Produkcja budowlano-montażowa, po bardzo słabym 2016 roku, kiedy spadła o 14,1 proc., w roku ubiegłym wyraźnie odbiła. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w całym 2017 urosła o 12,1 proc. W samym grudniu produkcja budowlana wzrosła o 12,7 proc. rok do roku i aż o 26,9 proc. w porównaniu z listopadem.
Produkcja rośnie, bo rosną zamówienia. Przede wszystkim dlatego, że ruszyły projekty publiczne (samorządowe i centralne) współfinansowane ze środków unijnych (ich brak przystopował branżę w ubiegłym roku).
- W związku z napływem unijnych funduszy sektor publiczny generuje ponad połowę popytu na prace budowlane - czytamy w raporcie BIG Info Monitor i Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa pod tytułem "Sytuacja finansowa przedsiębiorstw budowlanych. Wzrost cen blokuje hossę".
Firmy budowlane zapełniają portfele kontraktami, sytuacja wygląda więc na pierwszy rzut oka na korzystną. Ale ta dobra koniunktura pociąga też za sobą negatywne konsekwencje. To przede wszystkim wzrost cen towarów i problemy z pracownikami - zarówno z ich znalezieniem, jak i rosnącą presją płacową.
- Bez wątpienia mamy do czynienia z nową sytuacją na rynku pracy. Brakuje pracowników praktycznie wszystkich specjalności, czemu towarzyszy - co oczywiste - wzrost płac. Jeśli połączymy to ze wzrostem cen materiałów, surowców i kosztów transportu, to efektem będzie dalszy wzrost cen na rynku zamówień publicznych, ale też komercyjnych. Wielu inwestorów będzie musiało zweryfikować swoje założone budżety, bo nie znajdą się wykonawcy, którzy będą mogli zaoferować wykonanie robót za taką cenę - mówi, cytowany w raporcie, Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, jednej z największych polskich firm budowlanych.
Dochodzi już sytuacji, kiedy na przetargi samorządowe nie ma chętnych, albo firmy wycofują się z udziału w inwestycji. Taki problem pojawił się na przykład z budową drugiej jezdni odcinka S1 Lotnisko - Podwarpie. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad musiał unieważnić przetarg, bo po tym, jak wycofała się firma z najkorzystniejszą ofertą - Mostostal Warszawa - nie było innych chętnych do podpisania umowy.
- Przyczyną rezygnacji było bardzo przedłużające się postępowanie i zmiana uwarunkowań rynkowych. Od momentu wyboru oferty do czasu otrzymania przez konsorcjum Mostostal Warszawa (lider) i Acciona Construcción (partner), zaproszenia od Zamawiającego do podpisania umowy minęło aż siedem miesięcy. W tym czasie nastąpił znaczący wzrost czynników cenotwórczych - pisze biuro prasowe spółki w przesłanym nam wyjaśnieniu.
Te problemy nie zniknęły, firma ma podobne obserwacje do tych przedstawianych w raporcie BIG Info Monitor i PZPB. - Dalej obserwujemy wzrost cen materiałów, również mniejszą dostępność wśród podwykonawców. Niedobór pracowników na rynku dotyczy również wysoko wyspecjalizowanej kadry inżynierskiej. W szczególności trudno np. o kierowników budów, ale także o operatorów sprzętu, cieśli czy zbrojarzy. Sytuacja na rynku daje powody do narzekań, gdyż równocześnie występuje presja płacowa wynikająca z braku rąk do pracy - przyznaje Mostostal Warszawa.
Czytaj też: Inwestycje za 15,7 mld zł. Oto 440 km nowych dróg, które mamy dostać w tym roku
Poprawa sytuacji i wzrost popytu w budowlance paradoksalnie może więc prowadzić do problemów części firm z branży.
- Boom budowlany może przynieść ofiary. Mogą się nimi stać nie tylko przedsiębiorstwa budowlane, ale również inwestorzy, którzy zawarli swoje kontrakty w ciągu ostatnich dwóch lat. W wielu przypadkach zagrożona jest realizacja projektów. Przy dalszym wzroście cen uniknięcie dodatkowych kosztów może okazać się niemożliwe.- mówi Rafał Bałdys-Rembowski, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Z powyższych powodów, marże w branży nie są zbyt wysokie. Raport przywołuje dane GUS za pierwsze półrocze 2017, według których było zyskowność sprzedaży wyniosła 2,5 proc. przy średniej dla pozostałych firm na poziomie 5,3 proc. Ogólnie zasada jest taka, że im większa firma, tym niższe marże, wielkie przedsiębiorstwa startują w największych przetargach, a że w tych publicznych cena jest istotnym elementem oceny, oferują możliwe najniższe ceny, więc po kilku latach, kiedy rynek się zmienia, zaczynają mocno odczuwać wzrost kosztów.
- Trzy największe bariery dla rozwoju budownictwa w Polsce? Chwiejność rynku budowlanego, brak rąk do pracy oraz rosnące koszty produkcji. Potrzeba nam stabilizacji, ale to od firm zależy, jak poradzą sobie z tą sytuacją i zaprojektują własną przyszłość na rynku - mówi Piotr Janiszewski, prezes SKANSKA POLSKA.
Kłopoty firm powodują to, że zalegają one ze spłatą zobowiązań. Według raportu BIG Info Monitor i Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, problem ten dotyczy 31 852 przedsiębiorstw. Przeterminowane zaległości firm budowlanych (przede wszystkim wobec instytucji finansowych, ale także podwykonawców) sięgają 4,27 mld zł, to o 470 mln zł więcej niż rok wcześniej. Te blisko 32 tys. firm to jednak tylko 4,9 proc. wszystkich działających na rynku.
Do powtórki dramatycznej sytuacji związanej z okresem boomu inwestycyjnego na Euro 2012 jednak jeszcze bardzo daleko i raczej nam ona nie grozi - branża przeszła wtedy trudną lekcję, która (miejmy nadzieję) nie poszła na marne. W 2012 roku upadło 219 firm budowlanych, aż jedna czwarta wszystkich upadłości (885). Od tamtej pory ta liczba maleje, w 2015 było ich 162 (na 755 ogółem), a w 2017 136 (na 889 wszystkich upadłości).
+++