Rynek ma powody, żeby martwić się wynikiem wyborów w Niemczech. Ale na razie udaje, że tego nie widzi

Rafał Hirsch
Rynek finansowy najbardziej nie lubi niepewności. Wyborami w Niemczech powinien się więc przerazić, bo nagle w najbogatszym państwie Unii Europejskiej mamy całą masę niepewności politycznej i gospodarczej. Rynek finansowy lubi też być bardzo krótkowzroczny.

Na rynkach bez popłochu

W dzień po niemieckich wyborach euro traci na wartości, a drożeją obligacje państw uważanych za najbezpieczniejsze.

Euro traci na wartości w stosunku do dolara w reakcji na wybory w NiemczechEuro traci na wartości w stosunku do dolara w reakcji na wybory w Niemczech wykres: investing.com

Paradoksalnie więc drożeją też obligacje niemieckie. Ale także szwajcarskie, skandynawskie i francuskie. Najbardziej negatywnie reaguje Grecja – tam tanieją i obligacje, i akcje spółek na giełdzie - indeks giełdy w Atenach spadł dziś na zamknięciu o 4 proc.

Spadki na giełdzie w Atenach po niemieckich wyborachSpadki na giełdzie w Atenach po niemieckich wyborach wykres: investing.com

Dlaczego akurat Grecja, to wytłumaczyć najłatwiej. Jeśli do rządu Niemiec wejdzie liberalne FDP, wtedy Grecy mogą zapomnieć o jakiejkolwiek redukcji długu. Domagają się jej od lat, a ostatnio słyszeli, że „zobaczymy po wyborach”. Z SPD pewnie szansa by była, ale z FDP w rządzie jest to wykluczone. 

FDP w rządzie oznacza też blokadę współpracy z prezydentem Francji Macronem nad projektem większej integracji strefy euro. Dla Polski to akurat dobrze, ale dla samej strefy euro to niedobrze, bo większa integracja ze wspólnym ministrem finansów i wspólnym długiem bardzo by jej pomogła. Tyle, że trochę kosztem Niemiec. To najważniejszy dla rynków i gospodarki aspekt niemieckich wyborów. Szanse na zmiany w zarządzaniu strefą euro drastycznie maleją. Dlatego euro dziś traci na wartości. 

Ale dlaczego traci tak mało?

Dlaczego rynek się nie denerwuje?

Po pierwsze brak zmian na lepsze to nie to samo co zmiany na gorsze, czyli w skrócie: nic aż tak strasznego się przecież nie stało. Kanclerzem dalej będzie Angela Merkel. 

Po drugie rynek lubi być krótkowzroczny i może nie dostrzegać tego, co może stać się w przyszłości. Wariant koalicji CDU/CSU z FDP i z Zielonymi jest uważany za najbardziej prawdopodobny, ale wcale nie jest pewny. Budowanie koalicji FDP z Zielonymi to trochę tak jakby ktoś chciał stworzyć koalicję Nowoczesnej z Partią Razem. To się może nie udać. 

Angela Merkel w wieczór wyborczy wysłała kilka sygnałów, że najchętniej dalej utrzymywałaby koalicję z SPD (to wariant optymalny dla rynków). Dziś to niemożliwe, bo szefostwo SPD publicznie wykluczyło taką możliwość. Ale nie można wykluczyć, że w najbliższych tygodniach władze SPD się zmienią, a po ewentualnym fiasku rozmów CDU z Zielonymi i FDP samo SPD zmieni zdanie i uzna, że nie ma wyjścia. 

Zły wpływ AfD i Włosi

Ale na taki scenariusz może nie zgodzić się z kolei CSU i prawe skrzydło CDU. Koalicja z SPD spowoduje, że największą partią opozycyjną zostanie skrajne AfD, co w przyszłości może zagrażać pozycji najbardziej prawicowych polityków partii Angeli Merkel. Dlatego już dziś w CDU i w CSU słychać głosy o potrzebie zaostrzenia polityki i przejęcia niektórych postulatów od AfD. A tego nie da się pogodzić z koalicją z SPD. Swoją drogą to dodatkowo utrudni współpracę z Macronem i innymi przywódcami unijnymi. 

ZOBACZ TEŻ: Takiego ożywienia w Niemczech i Francji nie było od ponad sześciu lat. To świetne wieści dla polskiej gospodarki

W ten sposób AfD, już w Bundestagu, ale nadal izolowane na marginesie niemieckiej polityki i tak zmieni politykę europejską, bo zmieni się CDU i CSU. Tego dziś rynek chyba nie bierze pod uwagę. Tak samo, jak nie bierze pod uwagę tego, że relatywny sukces AfD może dodać wiatru w żagle antyunijnym partiom we Włoszech, gdzie wybory mamy już na wiosnę 2018. Włochy to jedyny duży kraj Europy Zachodniej, w którym na czele sondaży jest ugrupowanie chcące referendum w sprawie wyjścia z euro (ruch Pięciu Gwiazd Beppe Grillo). 

Zaczekamy na Dolną Saksonię

Być może na razie wystarczy mu to, że kanclerzem nadal będzie Angela Merkel. Możliwe, że na razie niepokojące wieści z Niemiec są równoważone pozytywnymi informacjami z Francji o wprowadzeniu reformy rynku pracy

A być może też rynek swój ostateczny werdykt postanowił odroczyć do 15 października. Wtedy w Dolnej Saksonii odbędą się wybory lokalne. Politolodzy w Niemczech twierdzą, że przed tymi wyborami nie ma mowy o jakimkolwiek porozumieniu koalicyjnym, bo wszyscy będą czekać na ich wynik i dopiero po nich pojawią się ostateczne decyzje polityczne. Być może więc także rynek dopiero wtedy zareaguje na zmianę polityczną w Niemczech i jej wpływ na całą Europę.

Więcej o: