Plan to spis rządowych prognoz makroekonomicznych na kilka najbliższych lat. Rząd widzi przyszłość optymistycznie. Przekonuje, że realizacja „Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju” ma przynieść „wzrost zamożności Polaków, zmniejszenie liczby osób zagrożonych ubóstwem i wykluczeniem społecznym oraz zmniejszenie dystansu rozwojowego między Polską a strefą euro". Ekonomiści patrzą na strategię z powątpiewaniem, kto ma rację, zobaczymy.
Z planu wynika w każdym razie, że w najbliższych latach tempo wzrostu naszej gospodarki będzie przyspieszać. Po wzroście o 2,7 proc. PKB w 2016 r., w tym roku wzrost gospodarczy w Polsce wyniesie 3,6 proc. - W kolejnych latach realne tempo wzrostu PKB wyniesie 3,8 proc. w 2018 r. oraz po 3,9 proc. w latach 2019-2020 - czytamy w komunikacie z wtorkowego posiedzenia rządu.
W kampanii wyborczej i tuż po wyborach politycy PiS zapowiadali, że ich rządy oznaczać będą wzrost gospodarczy sięgający co najmniej 4,5 proc. PKB.
Tu ekonomiści mają najwięcej zastrzeżeń do prognoz rządu. Ten planuje, że deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2017 r. wyniesie 2,9 proc. PKB, a w kolejnych latach będzie się obniżać: do 2,5 proc. PKB w 2018 r., 2,0 proc. PKB w 2019 r. i 1,2 proc. PKB w 2020 r. Eksperci obawiają się jednak, że rozdawnictwo pieniędzy w ramach bardzo kosztownego programu 500+ oraz obniżenie wieku emerytalnego mogą popchnąć deficyt w górę, w przyszłym roku nawet poza dopuszczalną w UE granicę 3 proc. PKB.
Rząd bardzo optymistycznie patrzy też na to co się będzie działo z długiem publicznym. - Zarządzanie długiem będzie się odbywało w warunkach stopniowego ograniczania deficytu oraz niepewności na rynkach finansowych. Dług sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2017 r. szacuje się na 55,3 proc. PKB, a w kolejnych latach przewidywany jest spadek zadłużenia do poziomu 54,8 proc. PKB w 2018 r., 54,0 proc. PKB w 2019 r. i 52,1 proc. PKB w 2020 r. - czytamy w komunikacie z posiedzenia rządu.
Eksperci obawiają się jednak, że dług będzie podążał, i to szybko, w przeciwnym kierunku. W stronę zapisanej w konstytucji granicy 60 proc. PKB. A to dlatego, że wydatki socjalne rząd w dużej mierze finansuje z rosnącego zadłużenia.
Gospodarce pomagać mają inwestycje. Po spowolnieniu tempa ich wzrostu, rząd spodziewa się teraz przyspieszenia. Szybciej mamy zacząć wydawać pieniądze z unijnej perspektywy finansowej na lata 2014-20. - W efekcie można oczekiwać, że w najbliższych latach silnie przyspieszy tempo wzrostu inwestycji sektora instytucji rządowych i samorządowych, których udział w PKB zwiększy się do 4,5 proc. w 2017 r. i 5,0 proc. w 2018 r., wobec 3,3 proc. w 2016 r. - czytamy w komunikacie z posiedzenia rady ministrów.
Rząd spodziewa się też przyspieszenia inwestycji firm prywatnych. Czy tak się jednak stanie, nie jest wcale takie pewne. Ekonomiści zwracają bowiem uwagę, że prywatny biznes wstrzymuje się z inwestycjami, przede wszystkim w związku z bardzo niejasnymi zamiarami rządu dotyczącymi podatków, jego atakami na Trybunał Konstytucyjny i sądy, upolitycznieniem prokuratury, czy zaostrzeniem kar, które mogą dotknąć także uczciwych przedsiębiorców.
W swoim planie rząd zakłada ponadto, że po okresie deflacji w latach 2015-2016, od 2017 r. średnioroczne zmiany inflacji będą stopniowo podążać w kierunku celu wyznaczonego przez NBP.
- W warunkach stabilizacji sytuacji na rynkach surowcowych oraz rynku żywności, średnioroczny wskaźnik inflacji w 2017 r. powinien ukształtować się na poziomie 1,8 proc., by w latach 2018-2019 wynieść po 2,3 proc. i w 2020 r. osiągnąć poziom 2,5 proc. - czytamy w komunikacie.
Rząd przewiduje też, że w 2017 r. realne tempo wzrostu spożycia prywatnego przyspieszy do 4,0 proc. wobec 3,8 proc. z 2016 r. W kolejnych latach realne tempo wzrostu konsumpcji ma wynieść średnio 3,5 proc.
Rosnąć mają wynagrodzenia. Spadać ma w dalszym ciągu bezrobocie. - Szacuje się, że w 2017 r. stopa bezrobocia spadnie do 5,7 proc. z 6,2 proc. w 2016 r. W 2018 r. ukształtuje się ona przeciętnie na poziomie 5,0 proc., aby w 2020 r. zmniejszyć się do rekordowo niskiego poziomu 4,0 proc. - przewiduje rząd.
Tu spore zaskoczenie. I bardzo duży optymizm. - Szacuje się, że w 2016 r. nastąpiło ograniczenie luki w podatku VAT o 1,6 pkt. proc., które było efektem wdrożenia działań mających na celu uszczelnienie systemu podatkowego i poprawę ściągalności, takich jak Jednolity Plik Kontrolny, wdrożenie szeregu nowych mechanizmów analizy danych podatkowych, pakiet paliwowy oraz pakiet energetyczny - czytamy w komunikacie rządu.
Problem w tym, że w 2016 r. nie udało mu się ściągnąć do budżetu zaplanowanej kwoty VAT.
- W latach 2017-18 wdrażany będzie kolejny pakiet rozwiązań regulacyjno-instytucjonalnych mających uszczelnić system podatkowy i zapobiec uszczuplaniu dochodów państwa, w szczególności jeśli chodzi o zwiększenie poboru podatku VAT oraz zwalczanie oszustw związanych z tym podatkiem - zapowiada dalej rada ministrów. - Skutki finansowe (w ujęciu skumulowanym) działań uszczelniających system podatkowy w latach 2017-18 szacuje się na ponad 20 mld zł. W kolejnych latach działania będą zorientowane na ograniczenie luki podatkowej o dalsze 6 mld zł w 2019 r. oraz o 4 mld zł w 2020 r. Kluczową rolę będzie tu odgrywać oczekiwana poprawa efektywności ściągalności podatków w ramach Krajowej Administracji Skarbowej - dodaje.
Póki co w KAS panuje bałagan. Urzędnicy nie są pewni zatrudnienia, martwią się o swoją przyszłość. Głośno mówią, że w tej sytuacji trudno im skupić się na walce o uszczelnienie systemu podatkowego i poprawę ściągalności podatków. Efektów tej walki póki co nie widzą też eksperci podatkowi.
***