Żyjemy w dziwnych czasach. Polska płaci mniejsze odsetki za zadłużanie się niż Stany Zjednoczone

Rafał Hirsch
Polskie Ministerstwo Finansów sprzedało w piątek nowe obligacje, obiecując inwestorom odsetki niższe od tych oferowanych przez rząd w Stanach Zjednoczonych. Taka sytuacja zdarza się rzadko, ale dość łatwo da się ją wytłumaczyć.

Polska płaci za swój dług mniej niż Amerykanie

Przyjęło się, że przy pożyczaniu pieniędzy większe odsetki musi płacić zawsze ten, kto ma mniej solidną reputację. Ten, kto udostępnia pożyczkę, żąda większych odsetek zawsze, kiedy uważa, że ryzyko związane z wypłacalnością pożyczającego jest większe.

Dziś Polska za pożyczone na rynkach finansowych pieniądze płaci mniej niż Stany Zjednoczone. W piątek ministerstwo finansów sprzedało obligacje dwuletnie z rentownością na poziomie 1,504 procent.

Rentowność to miara kosztu, który państwo musi ponieść, wypłacając co roku odsetki od sprzedanych obligacji. Czyli im wyższa rentowność, tym dla państwa gorzej.   

Wracając do piątkowego przetargu - nasze ministerstwo finansów sprzedało papiery dwuletnie z rentownością 1,504 procent, a pięcioletnie z rentownością 2,322 procent.

Tymczasem na przeprowadzonych trzy dni temu przetargach w Waszyngtonie amerykański rząd sprzedał obligacje dwuletnie z rentownością 2,837 procent.

Jak to możliwe? Czy to oznacza, że Polska ma dzisiaj na świecie większą wiarygodność finansową niż Stany Zjednoczone? Oczywiście nie. Taka sytuacja jest możliwa, ponieważ na wycenę obligacji rządowych na globalnych rynkach wpływ ma nie tylko wiarygodność państwa. Jest też parę innych - co najmniej równie ważnych - czynników. To właśnie one przesądzają dziś o tym, że my możemy zadłużać się taniej niż administracja Donalda Trumpa.

Jakie to czynniki?

Na to, ile rząd musi płacić odsetek za pożyczone pieniądze, duży wpływ ma, na jakim poziomie w danym państwie jest główna stopa procentowa w banku centralnym. Dzieje się tak, ponieważ banki wielokrotnie w ciągu dnia pożyczają sobie nawzajem pieniądze, zwykle na jeden dzień, stosując do rozliczeń stopę procentową, która zwykle jest taka sama, jak ta oficjalna w banku centralnym.

Jeśli te same banki pożyczają pieniądze rządowi na okres znacznie dłuższy niż jeden dzień, to siłą rzeczy muszą za to dostawać większe odsetki. Dlatego rentowność obligacji pięcio- czy dziesięcioletnich w normalnej sytuacji jest zawsze większa niż stopa procentowa w Fed czy NBP.

To dlatego np. Rosjanie albo Turcy pożyczają drożej niż my, a np. Czesi i Węgrzy taniej. Rosja ma stopę procentową znacznie wyższą od naszej, Turcja też, a Czechy wyraźnie niższą, podobnie jak Węgry.

Jednak ta kwestia sama w sobie nie wyjaśnia tego, że Amerykanie pożyczają drożej niż my. Główna stopa procentowa w Polsce wynosi 1,5 procent. Amerykanie dla swojej głównej stopy zamiast jednego poziomu mają przedział, i ostatnio jest on na poziomie 1,5-1,75 procent. Natomiast w codziennych transakcjach z prywatnymi bankami Fed używa stopy…1,5 procent, czyli pod względem poziomu oficjalnych stóp procentowych mamy z Amerykanami remis. 

Najważniejsze są oczekiwania

Jest jednak jeszcze jedna, nawet ważniejsza kwestia. To sprawa oczekiwań co do tego, co się z tymi stopami procentowymi będzie dziać w przyszłości.

Tutaj już mamy zasadniczą różnicę pomiędzy Narodowym Bankiem Polskim a Fed. U nas prezes NBP Adam Glapiński od miesięcy bardzo jasno deklaruje, że absolutnie nie ma mowy o jakichkolwiek podwyżkach stóp w tym roku i w 2019 prawdopodobnie też nie. W efekcie żaden z inwestorów kupujących obligacje od rządu nie oczekuje, że np. za rok oprocentowanie pieniędzy na rynku będzie wyższe.

W USA z kolei Fed od miesięcy daje wyraźnie do zrozumienia, że stopy procentowe będzie systematycznie podnosić. Powszechne jest więc oczekiwanie, że już na koniec 2018 roku główna stop Fed będzie powyżej 2 procent. To sprawia, że kupujący obligacje od rządu odpowiednio się dostosowują i już teraz żądają wyższego oprocentowania. A rząd musi się na to godzić, bo ma w budżecie potężną dziurę do zasypania.

Rozmiar dziury w budżecie też jest ważny

Kwestia tego, jak wygląda sytuacja w budżecie i jak dużo rząd musi pożyczać, aby pokryć deficyt, to kolejna sprawa wpływająca na oprocentowanie obligacji. Kiedy dziura jest mała albo nie ma jej wcale, inwestorzy widzą, że rząd ma sytuację komfortową i może sobie pozwolić na pożyczanie tylko niewielkich kwot. Z kolei rząd z coraz większą dziurą w finansach (a taką sytuację mamy dziś w USA) musi pożyczać więcej, co inwestorzy na rynku skrzętnie wykorzystują, żądając wyższych odsetek.

Dodatkowo w takiej sytuacji ci, którzy obligacje rządowe kupili już wcześniej, np. fundusze inwestycyjne, mogą oczekiwać, że ceny obligacji będą spadać (bo będzie ich na rynku coraz więcej), więc mogą chcieć je sprzedawać na rynku wtórnym, dodatkowo przyczyniając się właśnie do spadku ich cen. 

Podsumowując - amerykański rząd dziś zadłużając się na rynku, musi płacić więcej niż polski z dwóch przyczyn:

  • ich bank centralny będzie podnosić stopy procentowe, a nasz nie będzie,
  • po drugie oni mają dziurę budżetową dużą i rosnącą (przez obniżki podatków), a my mamy małą i niezbyt rosnącą.

Te czynniki są kluczowe i przez to dzisiaj kwestia wiarygodności finansowej państwa, w której oczywiście Stany Zjednoczone mają ogromną przewagę nad Polską, jest tymczasowo mniej ważna.

Więcej o: