W wywiadzie dla Le Monde opublikowanym w czwartek Marine Le Pen, przewodnicząca nacjonalistycznego Frontu Narodowego i zarazem kandydatka tego ugrupowania w nadchodzących wyborach prezydenckich, powiedziała że chce wprowadzić nowy podatek na umowy o pracę świadczoną przez zagranicznych pracowników we Francji. Tą daniną mają być obciążone wszystkie nowe kontrakty.
Nowy podatek będzie z jednej strony promował zatrudnienie Francuzów, a z drugiej ma przynieść, zdaniem Le Pen, dodatkowe dochody, który pozwolą zwiększyć wypłaty zasiłków dla bezrobotnych. Zapłacić go będzie trzeba nawet od 5,5 proc. wszystkich zatrudnionych we Francji – tyle bowiem obcokrajowców pracuje nad Sekwaną wg tamtejszego urzędu statystycznego.
Pomysł Le Pen brzmi szokująco, ale przewodnicząca Frontu Narodowego nie wpadła na niego jako pierwsza. Nie przypadkiem Florian Philippot, jeden z jej najbliższych doradców, nazywa nową opłatę „podatkiem Theresy May”. Brytyjska premier podobne rozwiązania już zapowiedziała – ma to być jedna z konsekwencji Brexitu.
Nie znamy jeszcze proponowanej wysokości nowego podatku we Francji.
Czytaj więcej: We francuskich wyborach wystartuje też kandydat, który chce opodatkować pracę robotów.
Le Pen chce referendum. Ale Macron na razie dużo silniejszy
Le Pen zapowiedziała również przeprowadzenie referendum we Francji na wzór tego, które w ubiegłym roku odbyło się w Wielkiej Brytanii.
Na razie jednak jej szanse na wygraną w wyborach prezydenckich nie są duże. Do drugiej tury zapewne przejdzie. Ale tam prawdopodobnie spotka się z Emmanuelem Macronem, kandydatem centrowym wywodzącym się z francuskiej lewicy. Wg ostatniego opublikowanego sondażu Macron w takim starciu z Le Pen zdobędzie aż 65 proc. głosów.
Tekst pochodzi z blogu „Subiektywnie o giełdzie i gospodarce”.
Zobacz także WIDEO: "Jeśli po Brexicie do władzy we Francji dojdzie Le Pen, Putin będzie mógł sypać piach w tryby polityki Zachodu"