W tej branży kobiety zarabiają naprawdę duże pieniądze

- Co ma wspólnego świnka morska z kobietą informatykiem? Wszystko, bo to ani świnka, ani morska... Nie, to nie jest cytat z Karola Strasburgera. To najpopularniejszy kawał w branży IT. Doczekał się okazałej brody, bo do niedawna terabajty pędzone były niemal wyłącznie testosteronem. Na szczęście szybko się to zmienia.

- Mało zabawny ten kawał, prawda? - pyta retorycznie Kaśka Kręcisz, młodsza programistka we wrocławskim biurze Luxoftu. - Cieszy mnie, że większości facetów z branży już nie bawi, jest przecież reliktem mijających czasów - mówi.

Faktycznie, w męskiej branży coraz częściej słychać stukanie obcasów na korytarzach. Według danych Diverse Consulting Group kobiety stanowią ponad połowę analityków biznesowych (58 proc.) w polskim IT. Niemal połowę testerów oprogramowania (48 proc.), czy menedżerów projektów (46 proc.). Ostatni męski bastion to stanowiska techniczne - m.in. programistyczne. Tu "spodnie" ogrywają "kiecki" w stosunku 9 do 1 (dokładnie 89 proc. do 11 proc.).

Ale m.in. dzięki Kaśce świat programistów coraz bardziej - nomen omen - kręci się wokół kobiet. - Na swój sposób walczę ze stereotypami, ale językowymi. Ostatnio rejestrowałam się na portalu z e-kursami z IT. I jak to często bywa, formularz przypomnienia hasła napisany był takim językiem, jakby wypełniali go wyłącznie mężczyźni. Napisałam więc do administratorów. "Hej, jestem tu, i nie jestem sama!" - śmieje się.

Innych stereotypów - przekonuje - w branży już nie ma. - Ze strony kolegów spotykałam się wyłącznie ze wsparciem i zrozumieniem dla mojej pracy i pasji.

Branżowym stereotypom przeczą kariery takich kobiet jak Cheryl Sandberg, która stoi u steru technologicznego potentata - firmy Google.

 

 

Kasia Kręcisz zaczynała w agencji interaktywnej (wrocławski Lemon Sky) - dotarła w niej aż do stanowiska menedżerskiego, ale odkryła, że ciągnie ją do kodowania. Postawiła wszystko na jedną kartę i zaczęła od stażu dla programistycznych żółtodziobów w Luxoft. Od stycznia jest deweloperem oprogramowania, zna kilka języków (Java, T-SQL, HTML5, CSS i UML) i zapewnia, że dopiero się rozkręca.

Brata wina

Prostszą drogą do zawodu zmierzała Kasia Chylińska. Skończyła programowanie na Politechnice Łódzkiej i trzy lata temu podpisała pierwszy kontrakt. Ale cyfrowe powołanie odkryła w sobie na długo zanim wybrała studia. - Zaczęło od blokady, którą mój starszy brat zainstalował na moim i siostry komputerze. Byłam dzieckiem, ale musiałam coś wymyślić, żeby ją obejść - mówi.

No i wymyśliła, a komputer stał się jej ulubiona zabawką. Informatyka natomiast sposobem na życie. - Połączyłam pracę z pasją. Wiedziałam też, że IT bardzo dynamicznie się rozwija i nie będę się raczej musiała martwić o zatrudnienie.

Dziś jest starszą programistką w łódzkim Accenture Delivery Center. Do niedawna w całym zespole była jedyną kobietą. - Teraz mam swoją Gosię - mówi, ale i bez wsparcia koleżanki radziła sobie wystarczająco dobrze. W zdecydowanej mniejszości była już na studiach.

Na kolegów z branży nie narzeka. - Pamiętam, że jak rozpoczynałam pracę otrzymałam dużo merytorycznego wsparcia - zapewnia. Teraz jednak role się odwróciły, to Kasia opiekuję się zespołem, jest jego dobrym duchem i troszczy się o panujące w nim relacje. - Stanowimy fajny kolektyw, świetnie się uzupełniamy. Dzięki mojej podzielności uwagi jestem w stanie sprawnie zarządzić wieloma działaniami na raz, a moi koledzy wprowadzają wiele spokoju i systematyczności - zdradza.

Jak "świnka morska" czuje się tylko czasami. Głównie wtedy, gdy znajomi spoza pracy raczą ją tym samym pytaniem: "ty naprawdę to wszystko rozumiesz?" doprawionym w równych proporcjach podziwem, zaskoczeniem i niedowierzaniem. - Zachowują się jakbym im powiedziała, że jestem co najmniej górnikiem - rozkłada ręce Kasia.

Rzeczy trudne staja się dziecinnie łatwe

Do zdziwionych min kolegów przywykła już Elena Timoshenko. Nie dziwne, skoro w branży jest od niemal dekady. Zaczynała w jednej z kijowskich firm zajmujących się tworzeniem oprogramowania, a od 8 lat związana jest z Luxoftem. Najpierw z ukraińską centralą, teraz z wrocławską odnogą.

Przeprowadzka do Polski była nie tylko nowym wyzwaniem zawodowym, ale przede wszystkim "dużą zmianą życiową". Choć kraj był nowy, to charakterystyka branży taka sama. - Wśród moich współpracowników było i jest mniej kobiet, ale za to wszystkie są świetne w tym co robią - opowiada. A gdy pytam dlaczego tak się dzieję budzi się w niej dyplomatka: - To trudny zawód i wymaga specjalistycznych umiejętności - mówi.

Bardziej dosłowna jest Kasia Kręcisz: - "Leży" promowanie zawodu wśród kobiet! Dziewczyny wciąż nie są pewne, czy podołają. Nie jestem zwolenniczką wyjątkowego traktowania dziewczyn, ale na pewno pomocne w podjęciu decyzji są dla nas organizacje zrzeszające ludzi z branży czy odpowiednie szkolenia.

A Timshenko dodaje: Jeden z moich ulubionych cytatów brzmi: "Cechą dobrego oprogramowania jest sprawianie, że rzeczy trudne stają się być dziecinnie łatwe". Może kiedyś uda się napisać kod na promowanie kobiet w branży.

O tym, że kobiety "podołają" przekonani są organizatorzy konferencji z cyklu TED. Chętnie i często zapraszają panie z branży IT. Oto jeden z wykładów w cyklu TED - Women in Computer Science.

 

 

Kasa, kasa

W rozmowie z informatykami zawsze musi pojawić się pytanie o zarobki. Nie inaczej było tym razem, ale konkrety nie padły. Padają za to w rozmaitych badaniach, choć o precyzyjne dane dotyczące średniej w całej branży bardzo trudno. Pensje na poszczególnych stanowiskach przybliża mi Katarzyna Charydczak, z wrocławskiego oddziału agencji doradztwa personalnego CPLjobs. - Doświadczeni programiści mogą liczyć na pensję rzędu 9-12 tys. zł brutto. Podobnie testerzy aplikacji. Administratorzy sieci, czy baz danych to 7-9 tys. złotych. Pracownicy tzw. help desku mogą liczyć na 5-7 tys., a analitycy biznesowi na dwukrotność tych kwot - mówi.

Nieobce w branży jest też zjawisko luki płacowej. Trzeba jednak przyznać, że akurat wśród informatyków nożyce płacowe nie rozwierają się tak szeroko jak w innych zawodach. Panowie zarabiają 12 proc. więcej niż panie (dokładnie 6,6 tys. zł brutto do 5,9 tys. zł, dane GUS). W innych branżach, niestety, niezdrową tradycją stała się różnica wynosząca 20 i więcej procent.

Co ciekawe, znacznie bardziej niż płeć, zarobki różnicuje zakres kompetencji i miasto, w którym świadczona jest praca. Różnice są ogromne nawet w ramach tego samego stanowiska. Programista biegły w języku ABAP zarabiał w 2014 r. niemal 10 tys. zł, czyli dwa razy więcej niż jego kolega piszący kody w języku PHP (to dane CPLjobs).

Business Garden Business Garden  fot. Filip Springer

Na niektórych stanowiskach najlepiej płacą warszawskie firmy, ale nierzadko pensje poznańskie są dwukrotnie wyższe niż stołeczne. Weźmy menedżera prowadzącego zespół dbający o bezpieczeństwo w internecie. Jeśli pracuje w jednym z biurowców w warszawskim "mordorze", np. takim, jak ten na zdjęciu, może liczyć na 8,5 tys. zł brutto. Ale gdyby prowadził ten sam zespół w Poznaniu lub Wrocławiu jego kontrakt opiewałby na 16, a nawet 18 tys. zł.

Skąd tak duże różnice? - Polska stała się krajem podzielonym na informatyczne specjalizacje - wyjaśnia Charydczak. I dodaje: - W stolicy jest bardzo wielu specjalistów zajmujących się bezpieczeństwem w sieci, to przekłada się na większą konkurencję na rynku pracy i niższe stawki. Wrocławskie, czy poznańskie firmy natomiast muszą natomiast ściągać tych pracowników z innych województw. A w sektorze IT, będącym najjaskrawszym przykładem rynku pracownika w Polsce, nie jest to tanie.