Stereoskopia to bardzo pojemny termin.
Owszem, bo jest to cały szereg metod rejestracji, tworzenia i przedstawiania materiałów trójwymiarowych. Obejmuje anaglify, stereopary, swobogląd, metody polaryzacyjne (głównie kino) oraz migawkowe (przede wszystkim TV i gry wideo). Obiecująca jest holografia, przez niektórych także zaliczana do technik stereoskopowych, ale to ciągle wielka niewiadoma, bo w obecnej formie wymaga bardzo zaawansowanego sprzętu.
Odnoszę wrażenie, że odkąd zaczęła się nasza przygoda z 3D, postęp jest ogromny, złudzenie trzech wymiarów coraz lepsze, ale generalnie zasada nie uległa zmianie.
Istotnie zasada stereoskopii jest niezmienna, ponieważ opiera się na właściwościach naszego wzroku i na podstawowej obserwacji, że każde oko patrzy na świat z nieco innego punktu widzenia. Jeżeli wykonamy dwa zdjęcia z punktów oddalonych tak jak ludzkie oczy i pokażemy każde z nich jednemu oku, to powstaje wrażenie prawie identyczne z normalnym oglądaniem rzeczywistej sceny. Przygotowanie takich zdjęć jest stosunkowo proste, chociaż zasady rządzące fotografią 3D w wielu aspektach różnią się od obowiązujących w zwykłej fotografii.
Wyzwaniem jest natomiast pokazanie każdemu oku tylko jednego, przeznaczonego dla niego obrazu. Stosuje się wiele metod prezentacji stereoskopowej, od powszechnie znanej, starej, mimo to nadal niedoskonałej techniki anaglifowej aż do zaawansowanych, wspieranych elektroniką metod używanych w kinach lub w nowoczesnych telewizorach 3D.
Większość systemów 3D nadal wymaga zakładania różnego rodzaju okularów. Ludzie generalnie tego nie lubią, ale doświadczenie uczy, że zakładamy na swoje ciała najróżniejsze rodzaje ubiorów bądź sprzętów, czasem bardzo niewygodnych, jeśli dzięki temu możemy doświadczyć czegoś niezwykłego.
Co to jest wspomniany wcześniej swobogląd? Nazwa sugeruje swobodne patrzenie.
Bo tak jest - nie wymaga on żadnych przyrządów czy okularów, wystarczy nauczyć się odpowiednio ustawiać oczy i obraz 3D pojawia się niemal magicznie! Oczywiście ogląda się specjalnie przygotowane stereopary. Nauka trwa od kilku sekund do najwyżej kilku dni. W porównaniu na przykład do nauki czytania jest to naprawdę łatwe. Już dziś większość miłośników stereoskopii potrafi oglądać tak zdjęcia 3D. Wskazówki, jak to robić, można znaleźć w Internecie także po polsku. Nie wykluczam, że niebawem dzieci będą się uczyły swoboglądu w szkole.
W szkole? W jakim celu?
Żeby mogły oglądać rysunki poglądowe 3D w podręcznikach szkolnych, komputerach czy na tabletach. A jak wiadomo, trójwymiar pokazuje lepiej.
A tak modne parę lat temu autostereogramy?
Autostereogramy także ogląda się metodami swoboglądu, tyle że są to sztucznie tworzone wizerunki prostych obiektów, a nie zdjęcia rzeczywistości.
Jedną z najstarszych, a mimo to ciągle najpowszechniej wykorzystywanych technik stereoskopowych jest anaglif. Na czym on polega?
Ogólnie rzecz biorąc, można sprowadzić tę technikę do wykonania dwóch zdjęć jednego obiektu przez filtry o barwach uzupełniających się (aktualnie kolory nadaje się w postprodukcji). Tak uzyskane obrazy reprodukuje się na jednym pozytywie, odpowiednio je nakładając. Wrażenie przestrzenności uzyskuje się dzięki specjalnym dwukolorowym okularom - najczęściej z jednym szkłem czerwonym, a drugim cyjanowym - które przepuszczają do każdego oka tylko jeden z dwóch nałożonych obrazów. Mimo wrodzonej wady, jaką jest silne zniekształcenie naturalnych barw zdjęć, anaglify są szeroko stosowane, ponieważ są tanie i nadają się do wszystkich mediów - do druku, projekcji, na monitor i ekran. A dobrze zrobione anaglify oglądane przez odpowiednie okulary dają naprawdę niezwykłe wrażenie 3D!
Filmy anaglifowe powstawały zapewne w taki sposób?
Dokładnie tak. Jak zawsze w 3D potrzebne są ujęcia z dwóch precyzyjnie zestrojonych kamer. Dwa strumienie filmowe są następnie filtrowane przez czerwony i cyjanowy filtr, miksowane i wyświetlane zwykłym projektorem na zwykłym ekranie. Widzom do oglądania wystarczą tanie czerwono-cyjanowe okulary.
A skąd się biorą liczne głosy niezadowolonych z inwazji filmów 3D?
Przyczyny mogą być tak błahe, jak brudne lub porysowane kinowe okulary, ale chciałbym zwrócić uwagę na dwa poważniejsze powody. Po pierwsze - 3D trzeba umieć zrobić. Dzisiaj wiedza ekip filmowych jest już dojrzalsza, ale dawniej zdarzało się, że wtykano do filmu wszystkie znane sztuczki i efekty 3D, co dosłownie doprowadzało niektórych widzów do mdłości. Oczy nie wytrzymywały ciągłych zmian kątów patrzenia narzucanych przez treść filmu oraz montaż nieadekwatny do materiału 3D (nie mówiąc o nagminnych błędach nałożenia obrazów składowych, czasem zmuszających gałki oczne do zupełnie nienaturalnych ruchów, na przykład do zeza rozbieżnego).
Ale nawet dobrze zrobiony i zmontowany materiał 3D ma jeszcze jedną cechę różniącą oglądanie filmów trójwymiarowych od normalnego patrzenia na świat. Otóż patrząc na rzeczywiste otoczenie, oczy automatycznie i synchronicznie zmieniają zarówno ostrość, jak i zbieżność kierunków patrzenia. Przy oglądaniu materiałów 3D ostrość pozostaje niezmienna (bo obraz jest na płaskim ekranie), ale zbieżność musi się wciąż zmieniać w zależności od odległości pokazywanych obiektów. I właśnie to rozdzielenie funkcji ostrości i zbieżności powoduje po pewnym czasie zmęczenie układu wzrokowego. Na szczęście mięśnie oczu przyzwyczajają się do tego i kolejne wizyty w kinie 3D są coraz bardziej komfortowe.
Myślę, że sytuację poprawiłoby ustanowienie pewnych norm dla obrazu 3D i zakaz projekcji technicznie wadliwych filmów.
Jak Pan widzi przyszłość 3D?
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że trójwymiar pozostanie z nami jako jeszcze jeden środek wyrazu i przekazywania treści, znajdując właściwy sobie zakres zastosowań. Jednak już teraz widać, że nie każdy film zyskuje na dodaniu trzeciego wymiaru. Okazało się także, że jest to technika skomplikowana, wymagająca nowej wiedzy i innego patrzenia twórców na świat.
Trudno powiedzieć, co będzie w dalszej perspektywie, ale gdybym próbował prognozować, to być może do codziennego użytku wejdzie umiejętność oglądania stereopar w druku i na wyświetlaczach metodami swoboglądu. Ta prosta umiejętność może otworzyć drogę do darmowego, niewymagającego przyrządów oglądania obrazów 3D w czasopismach, książkach i na wyświetlaczach elektronicznych, a to wystarczy, by trójwymiarowe obrazy weszły do naszej codzienności.
Z drugiej strony można się spodziewać, że rozpowszechni się druk rastrowy - taki, jaki spotykamy coraz częściej w materiałach reklamowych 3D. Musi tylko stać się tańszy i dokładniejszy w oddaniu szczegółów. Obrazy wykonane w tej technice ogląda się jak zwykłe druki - bez przyrządów i bez trenowania oczu.
Jest coraz więcej sygnałów, że powstaną wyświetlacze tworzące pozorne bryły w pustej przestrzeni przed widzem. Przy odpowiedniej wielkości będą doskonałe do telewizji i do kina.
Wreszcie testuje się rozwiązania oparte na holografii, systemy krzyżujących się promieni świetlnych oraz konstrukcje z wirującym lustrem. A i tak z pewnością to nie wszystko, specjaliści wymyślą jeszcze inne.
A gdyby popuścić wodze wyobraźni (w 3D, oczywiście) i przycisnąć przyszłość do muru?
Faktycznie, ciągle mówimy o rozwiązaniach już istniejących, choćby w zarodku.
A wychodząc poza znane... Zapewne tendencja do upraszczania i skracania drogi doprowadzi kiedyś do powstania nowatorskiego sposobu prezentacji rzeczywistości we wszelkich jej aspektach (kolorowy, ruchomy obraz 3D z dźwiękiem stereo-surround i pozostałymi elementami emitującymi rzeczywistość, jak zapach, wiatr, wibracje i tym podobne) bez pośrednictwa zmysłów - techniką przekazywania informacji wprost do mózgu! Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Borys Wasiuk to znawca zagadnień stereoskopii, inicjator powstania Polskiego Klubu Stereoskopowego ( www.stereoskop.org.pl )
Przykład typowej stereopary w formie klasycznej karty Holmesa. Był on konstruktorem najpopularniejszego modelu stereoskopu zwanego stereoskopem Holmes'a-Bates'a Stereopara z bilardowej kolekcji Łukasza Dziatkiewicza
Czytaj więcej o historii i przyszłości filmów 3D w artykule Łukasza Dziatkiewicza