Gdy w marcu Google oznajmił, że nie będzie już więcej cenzurował wyników wyszukiwania w Chinach, użytkowników zaczęto przekierowywać na stronę wyszukiwarki w Hong Kongu. Wyniki z Google.com.hk nie podlegają bowiem żadnym modyfikacjom. Uruchomiono wówczas także stronę, która miała obrazować dostępność usług koncernu w Chinach ; dzień po dniu można było obserwować, czy na terenie Państwa Środka można korzystać z wyszukiwarki, Google News czy Gmaila.
To właśnie wczorajsze zmiany na tej stronie sprawiły, że świat obiegła pogłoska o całkowitej blokadzie usług koncernu w Chinach . Z danych wynikało bowiem, że bez ograniczeń dostępna jest jedynie poczta Google.
Strona, na której można sprawdzić dostępność usług Google w kontynentalnych Chinach. Fot. Google
Użytkownicy jednak donosili, że wszystkie usługi działają bez zmian . Rzeczniczka koncernu oświadczyła w końcu, że powodem dla którego "monitoring usług" podał takie dane była "zbytnia czułość" pomiarów. Na stronie możemy przeczytać , że
Z powodu sposobów w jakie mierzymy dostępność naszych usług w Chinach istnieje możliwość, że maszyny zawyżyły stopień blokady.
Warto wspomnieć, że Google uznaje za "całkowitą blokadę" sytuację, w której dostępność jego usług ograniczona jest w 67 - 100% .
Jedną z możliwych przyczyn informacji o blokadzie podaje serwis The Next Web . Czytamy tam, że mogło to zostać spowodowane przez błąd lub awarię serwera . Trzeba przyznać, że wytłumaczenie takie jest prawdopodobne, co zresztą (niebezpośrednio) przyznaje też rzeczniczka Google.
Joanna Sosnowska