Nie mogło być inaczej - Zenbook przywołuje na myśl MacBooka Air i Acera S3. Gdyby nie istniał ten pierwszy moglibyśmy się spierać który komputer wzorowano na którym, ale laptop Apple'a rozwiewa wszelkie wątpliwości. Oba ultrabooki są silnie inspirowane MacBookiem Air. Co więcej, słowo "silnie" powinniśmy byli w tym przypadku napisać wersalikami i świecącą czcionką.
Gdzie więc szukać unikatowości Zenbooka? Komputery dostępne będą w dwóch wariantach - 11,6 calowym i 13,3 calowym. Pierwszy ma ważyć około 1100 gramów, natomiast większy o 200 gramów więcej, czyli około 1300. To więcej niż, na przykład, oferuje Toshiba z modelem Protege Z830, ale za to mniej niż niejeden netbook o wydajności... netbooka. Zenbook jednak z jednej strony mierzy niecałe 3mm grubości, aby osiągnąć 17mm na drugim końcu. Daje to przekrój boczny zbliżony do trójkąta, wspomniana Toshiba zamyka się natomiast w prostokącie ze ściętym brzegiem.
Obudowa Asusa niemal w całości zbudowana została ze szczotkowanego aluminium. Od reszty odróżnia się ciemniejszą pokrywą ozdobioną wzorem koncentrycznych okręgów, oraz czarnym, plastikowym wypełnieniem pod klawiszami.
Wrażenia? 13,3 calowej przekątnej egzemplarz, którym udało nam się chwilę pobawić zaprzęgał do pracy mobilny procesor Intel Core i7 z rodziny Sandy Bridge, ciężko więc mówić o jego wydajności. Był to w końcu najmocniejszy komputer z ultramobilnej serii UX Asusa.
Czy to ze względu na ułożenie komponentów po jednej stronie, czy też z innego, nieznanego powodu Zenbook wcale nie sprawiał wrażenia superlekkiego laptopa. Daleko mu oczywiście do olbrzymiego NX90, ale mimo wszystko wygląda lżej niż jest w rzeczywistości.
Kolejną wadą są ostre krawędzie obudowy. I nie chodzi o żadną metaforę. Zewnętrzne krawędzie obudowy przycięte zostały pod kątem prostym, co sprawia, komputer zamyka się dość szczelnie i ciężko jest go potem otworzyć. Zwyczajnie nie ma jak rozeprzeć klapy od części zawierającej jednostkę centralną. Na szczycie skorupy przewidziano oczywiście pomocną wypustkę, front komputera jest jednak na tyle cienki, że nie ma o co się "zaprzeć". To trochę kłopotliwe i odnosi się wrażenie, że tym razem tak zwane "wysokie wzornictwo" wygrało z praktycznością.
Raz otwarta klapka także dość szybko opada do pozycji zupełnie rozwartej, co w tym przypadku oznacza wartość około 135 stopni. Być może jednak to wina wyeksploatowanego egzemplarza. Z drugiej strony - "pełne rozwarcie" ustawia wyświetlacz pod tak wygodnym kątem, że ta drobna wada szybko przestaje przeszkadzać.
Zapomniano także o jakiejkolwiek perforacji, czy innej formie oddzielenia przycisków od gładzika. Tym sposobem, prześlizgując palcem po powierzchni, nie spoglądając na nią jednocześnie nigdy nie mamy pewności, czy nie "wkroczyliśmy" na zintegrowane z konstrukcją klawisze. Co w tym złego? Ano, ślizgając palcem po przyciskach nie przesuwamy kursora. Władzę nad wskaźnikiem odzyskujemy dopiero ponownie przekraczając niewidzialną granicę między klawiszami a gładzikiem. Wystarczyło wytłoczyć w powierzchni ledwo wyczuwalny garbek.
Zaletą komputera może być natomiast niepozorny system nagłośnienia ICE firmy Bang & Olufsen, wygodna klawiatura o niskim i miękkim skoku klawiszy, oraz jasny wyświetlacz. Nie do przecenienia jest także sztywność ramki matrycy. Wyświetlacz nie przegina się niebezpiecznie i nie drga bezwładnie kiedy nim potrząsnąć. Ta cecha przydaje się w podróży, kiedy przyjdzie nam popracować, albo chociaż obejrzeć ulubiony film w terkoczącym pociągu.
Ogólnie, Zenbook prezentuje się dobrze. Jak już jednak wspomniano, czasem odnosi się wrażenie, że użyteczność przegrała z wzornictwem.
Zapraszamy do galerii .
.