Rząd znów uśmiecha się do pomysłu łączenia Orlenu z Lotosem. Akcje Lotosu w dół o blisko 5 procent

Rafał Hirsch
Minister energii Krzysztof Tchórzewski uważa, że połączenie Lotosu z Orlenem nie byłoby złym pomysłem. Inwestorzy obawiają się, że po takiej fuzji Lotos zostałby razem z Orlenem włączony w bardzo kosztowny program budowy elektrowni atomowej. W efekcie akcje Lotosu spadają w środę na giełdzie o 4 i pół procent.

Tchórzewski o fuzji Lotosu i Orlenu

Minister energii Krzysztof Tchórzewski powiedział we wtorek wieczorem w TVP Info, że głosy w sprawie połączenia Orlenu z Lotosem pojawiają się coraz częściej i że nie byłoby to złym rozwiązaniem. Zaznaczył jednak, że żadna decyzja nie zapadła, a kwestię trzeba dokładnie zbadać. Minister zaznaczył też, że "obecnie w Unii Europejskiej coraz bardziej rozpoczyna się rywalizacja międzypaństwowa, a zanika rywalizacja wewnętrzna w państwach".

To dość wyraźna zmiana tonu wypowiedzi ministra, który jeszcze 2 tygodnie temu mówił "Rzeczpospolitej", że Orlen i Lotos dobrze funkcjonują osobno i że nie dostrzega w połączeniu żadnego celu ekonomicznego. 

Z kolei w ostatni piątek Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, powiedział, że połączenie Orlenu i Lotosu pozwoliłoby na wzrost udziału Skarbu Państwa w podmiocie, który powstałby z połączenia. Chodziło mu zapewne o wzrost w stosunku do obecnego poziomu posiadania w Orlenie. Dzisiaj rząd ma 53,2 procent akcji Lotosu, ale tylko 27,5 procent akcji Orlenu.

Reakcja rynku

W środę na warszawskiej giełdzie akcje Orlenu spadają o 1,4 procent, a Lotos traci około 4 i pół procent.

Notowania akcji LotosuNotowania akcji Lotosu wykres: stooq.pl

Inwestorzy mogą obawiać się nie tyle samej fuzji, ile wykorzystania Lotosu i jego zasobów finansowych do budowy elektrowni atomowej. Kiedy parę tygodni temu okazało się, że w tę budowę może zostać zaangażowany Orlen, jego akcje wyraźnie spadły o kilka procent. Nie można wykluczyć, że gdyby Orlen przejął Lotos, mógłby zaangażować się w atom kosztem innych planów rozwojowych właśnie mniejszego Lotosu, a nie swoich własnych.

Giełdowe przekleństwo atomowe

Od wielu miesięcy każda spółka, która ma uczestniczyć w finansowaniu budowy elektrowni atomowej w Polsce, wyraźnie traci na giełdzie. Inwestorzy obawiają się, że całe przedsięwzięcie może okazać się biznesowo nieopłacalne, przez co spółki finansujące budowę mogą na niej stracić. Podobne spadki notowań jak obecnie w przypadku Lotosu (a niedawno Orlenu) w poprzednich latach widzieliśmy też w przypadku Enei, Taurona czy KGHM, a także Energi po pogłosce o ewentualnym połączeniu z PGE - głównym inwestorem w projekcie atomowym.   

W ciągu ostatnich 20 lat żaden temat w polskiej gospodarce nie powraca tak regularnie jak sprawa łączenia Lotosu z Orlenem. W przeszłości zwykle był on blokowany albo przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, albo przez polityków związanych z Trójmiastem (siedziba Lotosu jest w Gdańsku). Przez wiele lat Lotos był największą firmą w Trójmieście, a sprzeciw wobec pomysłu przejęcia jej przez Orlen był jedyną sprawą, która łączyła lokalnych polityków popierających rząd i opozycyjnych. Dziś największą firmą Trójmiasta jest odzieżowa i zupełnie prywatna spółka LPP. Jej wartość rynkowa to ponad 17 mld złotych. Wartość rynkowa Lotosu to niewiele ponad 10 mld złotych.

Co łączy smartfony z chińską propagandą komunistyczną?

Więcej o: