I od strony praktycznej eksperymentatorzy pokazali możliwość, na przykład, całkowitego wyłączenia hamulców, co znacząco utrudnia spowolnienie samochodu. Albo, z innych przykładów, zmiany wyświetlanej przez deskę rozdzielczą prędkości na niższą, zablokowania drzwi i nagłego włączenia hamulców. Tylko z lewej strony samochodu. W porównaniu z takimi możliwościami, zwyczajne przecięcie przewodów hamulcowych, klasyczny zabieg z filmów kryminalnych wydaje się bardzo prymitywne.
Oczywiście, na chwilę obecną kierowcy raczej nie mają się czego obawiać. Przejęcie kontroli nad samochodem wymaga fizycznego dostępu do złącza diagnostycznego (OBD-II). Od zostawienia pod fotelem albo w schowku na rękawiczki notebooka podpiętego przewodami do złącza diagnostycznego dużo prostsze i skuteczniejsze jest założenie pod samochodem ładunku wybuchowego, i nie wymaga to dostania się do środka w sposób niezauważony.
Jednak wyniki badań przeprowadzanych przez CAESS mają zwrócić uwagę producentów samochodów na możliwe przyszłe problemy, kiedy systemy samochodów zaczną być dostępne z zewnątrz. Komunikacja jest zbyt wygodna, aby z niej rezygnować. Możliwość otrzymywania przez pokładowy system samochodu informacji o warunkach pogodowych na drodze czy korkach na planowanej trasie, oraz w drugą stronę przesyłania do producenta zdalnej diagnostyki czy automatycznego wzywania karetki w razie wypadku to świetne funkcje do poprawy sprzedaży. A zagrożenie włamaniem?
Współczesny przemysł komputerów i oprogramowania pokazuje, jak bardzo producenci przejmują się bezpieczeństwem użytkowników końcowych, jeżeli nie zostanie to od nich wymuszone ustawowo. Zerowo. Bezpieczeństwo kosztuje pieniądze i utrudnia korzystanie z technologii. Samochód, do którego nie można się włamać zdalnie przegra na rynku z samochodem, który wysyła dane diagnostyczne do dealera i otrzymuje informacje o korkach i pogodzie na trasie. Należy mieć nadzieję, że ustawodawcy będą o tym pamiętać... i w razie czego warto by im o tym przypomnieć.
[via Yahoo ]
Leszek Karlik