Układ Słoneczny znamy już na tyle, by z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że żywe organizmy zamieszkują wyłącznie Ziemię. Jeśli jest jakieś życie na Marsie lub satelitach Jowisza czy Saturna, to w grę wchodzą chyba wyłącznie zagrzebane głęboko pod powierzchnią prymitywne ekstremofile.
My, Ziemianie, nie jesteśmy jednak skazani na całkowitą samotność. Dopiero od niedawna (tj. od sławnego odkrycia prof. Wolszczana) astronomowie są w stanie dostrzec wśród dalekich gwiazd planety pozasłoneczne. Te wolszczanowskie planety mają nawet masy zbliżone do Ziemi, ale krążą w niedużej odległości wokół pulsara, który sterylizuje ich powierzchnię silnym promieniowaniem. Nawet jeśli coś tam zdołało wyewoluować, ludzie na takich globach się nie osiedlą.
Jednak przez dwie dekady udało się namierzyć już niemal siedemset kolejnych globów. Tempo odkrywania kolejnych będzie zdecydowanie przyspieszać, bo metody badawcze są coraz dokładniejsze.
Początkowo astronomowie znajdowali głównie olbrzymie planety krążące blisko swoich słońc - najłatwiej dostrzec takie układy, bo duży glob wyraźnie zaburza ruch i jasność gwiazdy, wokół której krąży. Wielki gazowy glob podgrzewany przez bliską gwiazdę to jednak również nie jest wymarzona "druga Ziemia".
Wraz z postępem precyzji badań, udaje się coraz częściej znajdować także planety, które są podobne do naszej - pod względem warunków panujących na powierzchni. Okazuje się, że układów planetarnych podobnych do naszego i globów podobnych do naszego jest w Kosmosie całkiem sporo. Odkrywanie kolejnych wywołuje największe zainteresowanie mediów i opinii publicznej, więc z pewnością zapewnia naukowcom wiele satysfakcji.
Ale nie powinniśmy się koncentrować wyłącznie na planetach przypominających naszą.
Prof. Dirk Schulze-Makuch z Uniwersytetu Stanu Waszyngton (USA) martwi się, że egzobiologia może ucierpieć przez przesadne zawężenie kryteriów. Jego zdaniem, obok tropienia planet podobnych do Ziemi, powinniśmy równocześnie szukać takich, na których może istnieć życie skrajnie różne od ziemskiego.
W najnowszym numerze "Astrobiology" prof. Schulze-Makuch proponuje nowy system klasyfikacji planet pozasłonecznych. Za pomocą wskaźnika podobieństwa do Ziemi (Earth Similarity Index - ESI) można wyróżnić globy nadające się wręcz do kolonizacji (gdy już zbudujemy odpowiednie statki kosmiczne).
Równocześnie amerykański egzobiolog proponuje stosowanie wobec nowo odkrytych planet wskaźnika szans na przetrwanie żywych organizmów (Planetary Habitability Index - PHI). Ten drugi wskaźnik jest oczywiście wysoki dla naszej planety i globów jej podobnych, ale może też wyróżniać takie, które - choć niegościnne dla ziemskich organizmów - mogą kipieć życiem.
- Zdatność do zamieszkania przez żywe organizmy w szerokim sensie niekoniecznie ogranicza się do występowania wody jako głównego rozpuszczalnika i do planety krążącej wokół zwyczajnej gwiazdy - wyjaśnia naukowiec. - Również węglowodorowe jeziora na Tytanie mogą skrywać obce nam formy życia. Badania takich środowisk na Ziemi dowodzą, że może tak być w istocie.
Wskaźnik PHI ma ustrzec badaczy przed przesadnie ostrożnymi założeniami, które mogą spowodować, że na długie lata przeoczymy jakieś interesujące obszary eksploracji. Wskaźnik oparty jest o fizyczne i chemiczne parametry, które nauka jest już w stanie mierzyć na międzygwiezdnych dystansach, lub niebawem będzie to możliwe z użyciem planowanych obserwatoriów kosmicznych.
Profesor zwraca uwagę, że na celowniku egzobiologów powinny znaleźć się również samotne planemo, czyli globy pozbawione towarzystwa gwiazdy i wiele innych wyjątkowych przypadków.
Być może więc dokładniejsze badania planet Wolszczana ujawnią żywe organizmy nawet tam?