- Niższe rachunki za śmieci. Ludzie chcą płacić mniej za gospodarkę odpadami - mówił premier podczas niedzielnej konwencji Prawa i Sprawiedliwości. Kilkadziesiąt godzin wcześniej Ministerstwo Środowiska przedstawiło projekt nowelizacji tzw. ustawy śmieciowej. Zakłada on, że odbiór niesegregowanych odpadów ma być cztery razy droższy niż tych posegregowanych.
Wyższe rachunki mogą dotyczyć ponad 6 mln Polaków. Tak wylicza samo Ministerstwo Środowiska, które w piątek wieczorem na stronach Rządowego Centrum Legislacji opublikowało projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Według obowiązujących dziś przepisów osoby, które nie segregują odpadów, muszą płacić dwa razy więcej od tych, które to robią.
Ministerstwo policzyło, że czterokrotnie wyższa stawka może oznaczać wzrost dochodów samorządów o 110,8 mln złotych, czyli średnio o 44,7 tys. zł rocznie w przeliczeniu na jedną gminę.
"Projektowana zmiana ma wprowadzić odpowiednio wysokie sankcje za nieprzestrzeganie przepisu dotyczącego obowiązku selektywnego zbierania odpadów komunalnych. Podniesienie tej sankcji z obecnie obowiązującej dwukrotności na czterokrotność ma na celu zachęcenie mieszkańców do prawidłowego, selektywnego zbierania odpadów komunalnych, a często w ogóle do podjęcia wysiłku selektywnego zbierania odpadów komunalnych" - czytamy w uzasadnieniu do ustawy Ministerstwa Środowiska.
W jasny sposób napisano tam o karze, która być może zmusi do większej segregacji śmieci. Premier przedstawia to jednak w zupełnie inny sposób. - Polska jest zawalona śmieciami, nie chcemy tego. Dlatego jeśli segregujesz odpady, zapłacisz mniej - mówił szef rządu już w Łowiczu podczas spotkania z mieszkańcami.
Jaka będzie niższa stawka dla segregujących odpady? Tego w nowelizacji wspomnianej ustawy nie ma. Konkretów nie podaje także sam Mateusz Morawiecki. Szef rządu nie wspomniał ani słowem o jakichkolwiek sankcjach. Pozostaje tylko pytanie, czy pomysł szefa rządu jest kompatybilny z planami ministerstwa.
Osoby, które nie segregują śmieci, mają być także bardziej kontrolowane. Firma odbierająca odpady będzie musiała poinformować o tym, który z mieszkańców notorycznie nie wywiązuje się z obowiązku oddzielania na przykład papieru, metalu i tworzyw sztucznych od odpadów zmieszanych.
- Nie dotyczy to natomiast sytuacji, kiedy w wyniku pomyłki o charakterze incydentalnym dany odpad zostanie wyrzucony do nieodpowiedniego pojemnika - dodaje ministerstwo w uzasadnieniu do projektu ustawy.
Projekt zakłada także wzmocnienie kontroli gmin nad całym systemem gospodarowania odpadami komunalnymi i nadzór nad firmami odbierającymi śmieci. Dlatego właśnie jak przekonuje resort środowiska przetargi na odbiór odpadów, a także na ich zagospodarowanie powinny być ogłaszane i przeprowadzane oddzielnie.
Czterokrotnie wyższa opłata oznacza, że rachunek dla niesegregujących będzie wyższy średnio nawet o 18 zł miesięcznie, czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy. To daje 216 złotych rocznie. Z opłaty śmieciowej mogą natomiast zostać częściowo zwolnione osoby, które posiadają kompostownik przy swoim domu. Nie każdy ma jednak warunki, by pozwolić sobie na takie rozwiązanie.
Przepisy miałyby zacząć obowiązywać od stycznia 2019 roku. W piątek ustawa została skierowana do konsultacji społecznych. Z ankiety przeprowadzonej przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że 16 proc. mieszkańców nie segreguje odpadów.