Szara strefa maleje, jednak wciąż co piąta złotówka ukrywana jest przed państwem

Zgodnie z obliczeniami Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych w 2018 r. udział szarej strefy wyniesie 18 proc. PKB. Choć jest lepiej niż w ubiegłych latach, to skala zjawiska wciąż jest duża. I wszyscy na tym tracimy.

Gdyby symbolicznie skumulować całoroczną działalność w szarej strefie, to okres ten trwałby 66 dni. Oznacza to, że wszelka działalność gospodarcza, od której płacone są składki i podatki, ma miejsce przez 299 dni w roku. Tyle mamy czasu, żeby zdobyć pieniądze m.in. na edukację, ochronę zdrowia, drogi, emerytury, zasiłki itd.

Szara strefa się kurczySzara strefa się kurczy wyk. Marta Kondrusik

Szara strefa się kurczy

Z szacunków Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych (IPiAG) wynika, że szara strefa w tym roku osiągnie wartość 18 proc. PKB. To o 0,7 pkt proc. mniej niż w 2017 r. i o 1,5 pkt proc. mniej niż w 2014 r. Tym samym osiągnęliśmy najlepszy wynik od lat. Można powiedzieć, że wpisujemy się w średnią unijną, która w 2017 r. wyniosła 17,1 proc. PKB.

Nasza sytuacja poprawiła się głównie dzięki lepszej koniunkturze gospodarczej i zmianom prawnym.

– Na pierwszym miejscu trzeba wymienić uszczelnienie systemu VAT, w tym miesięczne rozliczenia VAT, odwrócony VAT na rynku stali czy w budownictwie, zaostrzenie kar i zwiększenie liczby kontroli. Do tego, w tym roku weszły nowe instrumenty do walki z oszustwami, czyli jednolity plik kontrolny – mówił Jacek Fundowicz, jeden z autorów raportu.

Czytaj także: Ministerstwo Finansów ogłasza spektakularne ograniczenie luki w VAT. Zapomnieli tylko o jednym

Zauważalna jest również znacząca redukcja półlegalnego i nielegalnego rynku hazardowego. Blokowanie internetowych stron bukmacherów działających w Polsce bez licencji oraz kary dla przedsiębiorców korzystających z nielegalnych maszyn poprawiły sytuację firm, które działają zgodnie z prawem. Szacuje się, że już w pierwszym roku szara strefa na rynku bukmacherskim zmniejszyła się z 90 do 60 proc.

Obroty licencjonowanych bukmacherów w latach 2015-2017Obroty licencjonowanych bukmacherów w latach 2015-2017 wyk. Marta Kondrusik

Pakiet energetyczny, paliwowy oraz transportowy

Szara strefa rynku paliw również zaczęła się zauważalnie kurczyć.

- Zmniejszyła się do rozmiarów obserwowanych w innych krajach Europy, a wpływy podatkowe w opisywanym obszarze wzrosły w roku 2017 o ponad 15 proc. w porównaniu do roku poprzedniego. Taki roczny wzrost wpływów podatkowych na rynku paliw pokazuje skalę dotychczasowej szarej strefy w tych gałęziach gospodarki - napisał w podsumowaniu raportu "Walka z szarą strefą. Wpływ regulacji na branżę paliw płynnych" partner w PwC Tomasz Kassel.

Zgodnie z wyliczeniami PwC straty dla budżetu państwa z wjazdu tylko jednej nielegalnej cysterny do Polski to ok. 50 tys. zł. Składają się na to straty z VAT, niższej akcyzy i braku opłaty paliwowej.

Znacząca poprawa zdaniem ekspertów jest efektem trzech wprowadzonych pakietów: energetycznego, paliwowego oraz transportowego. A najważniejszym skutkiem wprowadzenia pakietów (szczególnie pakietu paliwowego) jest ukrócenie oszustw na podatku VAT.

Małe cuda szarej strefy

Rząd ostro wziął się za systemową walkę z gigantycznymi wyłudzeniami i nieprawidłowościami, ale szara strefa to nie tylko mafie paliwowe czy przemyt na dużą skalę. Jej znaczącą część stanowią nasze codzienne wybory.

Zwykłego Kowalskiego subtelny urok szarej strefy otacza na każdym kroku. Jest w napiwku zostawionym obsłudze restauracji. Pensji, którą do ręki płacimy niani, bo przecież jest już na emeryturze, więc nie zależy jej na ubezpieczeniu. Z korepetytorką, która uczy nasze dzieci angielskiego też rozliczamy się bez faktury. Tak samo jak ostatnio z mechanikiem, który powiedział, że "bez papierka" będzie 10 proc. taniej.

Przykłady można mnożyć, choć to właściwie szara strefa specjalizuje się w rozmnażaniu dóbr i usług. I jest w tym świetna. Prosty przykład.

W ubiegłym roku Tatrzańska Izba Gospodarcza podała, że w Zakopanem w sumie znajdowało się 35 tys. miejsc noclegowych. W stolicy polskich Tatr działało w tamtym czasie 29 hoteli, 19 pensjonatów (łącznie 5 tys. miejsc noclegowych) oraz ponad 2 tys. zarejestrowanych pokoi gościnnych, domów wczasowych i apartamentów, które miały miejsca dla ponad 30 tys. turystów. Jednak jakimś cudem w sezonie turystycznym w Zakopanem mieszkało nawet 100 tys. turystów. Oznacza to, że dwie trzecie przyjezdnych zakwaterowało się w szarej strefie.

Czytaj także: Rząd łata kolejną dziurę. Wynajem pokoi dla turystów tylko po rejestracji. Ceny mogą pójść w górę

Władze miasta z rozbrajającą szczerością przyznały, że o wszystkim wiedzą, jednak uprawnienia urzędników nie pozwalają na wejście do budynków, w których nie ma zgłoszonej działalności gospodarczej.

Gdzie szara strefa ma się najlepiej?Gdzie szara strefa ma się najlepiej? wyk. Marta Kondrusik

Kowalski w szarej strefie

Ostatnie dane GUS dotyczące szarej strefy pochodzą z 2016 r. i opisują rzeczywistość z roku 2014. Raport rozpoczyna się słowami "Badanie pozwala na wyznaczenie dolnej granicy szacunku pracy nierejestrowanej, co oznacza, że rzeczywista skala zjawiska przyjmuje wartości co najmniej takie, jakie zaprezentowano".

W tamtym czasie rządowi statystycy szacowali, że w szarej strefie pracuje lub dorabia minimum 711 tys. Polaków. Forum Obywatelskiego Rozwoju mówiło nawet o 2 mln osób.

Niezgodność dotyczyła również tego, czy w szarej strefie jedynie dorabiamy, czy ulokowaliśmy w niej cały swój dochód. FOR twierdził, że większość dorabia, w zanadrzu mając legalny dochód i opłacone składki. GUS przychylał się do wersji, że większość badanych wszystkie pieniądze dostaje pod stołem.

Badacze byli jednak całkiem zgodni co do powodów, dla których decydowaliśmy się na pracę na czarno. 

Na początku 2014 r. stopa bezrobocia wynosiła blisko 14 proc. Dla części osób zarabianie poza systemem było jedyną możliwością na uzyskanie dochodu. Inni sztucznie zaniżając wynagrodzenie chcieli załapać się na pomoc socjalną, a kolejni po prostu uciekali przed podatkami, które zżerały część ich dochodów.

GUS policzył, że średni miesięczny zarobek mieszkańca wsi - oczywiście ten wypłacony pod stołem - wynosił 888 zł. W mieście 784 zł. Najwyższe dochody miały osoby w wieku 15-24 lat - 1069 zł. Najmniejsze - 510 zł - co najmniej 60 lat.

Nawet pracując nielegalnie, bardziej opłacało się mieć dyplom. Ci z wykształceniem gimnazjalnym i niższym zarabiali 751 zł, po studiach - 922 zł.

Tak było w 2014 r. i od tego czasu, zapewne poza kwotami, niewiele się zmieniło. Wciąż lubimy kombinować m.in. poprzez zaniżanie oficjalnych dochodów. 

Z raportu Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych, który swoje dane oparł o wyliczenia GUS, wynika, że średnie wynagrodzenie wypłacane pracownikom mikroprzedsiębiorstw jest tylko nieznaczenie wyższe niż płaca minimalna.

– Trudno sobie wyobrazić, by prawie milion osób godziło się na otrzymywanie minimalnego lub nieco ponad minimalne wynagrodzenia – przekonują autorzy raportu. W ich opinii spora grupa tych pracowników otrzymuje część wynagrodzenia "pod stołem".

Zresztą z tym ile zarabiamy naprawdę, a ile mówimy i deklarujemy (szczególnie składając PIT), że zarabiamy, to nigdy tak do końca nie wiadomo. 

Ostatnio CBOS opublikował wyniki badania, w którym spytał Polaków, ile pieniędzy potrzebują utrzymanie osoby w rodzinie. 

Z zebranych odpowiedzi wynika, że aby przeżyć miesiąc na podstawowym poziomie przeciętnemu Polakowi wystarczy 1467 zł "na rękę". Ci, którzy chcą przeżyć na średnim poziomie, potrzebują 2317 zł. Do dobrej jakości życia wystarczy z kolei 3605 zł miesięcznie.

Tymczasem mediana zarobków w 2016 r. wyliczona przez GUS wyniosła 2500 zł na rękę. Średnia krajowa obecnie wynosi ok. 3300 zł netto. Gdyby porównywać oficjalne zarobki z deklarowanymi potrzebami, to niewielu im sprosta.

Szara strefa w EuropieSzara strefa w Europie wyk. Marta Kondrusik

Ministerstwo Rodziny mówi "sprawdzam"

O tym, że kryteria dochodowe nie powstrzymają Polaków przed wzięciem świadczenia 500+, resort rodziny przekonał się dość szybko. 

Już na początku 2017 r. minister Rafalska ogłosiła, że o ile są dumni z tego, że zasiłek zlikwidował biedę wśród dzieci, tak zastanawiają się, jak to możliwe, że są takie miejsca jak np. podradomska gmina Potworów, gdzie 500+ otrzymuje 90 proc. dzieci.

Ok. 87 proc. dzieci pobierało świadczenie w gminach Grabowo i Radziłów w województwie podlaskim. Nieco ponad 86 proc. dzieci otrzymywało pieniądze w gminie Czajków w województwie wielkopolskim, 86 proc. w gminie Sadkowice w województwie łódzkim.

– Chcemy sprawdzić, czy jest to związane z funkcjonowaniem szarej strefy, czy rzeczywiście jest takie głębokie ubóstwo, że prawie wszystkie dzieci pobierają tam świadczenie – mówiła minister.

Wyników kontroli nie poznaliśmy, jednak niedługo potem uszczelniono przepisy tak, aby zaniżanie dochodu na osobę w rodzinie w celu pobierania świadczenia już na pierwsze dziecko nie było takie proste. 

Dobra/zła szara strefa

Ekonomiści są zgodni, że szara strefa na pewnym poziomie jest korzystna dla gospodarki. Nie ma systemu, który na równi zaopiekuje się każdym obywatelem w wystarczającym stopniu, dlatego ludzie muszą sobie jakoś radzić.

Zresztą z badań wynika, że do budżetu najszybciej wracają te pieniądze, które zostały zarobione na czarno z konieczności. 

W skali makro nieoficjalny obrót pieniędzy powoduje jednak, że żyje nam się po prostu gorzej i drożej. Przypomnijmy, w 2018 r. skala szarej strefy wyniesie 18 proc. PKB, a oto nasze wydatki, obecne i planowane, na służbę zdrowia. Moglibyśmy sfinansować ją kilka razy, tylko co piąta złotówka nie znajdowała się poza oficjalnym obiegiem.

+++

Ewa Błaszczyk: Nie zakładajmy na wstępie, czy będzie sukces czy klapa, tylko zróbmy robotę [NEXT TIME]

Więcej o: