Technologia, która poprawia (nasze) wybory

Czy wybierając parlament podejmujemy decyzję w oparciu o fakty czy o emocje? Czy wiemy ile czasu na pracę rzeczywiście poświęca nasz poseł i jaka jest jego aktywność w sejmie? Czy jego poglądy są zgodne z naszymi i na ile różnią się one od wyborczych deklaracji? Te i inne rzeczy pozwala sprawdzić serwis Sejmometr.pl. Rozmawiamy z jego twórcą, Jakubem Górnickim.

Co to jest i jak działa sejmometr.pl przeczytasz w artykule Konrada Hildebranda na technologie.gazeta.pl

Po co nam ten Sejmometr.pl?

Od początku powstania Sejmometru jednym z głównych celów jest zainteresowanie większej liczby osób, może nie tyle "polityką", co pracą posłów w Sejmie. Wybory to akt oceny, i według nas ta ocena powinna być oparta na twardych faktach, a nie emocjach czy rezultacie politycznego marketingu.

Sejmometr te twarde fakty udostępnia. Co więcej, staramy się aby dane, które udostępniamy w serwisie były jak najbardziej zrozumiałe, wręcz łopatologicznie proste.

Czy jest to rzeczywiście aplikacja przydatna wyborcom? Co przysłowiowy Kowalski może dzięki niej zrozumieć?

Kowalski, o którego pytasz, może wejść na stronę, wpisać swój kod pocztowy i szybko zapoznać się z czteroletnimi dokonaniami posłów, którzy dotychczas go reprezentowali. Wielu z nich kandyduje ponownie i wyborca może wyrobić sobie zdanie czy chce utrzymać głos poparcia czy nie.

Jeśli ktoś szuka kandydata, może skorzystać z nowej podstrony sejmometr.pl/wybor .Umożliwia ona wyszukanie wszystkich kandydatów z danego okręgu i zapoznanie się z podstawowymi danymi. To wygodna, przede wszystkim nowoczesna, forma informacji publicznej.

Jaki obraz Sejmu i posłów wyłania się dzięki Sejmometrowi? Czy nasz Kowalski będzie mógł sprawdzić, który poseł był leniwy, a który często brał udział w pracach poszczególnych komisji?

Według naszych danych statystyczny poseł wniósł do Sejmu 51 projektów oraz 51 interpelacji , opuścił tylko 10% głosowań i wygłosił 68 przemówień o średniej długości 314 słów. O ich jakości muszą zdecydować wyborcy zapoznając się z nimi na Sejmometrze, który umożliwi zapoznanie się z dokładną frekwencją podczas głosowań na wybranych posiedzeniach, sprawdzić jak poseł głosował. A także przeczytać dokładne treści projektów legislacyjnych, które wniósł, wypowiedzi debat, interpelacji i zapytań poselskich.

Dodatkowo średnia wieku posła/posłanki to 51 lat (ta cyfra się zadziwiająco przewija), wykształcenie wyższe w 90%. Single to 13% a 20% całości to kobiety.

Jeśli chodzi o dane z komisji to pracujemy dopiero nad ich upublicznieniem.

Jak jeszcze można wykorzystać dane zebrane przez Sejmometr?

Od dwóch miesięcy mamy API - http://sejmometr.pl/api . Po jego upublicznieniu zgłosiło się do nas kilkunastu deweloperów, którzy tworzą biblioteki dostępowe do różnych języków a jedna osoba wyraziła chęć stworzenia aplikacji mobilnej na iPhone'a. Kilka firm komercyjnych wyraziło też zainteresowanie pobieraniem wybranych danych, dotyczących z reguły tematyki, którą same się zajmują, na przykład księgowość czy ustawy dotyczące finansów.

Działa już miniranking posłów - http://sejmometr.pl/poslowie/statystyki. Możemy posegregować posłów pod względem ilości wypowiedzi, nieobecności czy tzw. buntów - czyli liczby głosowań wbrew ogółowi danego klubu parlamentarnego. API umożliwia stworzenie bardziej zaawansowanych rankingów i zestawień.

Demokracja elektroniczna to coraz istotniejsze zagadnienie, zwłaszcza wśród specjalistów i orędowników nowoczesnych technologii. Ale czy rzeczywiste mamy do czynienia z nową jakością w życiu publicznym?

Tak. Zarówno obywatele jak i politycy muszą się szybko oswoić z ogromem danych, które są publikowane elektronicznie. Inicjatywy takie jak Sejmometr "łamią sobie głowę" by zamienić je w zrozumiałe i proste narzędzia.

Nowe technologie przychodzą z dużą pomocą i oddziałują na same dziennikarstwo, które dotychczas było głównym nośnikiem informacji o politykach i życiu politycznych. Dziennikarze w oparciu o nowe media i coraz prostsze w użyciu narzędzia technologiczne mogą "operować" na wielkich zbiorach danych tworząc prostsze przekazy, zrozumiałe dla masowego odbiorcy.

Zmienia się także jakość i forma informacji.

Przykładem może być, prosta "gra" z Czech - KohoVolit.eu. Obywatel głosuje w tych samych głosowaniach co poseł, a na końcu dostaje test zgodności i widzi, który poseł jest mu "najbliższy". Brzmi banalnie ale pod maską tego kryje się ogrom zebranych danych. Dzięki temu, że są one łatwo dostępne można tworzyć takie inicjatywy, które realnie wpływają na dokonywane przez nas wybory.

Kluczem do sukcesu wydaje się być podążanie za zasadą "od ogółu do szczegółu". Sejmometr ogrom popularności zawdzięcza właśnie niskiemu progowi wejścia - dwa kliknięcia i wszystko jasne. A ten procent wyborców, który chce się zagłębić jeszcze dalej, poczytać debaty, treści aktów prawnych - potrzebuje jeszcze dwóch dodatkowych kliknięć.

Podobnie jest z aplikacją Ushahidi, która umożliwia zbieranie prostych danych i wyświetlanie ich na mapie. Dane można wysyłać za pomocą maila, Twittera SMSa lub MMSa - kto by pomyślał, że proste rozwiązanie powstałe, by monitorować ataki na głosujących w Kenii w 2008 dziś będzie wykorzystywane podczas większości kryzysów na świecie.

Ushahidi skutecznie koordynowało pracę ratowników po trzęsieniu ziemi w Haiti i od tamtej pory jest używane na tysiąc innych sposobów. W Polsce podjęto próbę zaszczepienia tego rozwiązania przy powodzi w 2010 - http://alert.powodz.ngo.pl. To rzeczywiste, praktyczne wdrożenie innowacyjnej technologii powstałej na styku mediów, polityki i społeczeństwa obywatelskiego.

Jak jest rola państwa w tej całej układance? Współpracujecie z rozlicznymi instytucjami, które dostarczają Wam danych, niestety często w niezbyt przyjaznej formie.

Większość danych, które udostępniamy pochodzi z automatycznych źródeł dlatego nasz kontakt z administracją jest minimalny. W większości przypadków spotykaliśmy się z pozytywnym rozpatrzeniem naszych próśb o udostępnienie danych, ale na przykład Prezydent odmówił nam udostępnienia ekspertyz prawnych, które wykorzystał do podjęcia decyzji przy podpisaniu tzw. ustawy o OFE i złożyliśmy skargę do WSA w Warszawie. Ostatecznie Sąd przyznał nam rację .

Kiedy doczekamy się prawdziwej elektronicznej, otwartej administracji? Jak taka administracja powinna wyglądać, czym się charakteryzować? Czy są już jakieś godne naśladowania wdrożenia?

W założeniu administracja powinna maksymalnie pozwalać na szybkie i sprawne załatwienie ważnych dla obywatela spraw - a tam gdzie to możliwe umożliwiać to elektronicznie. Są sytuacje takiej jak odbiór paszportu czy ważnych dokumentów - gdzie stawienie się osobiste jest wymagane. I jest to również zrozumiałe.

Dostęp do informacji powinien być możliwie prosty i szybki a dane udostępnianie w formatach otwartych, ułatwiających ich dalsze użytkowanie. Świetnym przykładem takiego podejścia jest zachowanie stanu oraz miasta Nowy Jork przed huraganem "Irene" z tego roku. Mając w pamięci złe doświadczenia oraz organizację pomocy przy Katrinie, urzędnicy amerykańscy udostępnili mnóstwo danych deweloperom i dziennikarzom - trasy ewakuacyjne, lokalizację beczkowozów oraz schronów - umożliwiając tym samym włączenie się obywateli w proces tworzenia inicjatyw wspierających funkcjonowanie państwa. To taka administracja na obywatelskim dopalaczu - moim zdaniem słusznie.

Pozostając w klimacie Ameryki to na uwagę zasługuje rządowa strona Apps.gov, która certyfikuje różne aplikacje sieciowe oraz mobilne i zachęca urzędników niższego szczebla oraz obywateli do korzystania z nich usprawniając pracę administracji. W tym wszystkim ważne jest podejście. Cyfryzacja administracji publicznej to proces żmudny i długotrwały ale otwarte podejście do obywateli i przejrzyste wyjaśnienie im trudności nie powinno prowadzić do typowej krytyki jaką karci się urzędy. A wręcz przeciwnie - do zrozumienia. Stąd już krótka droga do zmiany.

Więcej o: