Bitcoin w górę i w dół w ledwie pół godziny. Setki milionów strat. Winny jeden fake news

Wartość Bitcoin w poniedziałek najpierw wystrzeliła, by w ciągu pół godziny zanotować spadkową korektę. Inwestorzy zagrali więc na shorty, ale okazało się, że strategia ta przyniosła straty. Wszystko to po jednym fake newsie.

Kryptowaluty to mało stabilny rynek i wielokrotnie zdarzało się, że wahania pozbawiały inwestorów sporej kwoty. W poniedziałek 16 października wydarzyła się właśnie kolejna historia z tej sagi. Wartość Bitcoina skoczyła nagle do niemal 30 tys. dolarów (najwyższy wynik od sierpnia) i już pół godziny później spadła do 28 tys. dolarów - pisze Reuters. 

Zobacz wideo Kryptowaluty mają zmienić nasz świat. Tylko czy na lepsze?

Kurs bitcoina wystrzelił po fake newsie 

Nagły wzrost Bitcoin zawdzięcza profilowi Cointelegraph na X (dawniej Twitter), który w ostatnich latach był uważany za jeden z bardziej wiarygodnych. Tym razem podał jednak fake newsa. Firma BlackRock miała rzekomo dostać zgodę Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) na wypuszczenie produktu giełdowego (funduszu ETF) opartego o Bitcoina. Rzeczywiście, jest to jedna z firm, która się o to ubiega. 

Dziennikarze jednak szybko zweryfikowali tę informację. Już pół godziny później reporterka Fox Business Eleanor Terrett przekazała na Twitterze, że rozmawiała z BlackRock, które potwierdziło jej, że wiadomość od Cointelegraph nie jest prawdą. Tuż po tym inwestorzy zagrali na stratę Bitcoina, ale ta nie była wyjątkowo drastyczna. Likwidacja shortów pochłonęła 100 mln dolarów. Łącznie straty spowodowane fałszywą informacją sięgnęły 155 mln dolarów - pisze bankier.pl. 

Tzw. shorty, czyli krótka sprzedaż, różni się od "klasycznego", długoterminowego inwestowania. Polega na tym, że inwestorzy drożej pożyczają akcje, następnie sprzedają je na rynku, by po pewnym czasie odkupić po możliwie jak najniższej cenie.

Portal, który podał fake newsa przeprasza

Cointelegraphowi, który podał fake newsa, mocno oberwało się na X. W związku z zamieszaniem redakcja wystosowała przeprosiny. Z ich treści wynika, że fałszywą wiadomość opublikował dział ds. mediów społecznościowych, który nie skonsultował tego jednak z resztą redakcji. Źródłem miała być plotka od anonimowego użytkownika na Telegramie. 

Więcej o: