Niemal dwa lata rząd pracował nad projektem ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych. Wreszcie go pokazał.
- Pracownicze Plany Kapitałowe mają zachęcić Polaków do dodatkowego oszczędzania na emerytury - mówiła w czasie czwartkowej prezentacji programu minister finansów Teresa Czerwińska.
Rząd przyznaje, że emerytury wypłacane z ZUS będą niskie. Coraz niższy będzie stopień zastąpienia, czyli stosunek emerytury do ostatniej pensji, emeryta.
- Emerytura minimalna to nieco ponad 1000 zł. Naprawdę niewiele. PKK to szansa na zwiększenie zapobiegliwości ubezpieczonych. Oszczędzanie na przyszłość - mówiła minister pracy Elżbieta Rafalska.
Program zakłada, że każdy pracodawca będzie musiał uruchomić Pracowniczy Plan Kapitałowy. Zapisze do niego wszystkich swoich pracowników. Bez wyjątku. Z automatu. I tych zatrudnionych na umowach o pracę, i tych na zleceniach czy umowach o dzieło (do programu będą też mogli przystąpić samo zatrudnieni). Pracownicy będą jednak mieli trzy miesiące na podjęcie decyzji, czy chcą oszczędzać w PPK. Jeśli nie, złożą deklarację o odstąpieniu od programu. Żadne pieniądze nie zostaną od nich pobrane.
Ci, którzy zdecydują się zostać w PPK, będą odkładać co miesiąc nie mniej niż 2 proc. pensji brutto. Pracodawca dołoży do tego nie mniej niż 1,5 proc. Minimalny wkład do Planu wyniesie więc 3,5 proc. wynagrodzenia pracownika. Ale można będzie odkładać więcej. Pracownik do 4 proc. pensji, tyle samo pracodawca. W sumie więc maksymalna składka może sięgnąć 8 proc. wynagrodzenia.
Swój wkład w oszczędzanie w ramach PPK będzie też miało państwo. Z budżetu dołoży każdemu oszczędzającemu 250 zł opłaty powitalnej oraz dodatkowo 240 zł dopłaty rocznej. W sumie ma to kosztować nawet 2,5 mld zł. Ale ten koszt będzie zależał od liczby pracowników, którzy ostatecznie przystąpią do PPK.
Rząd ocenia, że program może objąć nawet 11 mln osób. 9 mln to pracownicy różnych firm, 2 mln to zatrudnieni w budżetówce. Oczywiście nie wszyscy zdecydują się na oszczędzanie w PPK. Rząd szacuje, że docelowo w programie będzie 75 proc. tych osób, czyli jakieś 8,5 mln osób.
Ich pieniędzmi będą zarządzały fundusze inwestycyjne. Zdaniem rządu na razie zainteresowanie tym wykazało około 30 funduszy. Za swoje usługi będą mogły pobrać do 0,6 proc. oszczędności pracownika. Opłata za zarządzanie nie będzie przy tym mogła być wyższa niż 0,5 proc. Pozostałe do 0,1 proc. stanowić będzie opłata dla funduszu za wyniki. Ma to być dla zarządzających zachęta do dobre inwestowania.
Do PPK będą mogły przystąpić fundusze, których kapitał zakładowy przekracza 10 mln zł i działają na rynku powyżej 3 lat.
Fundusze mają mieć możliwość bardziej lub mniej agresywnego inwestowania. To pierwsze ma być stosowane na początku oszczędzania, gdy do emerytury i wypłaty pieniędzy będzie jeszcze daleko. Im bliżej emerytury, tym inwestowanie ma być mniej agresywne. Do 30 proc. zgromadzonych aktywów fundusze będą mogły inwestować za granicą.
Jeśli, udział danego funduszu w rynku przekroczy 15 proc., nie będzie on mógł od nowych wpłat pobierać opłaty za zarządzanie. Zostanie mu tylko premia za wyniki. Ma to zapobiegać nadmiernej koncentracji aktywów.
Po osiągnięciu 60 lat oszczędzający będzie mógł wypłacić swoje pieniądze. Będzie mógł wypłacić jednorazowo 100 proc. zgromadzonej kwoty. Wtedy jednak zostanie ona obłożona podatkiem od zysków kapitałowych. Można też będzie jednak wypłacić jednorazowo 25 proc. zgromadzonych oszczędności, natomiast pozostałą kwotę wycofywać w ratach, na przykład przez 10 lat.
W trakcie oszczędzania pieniądze można będzie wypłacić na cel mieszkaniowy, z tym, że po 5 latach trzeba je będzie zwrócić do PPK. Ponadto 25 proc. zgromadzonej kwoty można będzie wypłacić w czasie oszczędzania na pokrycie kosztów leczenia.
Rząd szacuje, że jeśli pracownik otrzymujący średnią pensję, wraz z pracodawcą, będzie przez dłuższy czas odkładać w PPK 3,5 proc. tego wynagrodzenia, czyli około 90 zł miesięcznie, to uzbiera mniej więcej 300 tys. zł. Przy odkładaniu 8 proc. tego wynagrodzenia, czyli ok. 180 zł miesięcznie - blisko 600 tys. zł.
Rząd przewiduje, że w dłuższej perspektywie, wysokość składek odkładanych w PPK, będzie rosła.
- Im dłużej oszczędzamy, tym chęć do zwiększania wpłat jest wyższa - przekonywał w czasie prezentacji programu Paweł Borys, prezes zarządu PFR.
Co ważne, jak zapewnia rząd, pieniądze zgromadzone w PPK będą cały czas należały do oszczędzającego. Będą to pieniądze prywatne. Będą oprocentowane. I będą podlegały dziedziczeniu.
Jeśli w firmie, która zatrudnia do 9 osób, wszyscy pracownicy zrezygnują z udziału w PPK, będzie ona mogła zrezygnować z prowadzenia tego programu.
Większe firmy będą mogły zawiesić jego stosowanie, jeśli na skutek kryzysu gospodarczego, pogorszy się ich kondycja i grozić im będzie utrata płynności finansowej.
- Nasz program, to dobrowolność, bezpieczeństwo i mam nadzieję niskie opłaty - reklamowała PPK min. Rafalska.
Projekt będzie teraz konsultowany. Potem ma go przyjąć rząd. Następnie trafi do parlamentu. Plan jest taki, że od początku 2019 r. program obejmie przedsiębiorstwa, które zatrudniają powyżej 250 osób. Małe firmy i budżetówka mają do niego przystąpić w połowie 2020 r.