Dramatyczna walka Norwegów o fregatę. Staranował ją znacznie większy tankowiec

Norweska flota może stracić jeden ze swoich najnowocześniejszych okrętów. Po staranowaniu przez znacznie większy tankowiec, fregata Helge Ingstad niemal zatonęła. Okrętem trzeba było wpłynąć na skalisty brzeg, ponieważ pompy przestały sobie radzić z zalewającą wnętrze wodą. Nadal nie jest pewne, czy jednostka nie zsunie się ze skał w głębinę i czy będzie się nadawała do remontu.
Początkowo fregata była w większej części nad wodą Początkowo fregata była w większej części nad wodą Fot. Marit Hommedal / AP

Zderzenie w nocy

Do wypadku doszło w nocy ze środy na czwartek. Okręt wracał z wielkich ćwiczeń NATO Trident Juncture '18. Około godziny trzeciej nocy doszło do zderzenia z dużym tankowcem wypływającym z terminala naftowego w pobliżu miasta Bergen. Znacznie większy statek rozpruł swoim dziobem burtę fregaty. Okręt zaczął być gwałtownie zalewany i szybko stracił możliwość poruszania się. Ponieważ nie udało się opanować sytuacji i stała się ona krytyczna, prawie cała załoga została ewakuowana. Na pokładzie fregaty została tylko dziesiątka marynarzy.

Teraz fregata leży głębiej i w większym przechyle Teraz fregata leży głębiej i w większym przechyle Fot. Kystverket

Ostatnia deska ratunku

Ponieważ bardzo realna była możliwość zatonięcia okrętu, zapadła decyzja o wyrzuceniu go na pobliski brzeg. Przy pomocy szybko przybyłych na miejsce holowników fregata została przeciągnięta do odległego o około kilometr skalistego wybrzeża i na nie wepchnięta. W ten sposób zapobiegnięto ryzyku szybkiego zatonięcia okrętu.

Okręt leży na stromym i skalistym dnie Okręt leży na stromym i skalistym dnie Fot. Forsvaret.no

Walka trwała wiele godzin

W ciągu kilkunastu kolejnych godzin prowadzono dalszą walkę o uratowanie fregaty. Okręt osiadł w bardzo niestabilnej pozycji na podwodnych skałach i istniało ryzyko, że się z nich zsunie. Próbowano więc nieco go obrócić i wepchnąć jeszcze dalej na brzeg, ale skończyło się to tym, że osiadł jeszcze głębiej w wodzie i został bardziej zalany.

Dziób tankowca rozpruł burtę fregaty Dziób tankowca rozpruł burtę fregaty Fot. Forsvaret.no

Rozpruta burta

Obecnie okręt leży na dnie na prawej burcie. Pilnuje go kilka holowników i jednostek ratowniczych. Od czwartkowego popołudnia fregata już się nie ruszyła, ale oficjele nadal mówią, iż jej położenie jest niestabilne i niepewne. Priorytetem ma być jej ustabilizowanie. Stan kadłuba zbadali już nurkowie, ale nie ujawniono, jak bardzo jest on uszkodzony pod powierzchnią wody.

Zdjęcie z pierwszego okresu, kiedy okręt był jeszcze głównie na powierzchni Zdjęcie z pierwszego okresu, kiedy okręt był jeszcze głównie na powierzchni Fot. Forsvaret.no

Trudna akcja ratunkowa

Akcję ratunkową zarządza norweska straż wybrzeża. Najpierw okręt ma zostać ustabilizowany, a potem wypompowane z niego paliwo oraz wyładowana amunicja. Później mają zostać przeprowadzone prowizoryczne naprawy, które pozwolą wypompować przynajmniej część wody z kadłuba i podnieść fregatę z dna. Następnie ma zostać przetransportowana do stoczni. Nie wiadomo jednak, ile to może zająć i czy na pewno się uda. Dużo zależy od pogody. Na szczęście dla Norwegów, na razie jest ona bardzo spokojna. Ewentualny sztorm może być jednak poważnym zagrożeniem dla fregaty.

Uszkodzenia nad powierzchnią wody są znacznie mniej groźne od tych poniżej, których nie widać Uszkodzenia nad powierzchnią wody są znacznie mniej groźne od tych poniżej, których nie widać Fot. Forsvaret.no

Seria wypadków

Wypadek norweskiego okrętu jest kolejnym z serii podobnych na przestrzeni ostatnich dwóch lat. W czerwcu i sierpniu 2017 roku dwa amerykańskie niszczyciele zostały staranowane przez statki handlowe u wybrzeży Japonii oraz Singapuru. Oba zostały poważnie uszkodzone, ale nie było ryzyka ich zatonięcia. Załogi zdołały opanować zalewanie, ale 17 marynarzy zginęło.

Gruszka dziobowa widoczna na kontenerowcu. Przy pełnym załadowaniu znika pod powierzchnią wody Gruszka dziobowa widoczna na kontenerowcu. Przy pełnym załadowaniu znika pod powierzchnią wody Fot. Maersk Line

Jak starożytny taran

We wszystkich trzech przypadkach taranowania śmiertelnym zagrożeniem dla okrętów okazały się gruszki dziobowe cywilnych statków. To znajdujące się tuż pod powierzchnią wody wystające elementy dziobów. Ich przeznaczeniem jest poprawienie tego, jak woda opływa kadłub, ale jednocześnie podczas zderzeń działają jak tarany. Wybijają duże dziury pod linią wodną i powodują groźne zalewanie. Bardziej widoczne uszkodzenia nadbudówek nad linią wodną są znacznie mniej niebezpieczne.

Więcej o: