Mateusz Morawiecki: Jest 4-1 dla rządu. Budżet bez deficytu? To stan pożądany. Ale deficyt nie jest bożkiem

Piotr Skwirowski
- Po dwóch latach sprawowania władzy, w walce z wyzwaniami, przed którymi stoimy, jest 4-1 dla rządu - ocenił we wtorek w Radiu Warszawa wicepremier Mateusz Morawiecki. - Ta jedna stracona bramka, to skomplikowanie rzeczywistości, z którą mierzy się rząd.

Wicepremier Mateusz Morawiecki tłumaczył, jak to się dzieje, że choć po wrześniu w budżecie państwa mieliśmy nadwyżkę, to na koniec roku będzie w nim wielomiliardowy deficyt.

20 mld więcej wydatków w budżecie

– Tak, jak w prawie każdym budżecie firmy, na koniec roku kumulują się wydatki. Tak samo jest w budżecie państwa. Blisko 20 mld zł dodatkowo wydaliśmy w czwartym kwartale ponad to co było planowane wcześniej. Widząc bardzo dobrą sytuację w budżecie więcej wydaliśmy na deputaty górnicze, na telewizję i radio publiczne, które udzielały rabatów z abonamentów w przeszłości – wyliczał Mateusz Morawiecki.

Wśród dodatkowych wydatków wymienił też wykup ekwiwalentów niektórych służb mundurowych i nieplanowane wcześniej zakupy sprzętu do szpitali.

Dopytywany stwierdził też, że w przyszłości chciałby widzieć budżet bez deficytu. - Za kilka lat taki byłby mój docelowy stan pożądany - stwierdził. - Ale też deficyt nie jest żadnym bożkiem dla mnie, tylko najważniejsze jest życie ludzi, życie rodzin - dodał.

Mateusz Morawiecki nie chciał rozmawiać o rekonstrukcji rządu. – Koncentruję się na rekonstrukcji gospodarki – uciął pytania w tej sprawie.

Konstytucja dla biznesu lepsza niż ustawa Wilczka?

Dziennikarz pytał też Morawieckiego, dlaczego tak długo musieliśmy czekać na projekt konstytucji biznesu. We wtorek pracował nad nim rząd. – Potrzebne były różne konsultacje – tłumaczył wicepremier, szef resortów rozwoju i finansów. Skrytykował tzw. ustawę Wilczka, która przed laty, na początku transformacji, uruchomiła przedsiębiorczość w Polsce.

– Coś mi nie pasowało w tym, kiedy polskie środowiska biznesowe odwoływały się do tej ustawy. Na dobrą sprawę nie był to taki pro przedsiębiorczy projekt, jak się go dzisiaj maluje. To była raczej taka furtka dla wielu dziwnych transakcji, później prywatyzacji. Choć oczywiście sam fakt odejścia od komunizmu, socjalizmu i wejście w dużo zdrowszy system, spowodował wybuch polskiej fali kapitalizmu – mówił Mateusz Morawiecki. – Ale my nie chcemy, żeby bogacili się nieliczni kosztem szans dla wszystkich, dlatego konstytucja dla biznesu ma wnieść wiele nowych wielkich rzeczy, ale też małych – dodał.

Przyznał, że niektórym zmianom przeciwstawiali się urzędnicy. – Rzeczywiście urzędnicy mają taką skłonność, by pozostawać przy swoich dotychczasowych rozwiązaniach, ewentualnie trochę jej jeszcze skomplikować, bo wtedy je najlepiej znają i mogą zinterpretować w praw lub w lewo. Tymczasem prawo dla przedsiębiorców, które będzie torowało drogę dla rozwiązań prostszych i będzie dawać większą pewność prawa i domniemanie uczciwości przedsiębiorców – tłumaczył premier Moirawiecki. Mówił też, że w konstytucji biznesu znajdzie się też zasada, że co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone.

"Powinniśmy budować 300 tys. mieszkań"

Morawiecki delikatnie nie zgadzał się z zastrzeżeniami tempa prac nad programem Mieszkanie+ i obniżeniem cen za przejazd autostradami. – Tak wielki, cywilizacyjny projekt jakim jest tanie budownictwo mieszkaniowe, musi się rozkręcić. Wymaga to poważnych przygotowań, które w dużym stopniu zostały już poczynione – zapewnił wicepremier. Wyliczał, że brakuje kilku milionów mieszkań.

– Nawet jeśli wycenimy je na 200-250 tys. zł dochodzimy do astronomicznej kwoty 400, 500, 600, a nawet 700 mld zł. Rzecz polega na tym żeby uruchomić pewne mechanizmy budowy związane na przykład z uzgodnieniami z samorządami, z uzbrojeniem terenów… - mówił Morawiecki. Stwierdził, że zamiast 150-160 tys. mieszkań, powinniśmy budować 300 tys. mieszkań.

Co łączy smartfony z chińską propagandą komunistyczną?

Więcej o: