Koniec z równym dostępem do wszystkich serwisów. O tym, co działa lepiej a co gorzej zdecydują operatorzy

Robert Kędzierski
Amerykańska Federalna Komisja Łączności przeforsowała kontrowersyjne przepisy. Umożliwiają one operatorom internetu decydować o tym jakie strony i serwisy internetowe będą miały priorytet. Krytycy tego rozwiązania mówią o końcu neutralności internetu i możliwości sporych manipulacji tego co możemy zobaczyć w sieci.

Po długich miesiącach przepychanek w Stanach Zjednoczonych zacznie wkrótce obowiązywać nowe prawo dotyczące operatorów internetowych. Zgodnie z przepisami przyjętymi przez Federalną Komisją Łączności będą oni mogli zawierać porozumienia z dostawcami treści internetowych, dzięki którym określone serwisy będą działać na preferowanych warunkach. 

W praktyce taka regulacja oznacza, że poszczególne strony czy usługi, takie jak Netflix, YouTube czy Facebook będą działać lepiej lub gorzej. Znika bowiem tzw. neutralność sieci - operator nie ma już obowiązku dostarczenia dostępu do wszystkich stron na tych samych warunkach.

O jej zapewnienie walczył poprzedni prezydent USA - Barack Obama. Donald Trump na początku swojej kadencji zapowiedział wycofanie zmian mających zapewnić neutralność sieci. 

Giganci będą mieli lepiej

Kto na tym zyska a kto straci? Duzi operatorzy internetu, którzy w USA praktycznie mają cały rynek, wyprą mniejszych konkurentów. Możliwe jest bowiem, że większe telekomy wypracują lepsze warunki współpracy z gigantami internetu takimi jak Facebook, Google, Netflix etc. Duże i bogate serwisy będą łatwiej konkurować z mniej zasobnymi czy też startującymi. To może potencjalnie doprowadzić do "zabetonowania" internetu.

Ta sama obawa dotyczy generalnie biznesu - małe firmy, sklepy, serwisy będą mieć, według krytyków, utrudnione możliwości konkurowania z gigantami takimi jak chociażby Amazon. 

Jeden z protestów w obronie neutralności internetuJeden z protestów w obronie neutralności internetu Fot. Tim Carter/Flickr CC 2.0

Jakie ryzyko niosą zmiany?

Krytycy nowych przepisów twierdzą, że możliwość samodzielnego dogadywania się operatorów i serwisów może być polem do nadużyć. Padają nawet słowa o końcu wolności w internecie. O dzieleniu na "lepszych i gorszych". 

Jeśli jeden z operatorów (dostawców internetu), dogada się z właścicielem internetowej płatnej telewizji, może utrudniać swoim klientom dostęp do konkurencyjnej stacji. Możliwy jest więc scenariusz, według którego o wyborze usługi nie zdecyduje jakość jej oferty, ale jej działanie na urządzeniu odbiorcy. 

Czytaj też: UOKiK będzie mógł blokować wybrane strony broniąc konsumentów przed oszustami. 

Ograniczenie dostępu będzie mogło też być dyktowane innymi względami - w tym światopoglądowymi. 

Koniec neutralności sieci, jak na razie tylko w USA, uderza w jedną z podstawowych zasad internetu. Został on wymyślony jako narzędzie umożliwiające dostęp do wszelkich zasobów. Na równych warunkach. Teraz operatorzy zyskują potężne narzędzie, by ograniczać lub blokować wybrane serwisy. 

Sprawa budzi w USA ogromne emocje, w protestach przeciwko regulacjom wymierzonym w neutralność internetu protestowały tysiące ludzi. O tym czy ich obawy były uzasadnione dowiemy się wkrótce, kiedy przepisy wejdą w życie, a operatorzy zaczną zawierać porozumienia. 

W Unii Europejskiej wszystkie serwisy muszą być dostępne do konsumenta na jednakowych zasadach. 

Więcej o: