Sean Parker, kontrowersyjny twórca Napstera i jeden z pierwszych inwestorów Facebooka, stanął na czele kolejnej rewolucji. Jak donosi Variety tym razem chce zmienić obecny model dystrybucji filmów, w którym duże produkcje najpierw wyświetlane są w kinach, a dopiero później trafiają pod strzechy. W przyszłości nowe tytuły mają być dostępne jednocześnie w multipleksie i na naszym telewizorze.
Screening Room Fot. Screening Room
Ile to kosztuje?
Startup Seana Parkera, Screening Room, próbuje obecnie zachęcić do współpracy duże studia z Hollywood. Przekonać je mają tania i szeroka dystrybucja oraz nowoczesne zabezpieczenia antypirackie. Jakie? Tego nie podano, ale ma być ono nie do złamania. Na razie wiadomo jedynie, że AMC, posiadające jedną z największych na świecie sieci kin, i wytwórnie takie jak Universal, Fox i Sony są zainteresowane współpracą.
Co to jednak oznacza dla widza? Według zdobytych przez Variety informacji dostawka do telewizora ma kosztować 150 dolarów, a samo korzystanie ze Screening Room to 50 dolarów (ok. 200 zł) za jedno odtworzenie filmu. Biorąc pod uwagę, że jeden bilet do kina w Stanach Zjednoczonych kosztuje średnio 8,50 dolara, jest to całkiem sporo. Na pewno zatem ta usługa nie będzie konkurencją dla Netflixa, raczej sposobem na grupowy seans premierowego hitu w przydomowej salce kinowej. Jednak ilu z nas może sobie pozwolić na taki luksus?
Dziwne pomysły
Doniesienia Variety budzą zdziwienie, gdyż już wcześniej kiniarze podnosili larum na samo wspomnienie o jednoczesnych premierach filmowych w streamingu. Nawet jeśli mieliby otrzymywać część z tak wypracowanych zysków, to tym samym kanibalizowaliby ruch w kinach, a przecież zarabiają najwięcej nie na biletach lecz na sprzedaży przekąsek.
Co więcej, dla dużych wytwórni premiery kinowe są reklamą tego, na czym naprawdę zarabiają - zabawek i licencjonowanych produktów. Nie miałoby więc żadnego sensu obniżanie wartości własnej produkcji poprzez jednoczesne wypychanie jej na domowe telewizory.
W przeszłości Sean Parker pokazał, że ma nosa do interesów, więc warto śledzić jak ten radykalny pomysł zostanie przyjęty przez branżę filmową.
[Źródło: Variety]