Niskoemisyjna energia może być tania

Komputer dowodzi, że przejście na źródła odnawialne i atom nie musi oznaczać drastycznych podwyżek cen prądu

Ekonomiści obawiali się, że administracyjne narzędzia walki z globalnym ociepleniem prowadzą głównie do podwyżek cen prądu. Z komputerowej symulacji rozwoju sieci energetycznej przeprowadzonej przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley wynika jednak, że podatki i limity ograniczające emisję dwutlenku węgla nie są aż tak mordercze dla gospodarki.

Naukowcy analizowali różne scenariusze rozwoju sieci energetycznych w zachodnich stanach USA. Okazało się, że najmniej kosztownym sposobem zmniejszenia emisji dwutlenku węgla będzie odejście od elektrowni węglowych na rzecz źródeł odnawialnych, gazu i energii jądrowej.

Z modelu wynika, że ceny prądu nie podniosą się drastycznie, ponieważ rozwój inteligentnych sieci przesyłowych pozwoli na większe oszczędności w tej branży. Dziś przesył energii wiąże się z olbrzymimi stratami w postaci ciepła, a elektrownie nie są w stanie elastycznie dostosowywać się do zapotrzebowania odbiorców. W niedalekiej przyszłości sieci energetyczne będą bardziej zdecentralizowane i mniej podatne na duże awarie wynikające z nagłego skoku zapotrzebowania na moc (albo np. z burzy geomagnetycznej).

Naukowcy są optymistami, chociaż przewidywane zmiany oznaczają olbrzymie koszty dla sektora energetycznego w USA (a podobnie, albo gorzej jest przecież w Polsce). Czy elektrownie nie przerzucą kosztów na swoich klientów?

- Rachunek z prąd wzrośnie maksymalnie o 20 procent, bo branża dostosuje się do zmian - przewiduje prof. Daniel Kammen z UCB, jeden z autorów raportu. - To umiarkowany koszt, biorąc pod uwagę, że na szali mamy przyszłość planety.

Więcej o: