Reforma "barbarzyńskiego systemu"? Jeśli to wejdzie w życie, wielu polskich przedsiębiorców może wyjść z szarej strefy

Zgodnie z projektem Ministerstwa Rozwoju, którym wkrótce ma zająć się rząd, najmniejsze firmy płaciłyby składki na ZUS i Fundusz Pracy nie ryczałtowo, ale proporcjonalnie do poziomu przychodów. Nowe przepisy mogą obowiązywać od 2018 r.

Projekt ustawy zakłada, że przedsiębiorcy osiągający miesięczny przychód w wysokości niższej niż 2,5-krotność płacy minimalnej (czyli w tym roku 5 tys. zł) płaciliby składkę na ubezpieczenia społeczne zależną od poziomu przychodów. Dopiero po przekroczeniu tego limitu obowiązywałyby dotychczasowe, ryczałtowe zasady.

- Dziś ten, kto uzyskuje przychód minimalny, czyli 2 tys. zł, na ZUS płaci 812 zł i 62 zł na Fundusz Pracy. Ta proporcja wydaje się takim obciążeniem bardzo poważnym dla przedsiębiorców. Po wejściu ustawy w życie jego obciążenia będą proporcjonalnie niższe: wyniosą 320 zł na ZUS i 25 zł na Fundusz Pracy – wyliczała wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz podczas konferencji prasowej.

.. źródło: Ministerstwo Rozwoju

Podstawa wymiaru składek ma być aktualizowana rozporządzeniem co roku. Ma być skonstruowana tak, aby w momencie osiągnięcia progu równała się ona obecnej (60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego.

Wyprowadzić z szarej strefy

Emilewicz tłumaczyła, że koniec drugiego roku prowadzenia małej lub średniej firmy w Polsce jest krytyczny dla wielu przedsiębiorców (wtedy kończą się preferencyjne zasady oskładkowania). - Przedsiębiorca wtedy albo otwiera drugą firmę, albo kontynuuje działalność w szarej strefie; tego chcielibyśmy uniknąć – mówi wiceminister.

- Wszystkie dotychczasowe przywileje pozostaną w mocy, a ci, którzy będą chcieli skorzystać z nowych rozwiązań, będą to mogli zrobić dobrowolnie – dodaje wicepremier i minister rozwoju Mateusz Morawiecki.

Wstępne szacunki resortu rozwoju wskazują, że związane z nowym rozwiązaniem koszty dla budżetu, wyniosą ok. 180 mln zł. Z drugiej strony ministerstwo ma nadzieję, że dzięki wyjściu niektórych przedsiębiorców z szarej strefy dodatkowy wpływ do budżetu od każdego z nich wyniesie ok. 5,6 tys. zł. „Koszt wprowadzenia zmian zostałby zniwelowany, jeśli na wyjście z szarej strefy zdecydowałoby się co najmniej 36 tysięcy przedsiębiorców” – wylicza ministerstwo rozwoju.

Uprawnionych do skorzystania z nowych rozwiązań będzie ok. 325 tysięcy firm, z których ok. 187 tysięcy nie może obecnie skorzystać z preferencyjnej podstawy wymiaru – szacuje resort rozwoju.

- Zakładamy optymistycznie, że jeszcze przed sezonem wakacyjnym w Sejmie możemy zakończyć prace legislacyjne - poinformowała Emilewicz. Rozwiązanie miałoby wejść w życie od początku 2018 r.

Kaźmierczak chwali pomysł

„Konieczność comiesięcznego odprowadzania określonej z góry, wysokiej kwoty, niezależnej od osiągniętych przychodów, hamuje przedsiębiorczość Polaków. Ryczałtowy ZUS jest powodem, dla którego wiele osób prowadzących działalność usługową na niewielką skalę, jest zmuszona zamykać firmy po upływie dwuletniego okresu, w którym uprawnione są do korzystania z tzw. małego ZUS-u. (…) Mając to na uwadze, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców pragnie gorąco podziękować pani premier Beacie Szydło oraz panu wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu, którzy zdecydowali się zreformować ten barbarzyński system” – napisał w komunikacie Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Czytaj też: Kaźmierczak: Kaczyński powinien wejść na beczkę i przemówić [WYWIAD NEXT+]

– Proponowane zmiany są korzystne, ale wbrew pozorom nie realizowałyby one w pełni zasady „nie zarabiasz, nie płacisz” – mówi z kolei Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. Tłumaczy, że przedsiębiorca osiągający niski przychód, ale nie ponoszący jakichkolwiek kosztów przeznaczałby na opłacenie obowiązkowych składek bardzo małą część zarabianych przez siebie, zaś osoba z wyższymi przychodami, ale i wysokimi kosztami, płaciłaby znacznie więcej.

- Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby powiązanie podstawy wymiaru składek z kwotą dochodu z działalności gospodarczej, a nie przychodu – dowodzi Łukasz Kozłowski. – Powiązanie z przychodem premiowałoby jedynie osoby samozatrudnione, wykonujące usługi tylko na rzecz jednego klienta, które ponoszą stosunkowo najmniejsze koszty, a większość ich przychodu stanowi jednocześnie dochód. Przedsiębiorcy, którzy w toku prowadzonej działalności ponoszą znaczne koszty zakupu materiałów, półproduktów, czy choćby wynagrodzeń zatrudnianych przez siebie pracowników, praktycznie nie odczują jakichkolwiek pozytywnych zmian – dodaje ekspert Pracodawców RP.

Więcej o: