Wbrew apokaliptycznym prognozom zwycięstwo Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich nie wywołało wcale wielkiego finansowego tsunami na światowych rynkach. Pierwsze uderzenie przyjęły na siebie azjatyckie giełdy (najwięcej straciła japońska Nikkei), a potem było już tylko spokojnie.
W efekcie, zarówno polska GPW, jak również amerykańskie giełdy zakończyły środę na plusie. Indeks Dow 30 zyskał 1,40 procent, a S&P 500 i Nasdaq – 1,11 proc.
Kto zarobił najwięcej na rynkowych wzrostach? Z wyliczeń „Bloomberga” wynika, że tą osobą jest Warren Buffett, założyciel i największy udziałowiec holdingu Berkshire Hathaway oraz trzeci najbogatszy człowiek na świecie. Z rankingu „Bloomberg Billionaires Index” wynika, że w środę jego majątek powiększył się o 1,4 mld dolarów.
Indeks miliarderów Bloomberg fot. Bloomberg.com
W całej sytuacji nie byłoby nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że w ostatnim czasie Buffett był jednym z najbardziej zaciekłych przeciwników Donald Trumpa. Krytykował jego umiejętności biznesowe i sugerował, że kandydat Republikanów nie posiada wystarczających kompetencji, aby rządzić Stanami Zjednoczonymi.
Podczas jednego z wystąpień w rodzinnym Omaha, Buffet zażartował nawet, że małpa, która rzuciłaby strzałką w listę spółek, zarobiłaby więcej pieniędzy od Trumpa.
W czasie kampanii wyborczej amerykański miliarder wezwał Trumpa, by ten pokazał swoje zeznanie podatkowe, co jest zwyczajem kandydatów na prezydenta USA. Buffett ogłosił, że chętnie spotka się z Trumpem "w dowolnym miejscu", by wymienić się zeznaniami. Dodał, że kandydat Republikanów najwyraźniej ma coś do ukrycia i boi się nie fiskusa, a wyborców. Ostatecznie Trump swojego zeznania nie pokazał.
Jednocześnie Buffett był gorącym zwolennikiem kandydatury Hillary Clinton. Uczestniczył w jej wiecach wyborczych, jak również wspierał finansowo kandydatkę Partii Demokratycznej. Amerykański miliarder wynajął nawet w Omaha specjalny tramwaj, którym we wtorek zawiózł kilku szczęśliwców do lokali wyborczych.
Carlos Slim największym przegranym
Oczywiście nie wszyscy miliarderzy zarobili na zwycięstwie wyborczym Donalda Trumpa. Największym przegranym okazał się Carlos Slim Helu. Majątek meksykańskiego biznesmena skurczył się w środę aż o 5,1 mld dolarów.
Helu stracił przede wszystkim na nurkującym kursie peso. Uderzył w niego również spadek akcji spółki America Movil, w której Meksykanin ma 62 proc. udziałów.
Na powyborczych rynkowych zawirowaniach stracili również m.in. Amancio Ortega (- 980,4 mln dol.), Mark Zuckerberg (- 539,9 mln dol.) oraz Jeff Bezos (-1,5 mln dol.)
Ze zwycięstwa Donald Trumpa mogą być natomiast zadowoleni potomkowie założyciela sieci supermarketów Walmart, Sama Waltona. Majątek Roba Waltona, Jima Waltona i Alice Walton powiększył się w środę aż o ponad pół miliarda dolarów.
Wzbogacił się też zwolennik i przyjaciel Trumpa, inwestor Carl Icahn, którego majątek powiększył się o 157,8 mln dolarów. Z doniesień stacji CNBC wynika, że we wtorek wieczorem Icahn w pośpiechu opuścił powyborczą imprezę Trumpa, aby... kupić akcje.
Jak donosi Bloomberg, w sumie 500 najbogatszych ludzi na świecie straciło na wyborczym zwycięstwie Donalda Trumpa 41 mld dolarów.