80 osób naraz zamontowano w 2010 roku w 41 piętrowym biurowcu Umeda Hankyu Building w Japonii. To jeden z pięciu tego typu mechanizmów produkcji Mitsubishi zamontowanych w Osace.

Winda ta mierzy 3,4 metra szerokości, 2,8 metra długości i 2,6 metra wysokości. Dźwig bez problemu unosi 5250 kg, czyli 80 osób o wadze do 65 kilogramów.

Największym problemem pasażerów tej windy o pojemności średniej wielkości autobusu wydaje się być chyba znalezienie się w samym środku - daleko od drzwi, konsoli sterującej i przestronnej szyby, przez którą można obserwować miasto.

5. Na orbitalną stację kosmiczną astronauci będą wjeżdżać... windą

Eksperci są zgodni - jeśli chcemy podbić kosmos musimy zacząć budować pojazdy kosmiczne na orbicie. Stworzenie załogowego pojazdu, który zdolny by był pokonać ziemską atmosferę a następnie wyruszyć z dużą prędkością w kontrolowaną podróż liczoną w milionach kilometrów graniczy z cudem. Montaż statku na orbicie miałby znacznie zmniejszyć koszt budowy oraz pozwoliłby skupić się na pokonywaniu samej przestrzeni kosmicznej, nie zaś na paleniu tysięcy litrów paliwa by przełamać ziemskie przyciąganie.

Niestety koszt wynoszenia elementów pojazdu na orbitę przy użyciu silników rakietowych mógłby uniemożliwić całe przedsięwzięcie. Dlatego postanowiono, że wstępnie w przestrzeń części wydostaną się przy pomocy gigantycznej windy zakotwiczonej na stacji kosmicznej na orbicie.

Zanim to jednak nastąpi naukowcy muszą opracować super wytrzymałą linę, która sięgnie około trzystasześćdziesiątego kilometra nad powierzchnię Ziemi, czyli do tak zwanej orbity geostacjonarnej. Najpoważniejszym dotychczas kandydatem na podstawowy budulec kabla okazały się być elastyczne i bardzo trwałe węglowe nanorurki.

Ponadto, winda ma zostać wyposażona w pokładowy napęd zasilany energią z ogniw foto-woltanicznych zamontowanych pod platformą. Dlaczego pod a nie nad? Bo z powierzchni Ziemi stacja matka będzie nieprzerwanie wysyłać w kierunku windy promień lasera o konkretnej częstotliwości. Tak, aby udostępnić platformie stały bezprzewodowy dopływ energii, niezależnie od pogody i wysokości, na której znalazła się winda.

Zanim jednak kosmiczna winda przeniesie się z deski kreślarskiej w rzeczywistość może minąć jeszcze kilkanaście międzynarodowych dni windy.

Więcej o: