Dekompozycja dotychczasowego świata globalnej i europejskiej polityki przyspiesza. Po referendum w kwestii Brexitu i wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich USA, do urn zaraz wybiorą się Włosi. Wypowiedzą się w referendum konstytucyjnym dotyczącym reformy Senatu.
Zaproponował ją centrolewicowy rząd Mattea Renziego, argumentując że dotychczasowy system polityczny we Włoszech jest maksymalnie niewydolny. Uprawnienia włoskiego Senatu są identyczne jak Izby Reprezentantów, co nie tylko wydłuża wszystkie prace nad nowym prawem, ale również utrudnia działalność rządu – musi on zawsze szukać poparcia w obydwóch izbach parlamentu. Renzi chce ograniczyć prawa Senatu jeszcze bardziej niż te, które znamy w Polsce. Domaga się również zmniejszenia liczby włoskich senatorów – z 320 do 100.
Renzi, ogłaszając referendum konstytucyjne, strzelił sobie jednak w stopę. Zapowiedział bowiem, że ewentualna przegrana w nim będzie również oznaczała jego dymisję. I tym samym głosowanie 4 grudnia stało się już bardziej oceną pracy całego rządu, a nie zwykłym referendum konstytucyjnym.
Czytaj więcej: Były trzy ważne powody, dla których po wygranej Trumpa w USA, rynki się szybko uspokoiły.
Matteo Renzi, premier Włoch Matteo Renzi, premier Włoch fot. Geert Vanden Wijngaert (AP Photo/Geert Vanden Wijngaert, File)
Wynik referendum 4 grudnia wydaje się przesądzony. Przeciwko Renziemu są nie tylko opozycyjne ugrupowania polityczne, ale i znaczna część włoskich działaczy społecznych i intelektualistów. Sondaże dają już niewielką przewagę głosującym przeciw reformie Senatu. A twarzą kampanii przeciw przyjęciu zaproponowanych zmian we włoskiej konstytucji jest Ruch Pięciu Gwiazd, populistyczne ugrupowanie polityczne, które w programie ma między innymi zorganizowanie kolejnego referendum we Włoszech. Ma ono dotyczyć wystąpienia Włoch ze strefy euro.
Zatem prawdopodobnie po przegranej Renziego w referendum 4 grudnia, poda on się do dymisji. I we Włoszech zostaną zorganizowane przedterminowe wybory parlamentarne – dość szybko, bo gdzieś z początkiem przyszłego roku.
Jest bardzo prawdopodobne, że wygra je Ruch Pięciu Gwiazd. Partii w czerwcu udało się np. w wyborach samorządowych zdobyć fotel burmistrza Rzymu i Turynu a ostatnie sondaże przedwyborcze – z 11 listopada - mówią o poparciu dla niej na poziomie 28,5 proc. Co prawda w tych samych sondażach Partia Demokratyczna aktualnego premiera Włoch może liczyć na 33,5 proc. głosów, ale doskonale już wiemy – po Brexicie i wyborach w USA – że głosy na populistów są mocno niedoszacowane.
Grexit ALKIS KONSTANTINIDIS / REUTERS / REUTERS
I jeżeli Ruch Pięciu Gwiazd wygra wybory, to będzie chciał między innymi wyprowadzić Włochy ze strefy euro. Jest wiele opinii mówiących, że gospodarcza stagnacja na Półwyspie Apenińskim połączona z kryzysem bankowym jest związana ze zbyt silną – jak na konkurencyjność włoskiej gospodarki – europejską walutą.
Czytaj więcej: Włosi mają kaca, chociaż nie byli na imprezie. Euro zabiło konkurencyjność ich gospodarki.
Dużo Włochów tę opinię poleca i w referendum dotyczącym wyjścia ich kraju z eurolandu mogą poprzeć takie rozwiązanie. A to będzie oznaczało koniec strefy euro, jaką do tej pory znaliśmy.
Z wygraną Ruchu Pięciu Gwiazd poważnie liczy się świat wielkiego biznesu. Kilka dni temu na rozmowy z przedstawicielami włoskich populistów wybrali się wysłannicy dużych amerykańskich funduszy inwestycyjnych. Chcieli się dowiedzieć, jak może wyglądać polityka gospodarcza nowej władzy.
I usłyszeli między innymi krytykę euro oraz dowiedzieli się o pomyśle wprowadzenia we Włoszech dochodu gwarantowanego – to ma pobudzić wzrost gospodarczy.
Czytaj więcej: W czerwcu Szwajcarzy odrzucili pomysł wprowadzenia dochodu gwarantowanego w swoim kraju. Myślą o nich również Finowie.
Zobacz także WIDEO: Kuźniar: ''Brexit pokaże jak zgubna jest polityka osłabiania UE'