Portoryko zwróciło się do Sądu Federalnego o ochronę przed wierzycielami, korzystając z prawa dla niewypłacalnych terytoriów, zwanego PROMESA – podaje NY Times. Dług wyspy wynosi w sumie ok. 123 mld dolarów, w tym 73 mld wobec kredytodawców.
Portoryko, nazywane czasem 51. stanem USA, w rzeczywistości nie jest częścią federacji i pod pewnymi względami traktowane jest jako niepodległy kraj. Dokładnie Portoryko jest "Wolnym Państwem Stowarzyszonym" ze Stanami Zjednoczonymi. Jego mieszkańcy są obywatelami USA i jako środka płatniczego używają dolara.
Bankructwo to kulminacja trwającego lata kryzysu finansowego. PROMESA (Puerto Rico Oversight, Management, and Economic Stability Act; czyli ustawa o nadzorze, zarządzie i gospodarczej stabilności Portoryko) jest uchwaloną w 2016 r. ustawą Kongresu USA nt. walki z kryzysem na wyspie. Pozwala m.in. właśnie na wejście w stan bankructwa w celu odzyskania stabilności.
W tej chwili Portoryko oczekuje wsparcia, które pozwoliłoby na powrót do wypłacalności. Do tego czasu pracownikom rządu wstrzymano wypłacanie pensji, a infrastrukturalnym projektom zamrożono finansowanie.
W ciągu ostatnich 10 lat populacja wyspy zmniejszyła się o ok. 10 proc., a stopa bezrobocia osiągnęła 12 proc. W krótkim terminie decyzja o bankructwie prawdopodobnie nie zmieni drastycznie poziomu życia większości obywateli, można się jednak spodziewać znacznego odpływu wartościowych pracowników (tzw. drenaż mózgów).
Agencja ratingowa Moody's już w 2015 r. oceniła Portoryko jako niewypłacalne. Wówczas gubernator Alejandro Garcia Padilla mówił, że wyspa nie będzie w stanie spłacić zadłużenia.
Gospodarka Portoryko jest od lat w recesji, do której doprowadziła polityka nadmiernego zadłużania się i finansowania w ten sposób wydatków publicznych oraz rozbudowanej administracji państwowej. Jak podawał dwa lata temu Wall Street Journal, pracownicy sektora budżetowego stanowili jedną czwartą wszystkich aktywnych zawodowo osób, a 40 proc. ludności wyspy korzystała z rządowej pomocy.