Wielka Brytania ma problem. Wysycha. Najgorsza od połowy lat 70. susza już zmusiła władze we wschodniej i południowo-wschodniej części Anglii do nietypowego zakazu: od kilku tygodni Brytyjczycy nie mogą używać wężów ogrodowych, podlewać trawników czy myć aut przed domem. Kara za złamanie zakazu: 1 tys. funtów.
W dużej części to fikcja: firmy wodociągowe nie mają danych, aby od razu się zorientować, czy ktoś łamie zakaz. Co będzie, gdy wodociągi będą sprytniejsze?
Pytanie to postawiłem pół żartem, pół serio, ale pilotaż, który umożliwiłby taki monitoring, jest w trakcie. Prowadzi go Thames Water, firma, która dostarcza wodę i odprowadza ścieki od prawie 14 mln osób w obrębie metropolii londyńskiej. Pomóc mają... inteligentne liczniki. Do 2015 r. Thames Water chce ich zainstalować 85 tys. Plany rządowe sięgają jeszcze dalej - strategia środowiskowa zakłada, że do 2030 r. takie liczniki będą miały wszystkie domy w Wielkiej Brytanii.
Londyn, Tower Bridge nad Tamizą Fot. Dominik Sadowski / Agencja Wyborcza.pl
Licznik co godzinę odczytuje stan zużycia wody i przesyła go przez internet do wodociągów. Thames Water się zżyma, gdy media piszą, że liczniki umożliwią szpiegowanie, kto łamie zakaz. Bo sprawa rzeczywiście jest poważniejsza: po pierwsze, liczniki pozwolą mieszkańcom mieć oko na to, ile wody zużywają (licznik te dane może przesyłać do jakiegoś czytnika umieszczonego np. w kuchni). Po drugie, pozwolą wodociągom sprawniej reagować na wycieki i awarie (przez nie Thames Water traci rok w rok ponad 3 mld litrów wody). A po trzecie, wodociągi będą mogły wprowadzić - np. w czasie suszy - taryfy sezonowe. Jest susza? Ceny pójdą w górę, aby skłonić Brytyjczyków do oszczędzania wody.
Jednak na wodzie się nie kończy. Ofwat, nadzorca wodociągów, rozmawiał już z firmami, aby montowanie liczników połączyć z rządowym planem instalowania inteligentnych liczników prądu.
W mniejszym lub większym zakresie ten temat już ćwiczą Amerykanie, Kanadyjczycy, Włosi, Niemcy czy Holendrzy.
W Oklahomie lokalny dostawca energii w porozumieniu z Alcatel-Lucent stworzył inteligentną sieć przesyłową. W zeszłym roku podawał wyniki pilotażu prowadzonego w 2,5 tys. domów. Te, które miały zainstalowane inteligentne termostaty, zmniejszyły zapotrzebowanie na energię nawet o 57 proc. Zadziałały też zmienne taryfy: średnie zużycie energii spadło o jedną trzecią podczas okresów, gdy za prąd trzeba było więcej płacić. W krajach UE dzięki wprowadzeniu takich rozwiązań udało się obniżyć zużycie energii o 6-10 proc.
W Polsce tzw. smart metering jest wpisany w różne strategie, przede wszystkim w projekcie nowego prawa energetycznego. W nim czytamy, że do 2020 r. każdy odbiorca energii w Polsce ma mieć taki licznik.
Po co w ogóle licznik ma być sprytny? Jeśli dane wędrują z liczników do dostawcy energii, ale i w drugą stronę, licznik można automatycznie konfigurować, odłączyć albo podłączyć zasilanie. Można analizować rzeczywiste zużycie energii, widać też momenty, w których zasilanie zanika.
W Polsce już w 2010 r. firma Winuel, wchodząca w skład grupy informatycznej Sygnity, informowała, że wspólnie z krakowskim oddziałem IBM opracowała rozwiązanie do smart meteringu. W praktyce jednak większych wdrożeń jeszcze nie ma, choć jest - jak deklarują firmy - coraz większe zainteresowanie ze strony dostawców energii.
Jednak o korzyściach nie wiedzą ludzie. Według zeszłorocznego badania IBM (to partner cyklu Next w "Gazecie" i serwisu Next.gazeta.pl) ponad 75 proc. Polaków nie wie, czym są inteligentne sieci energetyczne. Co jednak nie jest polską specyfiką. Na świecie ten odsetek jest niższy, ale niewiele.
- W dziedzinie nowych technologii oszczędzania energii dokonał się znaczny postęp. Jednak wielu odbiorców nie rozumie tych nowych ofert i korzyści. Ludzie chcą oszczędzać, musimy im tylko pokazać, jak to robić - komentowała te wyniki Elżbieta Starakiewicz, odpowiedzialna w polskim oddziale IBM za sektor energetyczny. Kto wie, może w tym byliby pomocni sąsiedzi. Na Malcie lokalny dostawca energii planuje, aby mieszkańcy mogli porównywać swoje zużycie wody czy energii z innymi domami, o podobnej wielkości.
Jednak nie wszystkim te inteligentne plany się podobają. Niedawno krytykowali je eksperci z firmy doradczej Deloitte, podkreślając, że w Polsce nie wykonano pilotażu z inteligentnymi licznikami. Nie sprawdzano, jak zareagujemy na zmienne ceny prądu.
I choć w rządowym planie jest mowa o oszczędnościach rzędu 5 mld zł, Deloitte podkreśla, że bez pilotażu nie wiemy, czy bodźce, które działają na Norwegów lub Amerykanów, zadziałają i na nas. A wówczas wydamy miliardy, a korzyści - co sugeruje Deloitte - mogą być znikome.